2. Lily

9.6K 497 190
                                    

Rozdział 2

Lily

Wyczuł mój strach, moje obawy...

Wyczuł nawet to, że coś mnie gnębiło. Najwidoczniej nie potrafiłam ukryć tego tak doskonale, jak mi się wydawało i kiepska była ze mnie aktorka. Tylko, czy teraz to miało jakiekolwiek znaczenie? Byłam tu z nim. Z zupełnie obcym mężczyzną, choć paradoksalnie przyciągał mnie bardziej, niż jakikolwiek inny facet. Napawało mnie to przerażeniem, ale i dziwnym podnieceniem. Podekscytowanie nieustannie mieszało się z kołatającą się z tyłu głowy obawą.

Proponowanie seksu przypadkowo poznanemu facetowi to jak igranie z ogniem, o czym Kate oczywiście niejednokrotnie mnie poinformowała. Martwiła się o mnie i doskonale ją rozumiałam, tylko, że ja zapragnęłam podjąć decyzję sama, chociaż w tej kwestii, chociaż w kwestii własnego ciała. Miałam do tego prawo, skoro odebrano mi moją przyszłość. I mimo, że facet, który teraz tak uważnie śledził każdy mój ruch, nie wygląda na porządnego gościa, to za nic w świecie nie zmieniłabym zdania. Nadawał się idealnie, żeby pomóc mi w zrealizowaniu planu. Z pewnością nie będzie oczekiwał niczego, prócz wspólnie spędzonej nocy. Nie poprosi o numer telefonu, nie odwiezie mnie do domu.

Tacy jak on, tego nie robią.

Jego dłoń niespodziewanie dotknęła moich pleców, więc zerknęłam na niego. Na ustach bąkał mu się delikatny uśmiech.

— Zapraszam. — Drugą ręką wskazał drzwi widny, które właśnie się rozsuwały. Byłam tak zaaferowana własnymi myślami, że umknęło mi, iż dotarliśmy na miejsce.

Zanim zrobiłam pierwszy krok, wzięłam głęboki oddech.

Idź Lily, ostatni raz zdecyduj o sobie sama...

Nigdy nie narzekałam na brak pieniędzy, ale to, co zobaczyłam, gdy wprowadził mnie do swojego ogromnego apartamentu sprawiło, że przez chwilę poczułam się nieswojo. Ukradkiem zerknęłam w jego stronę. Stał tyłem do mnie, nalewając alkohol.

Czułam, że moje serce lada chwila wyskoczy z piesi.

Był niewątpliwie przystojnym mężczyzną. I do tego ogromnym. Unosiła się wokół niego dziwna aura władczości i bezwzględności, ale gdy na mnie patrzył w jego oczach dostrzegałam jedynie pożądanie, przeplatane lekkim rozbawieniem. Miałam wrażenie, że jest jak dzikie, nieokiełznane zwierzę, zamknięte w klatce pozorów i człowieczeństwa.

Niespiesznie odwrócił się w moją stronę.

— Napijesz się czegoś?

Pokiwałam głową.

— Poproszę.

Nie miałam pewności, ale raczej nie był typowym Amerykaninem. Miał śniadą cerę i czarne jak noc, lekko kręcone włosy.

— Wino? Whiskey?

— Może być whiskey.

Uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po butelkę, a ja nerwowo wodziłam wzrokiem po jego mieszkaniu. Pasowało do niego. Było ogromne i zimne. Urządzone w industrialnym stylu. Mogłabym jednak przysiądź, że nie spędzał w nim zbyt wiele czasu. Nie wyglądał na domatora.

— Proszę — powiedział, podając mi szklankę. Przyjęłam ją z wdzięcznością i od razu zanurzyłam usta w bursztynowym płynie.

Czułam na sobie jego przenikliwy wzrok. Przyglądał mi się jak małpie w cyrku, zupełnie jakby liczył, że za chwilę odstawię szklankę i zacznę robić sztuczki. Czułam skrępowanie, ale i podniecenie. Było w nim coś, co mnie pociągało, chociaż normalnie omijałam takich typów z daleka. Najbardziej przerażający dla mnie był tatuaż, który zdobił jego skroń. Kto normalny tatuuje sobie twarz?

Żona mojego ojca #1 [+18] KOREKTA!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz