Rozdział III

4.6K 289 9
                                    

Rozdział III

Sky

Drżałam jeszcze długo po tym jak obaj wyszli z kawiarni. Nie wiedziałam czym to było spowodowane. Faktem, że klient był nie miły czy tym, że ten motocyklista został świadkiem mojego upokorzenia. Nienawidziłam konfliktów i unikałam ich jak ognia. Czasami jednak nie sposób było udawać, że ich nie ma. Drgnęłam, gdy matka, którą obsługiwałam wcześniej podeszła do lady i poprawiła kocyk w wózku brzdąca.

- Niech się pani nie przejmuje – posłała mi lekki uśmiech. - Takich dupków jest pełno.

- Tak – zmusiłam się do odwzajemnienie uśmiechu. - Dziękuję.

- Ma pani świetne miejsce – powiedziała kontynuując i rozglądając się dookoła zatrzymując wzrok na parawanie. - Zamierza pani poszerzyć ofertę?

- Powoli, tak.

- Wspaniale– powiedziała i skinęła mi głowa na pożegnanie. - Poszukuje pani kogoś do pracy?

Zamrugałam zaskoczona jej pytaniem, ale musiałam przyznać, ż perspektywa zatrudnienia kogoś nawet na kilka godzin pojawiła się już w mojej głowie. 

- Szukam czegoś dorywczo, a to miejsce jest cudowne - kontynuowała sięgając do torebki i wyciągając długopis. - Nie musi pani odpowiadać. Proszę, tutaj jest mój numer, jeśli będzie pani chciała to proszę zadzwonić. 

Wręczyła mi serwetkę ze swoim numerem i pożegnała się z uśmiechem. Obserwowałam ją przez chwilę, aż zniknęła na parkingu. Ten dzień nie zaczął się najlepiej, ale nie traciłam nadziei, że mimo to będzie udany. Z radością wyczekiwałam już na popołudnie, gdy zamknę kawiarnię i będę mogła w końcu spędzić czas sama ze sobą. I faktycznie reszta dnia na szczęście obyła się bez niespodzianek i mogłam śmiało uznać ten dzień za udany. Kiedy w końcu dotarłam do domu od razu wskoczyłam do wanny, mimo iż za oknem wciąż było jasno. Miałam wrażenie, że cały stres w końcu odchodzi z mojego ciała. Nie wiedziałam dlaczego, ale od kilku dni chodziłam bardziej spięta niż zazwyczaj. Odetchnęłam głęboko wdychając relaksacyjna woń lawendy i bzu. Byłam tak zaoferowana swoim relaksem, że gdy zadzwonił mój telefon omal nie utopiłam się. Krztusząc się wycierałam wodę z pianą z twarzy i po omacku szukałam telefonu, który zostawiłam na szafce obok wanny. Przez załzawione oczy zobaczyłam identyfikator Belli i od razu się wyprostowałam.

- Tak, słucham?

- Sky, jesteś zajęta? - Jej głos zdradzał nerwowość i ciężki oddech.

- Coś się stało?

- Mój szef kazał mi zostać dłużej w pracy, a za godzinę Suzi kończy zajęcia plastyczne – powiedziała oddychając głęboko. - Wiem, że proszę o wiele, ale mogłabyś ją wziąć do siebie? Mama Tracy podrzuci ją do domu, ale nie może zostać sama.

Odetchnęłam lekko czując jednocześnie ulgę i lekką złość. Czasami chciałam powiedzieć nie, ale jak bym mogła? Jas nieraz już mi mówiła, że jestem za dobra dla wszystkich i ludzie to wykorzystują. Ale wiedziałam, że szef Belli jest dupkiem i nie prosiłaby mnie o to, gdyby faktycznie miała alternatywę.

- Niech ją podrzuci – powiedziałam w końcu. - Nie ma problemu, Bella.

- Dziękuję, Sky. Jesteś aniołem!

To by było na tyle z moich planów na kanapę i lampkę wina. Musiałam odłożyć swój relaks na kolejny dzień.

***

W czwartek przez cały dzień biłam się z myślami czy powinnam udać się na spotkanie organizowane przez dwie kobiety. Gdy wybiła odpowiednia godzina przez okno kawiarni mogłam obserwować jak na końcu ulicy pojawiają się samochody i dwa motocykle. Zamknęłam już lokal ale wciąż pozostałam w środku i jak ostatni stalker przyglądałam się jak inni zjeżdżają się na to zebranie. Zamrugałam zaskoczona i parsknęła śmiechem, gdy z szarego mercedesa wysiadła pani Miller, właścicielka sklepu na mojej ulicy. Skoro sześćdziesięcioletnia babka nie bała się wziąć udziału w tym spotkaniu, dlaczego ja miałam? Do diabła, może to była okazja by faktycznie zacząć żyć w tym mieście, a nie tylko egzystować gdzieś na poboczu? Z nowo odkrytą energią i odwagą zasunęłam żaluzje i wyszłam z kawiarni. Droga zajęła mi całe trzy minuty i teraz stałam przed wejściem do Lys Blanc i podziwiałam neonowy szyld. Z zewnątrz lokal sprawiał wrażenie wysublimowanego i trochę dekadenckiego miejsca. Niektórzy konserwatywni mieszkańcy uważali, że Charlie Warenne zrobiła tu burdel, ale teraz nikt nie śmiał powiedzieć tego już głośno, nawet jeżeli wciąż tak uważał. Drgnęłam na dźwięk zamykanych drzwi za sobą i odwróciłam się by spojrzeć na Roxi. Posłała mi lekki uśmiech rozpoznając mnie. Dziewczyna była starsza ode mnie i emanowała kobiecością i odwagą. Prowadziła salon fryzjerski do którego chodziłam i zawsze próbowała mnie wciągnąć w rozmowę. Czasami jej się to udawało, ale zazwyczaj tylko słuchałam jej z uśmiechem.

Grimm Reapers MC 2# Casanova | ZAKOŃCZONEOnde histórias criam vida. Descubra agora