Godzina Szczura cz. 2

75 3 0
                                    

III

Z komnat na szczycie wieży rozciągał się widok na połowę ogromnego miasta i znaczną część znajdującego się poza jego obrzeżami Więzienia. Lucius stał na balkonie i podziwiał – a raczej chłonął – panoramę, której od dawna nie miał okazji oglądać. Ile to już było, dwanaście lat? Niby niewiele w porównaniu z wiecznością, ale dotychczas nie opuszczał piekieł na tak długo.

Masywne kamienne mury zdawały się wyrastać z ziemi, chociaż tak naprawdę Miasto Upadłego i pałac wybudowano na długo po upadku Lucyfera, właściwie dopiero po zjednoczeniu części Kręgów. Strzeliste formacje – łudząco przypominające wieże kościołów – konkurowały z przysadzistymi, bardziej praktycznymi budynkami, a pomiędzy nimi wiły się wąskie uliczki, przez które na pierwszy rzut oka z trudem przecisnąłby się konny, o wozie nie wspominając. Nie było to jednak przeszkodą, bo wszelkie towary transportowano podziemnymi jamami, wydrążonymi przez dusze skazane na niezbyt ciężkie, długotrwałe kaźnie. Lucius sam zaproponował takie rozwiązanie, gdy obecna Naczelniczka Więzienia doprowadziła do zmian w kodeksie karnym dla śmiertelników.

Zresztą, nie było to jedyne udogodnienie, którego korzeni można było upatrywać w panowaniu Lucyfera.

Lucius słyszał za plecami krzątającą się pokojówkę – jedną z dusz lekkiego potępienia, bo obecnie to one stanowiły większość pałacowej służby – która starała się wykonać swoje zadanie jak najszybciej i nie zostać przy tym zauważoną. Demon skrzywił się, ale nie zareagował. Najchętniej odesłałby ją, ale doskonale wiedział, że wtedy kobietę czekałaby jakaś gorsza kara. Może nawet niezasłużone tortury, gdyby jej demoniczna zwierzchniczka miała taki kaprys. Nie chciał, aby z jego powodu spotkała ją niesprawiedliwość.

Kiedyś by się tym nie przejął i siłą wyrzucił kobietę za drzwi.

Był taki czas, że dusze obchodziły go niewiele więcej niż pył, a żyjących ludzi postrzegał jedynie jako źródło do regeneracji mocy, ale już od dawna ich tak nie traktował. W zasadzie sam nie wiedział, kiedy nastał ten moment, gdy śmiertelnicy z pogardzanych ulubieńców Boga stali się dla niego na nowo stworzeniami obojętnymi, a nawet równymi jemu i innym Istotom.

Czyżby to ciągłe wizyty na ziemi tak go zmieniły? Będąc Strażnikiem Paktu, towarzyszył wielu różnym ludziom, poznawał blaski i cienie ich życia, zacierając w swojej świadomości coraz więcej różnic między ich rodzajami. Teraz, po latach spędzonych z Millie, sam nie wiedział, dlaczego niegdyś widział w nich coś podrzędnego.

Tym bardziej że za młodu uganiał się za niejedną śmiertelniczką, chcąc skraść jej wiano w Rajskim Ogrodzie.

Cichy trzask drzwi wyrwał go z zamyślenia. Lucius obejrzał się przez ramię i rozejrzał po pokoju. Upewniwszy się, że został sam, oderwał dłonie od kamiennej balustrady i pozostawił za sobą piekielną panoramę.

Opuścił balkon, wchodząc do pomieszczenia przez szeroko otwarte drzwi wykonane z misternie rzeźbionego drewna i zdobione szklanymi, nieprzejrzystymi szybkami. Chociaż wydawały się źle wytopione i wielu innych wolałoby już dawno je wymienić, Lucius nie zamierzał na to pozwolić. Przypominały mu o czasach, gdy w Piekle nie prowadzono jeszcze zbyt skoordynowanej wymiany handlowej, a jedyne porządne huty szkła znajdowały się w Piątym Kręgu. Kiedy już ruszyło zamówienie dla pałacu, musiał czekać niemal pół roku, aż okna w jego komnacie zyskają prawdziwe szklane tafle, które zajęły miejsce uzyskiwanych techniką wydmuchiwania gomółek.

Niektórzy uważali, że ówczesne zacofanie nadal pokutuje. Co prawda pewnych rzeczy znanych na ziemi nigdy nie udało się przenieść czy odtworzyć, ale i tak byli mniej tradycyjni od Niebios. Po wiekach kombinacji, naginania poszczególnych zasad oraz trwających dekady próbach udało się przysposobić wszystko, czego w Piekle nie ograniczały narzucone przez Boga więzy. Więcej nie dało się już zrobić, a jeśli ktoś chciał zażyć nowoczesności i udogodnień ludzkości, mógł migrować na ziemię, mieli takie prawo wszyscy poza duszami. Zresztą, wiele młodych pokoleń tak robiło.

Czas DemonówWhere stories live. Discover now