Godzina Wilka cz. 2

53 3 0
                                    

VI

Początkowo nie czułam, żeby coś się zmieniło, jakby cały ten pakt i wizyta demona nie miały jakiegokolwiek znaczenia. Nat dalej brała leki i jeździła na pierwsze w tym semestrze zajęcia, ja siedziałam w domu i próbowałam uczyć się, żeby jak najlepiej zdać nadchodzącą maturę. Mimo szczerych chęci częściej jednak wpatrywałam się tempo w zeszyty, niż naprawdę powtarzałam materiał. Byłam zbyt rozbita oczekiwaniem na kontrolną wizytę siostry, żeby móc się skupić. Musiałam wiedzieć, czy sprzedałam duszę na darmo, czy też udało mi się wybłagać dla niej zwycięstwo nad chorobą.

Oczywiście zdawałam sobie sprawę, jakiej zapłaty oczekiwano za ewentualne uzdrowienie, jednak nie czułam ciężaru tego wszystkiego. Wolałam o tym nie myśleć i mydlić sobie oczy, że udźwignę to bez najmniejszego problemu. Przecież to wszystko miało cel, więc środki nie powinny być problemem. Trzymałam się tej myśli i wydawała się ona wystarczającym wsparciem aż do dnia, w którym Lucius zdecydował się po raz pierwszy zabić za pośrednictwem mojego ciała.

Wtedy jednak nie było już odwrotu.

Zbliżał się wieczór, szykowałam się powoli do spania, kiedy w kącie łazienki zmaterializował się Lucius. Demon wskazał łapą najpierw na mnie, a potem na lustro.

Westchnęłam, wiedząc, że chce się ze mną połączyć.

Stanęłam przed lustrem, a cień zawisnął za mną i położył łapy na moich ramionach. Poczułam lekki dreszcz, który towarzyszył zespoleniu. Nie odczułam tego podczas pierwszego dnia, bo wtedy byłam zbyt przejęta całym rytuałem, jednak każdy następny raz wiązał się z tym dziwnym, obezwładniającym uczuciem. Mrowienie rozeszło się od barków w dół, biegnąc wzdłuż kręgosłupa. Po chwili czegoś pomiędzy uczuciem strachu a rozkoszy, moje struny głosowe ponownie należały do Luciusa.

— Od kilku dni nawiązujemy ze sobą kontakt, a zespolenie zarówno dla mnie, jak i dla ciebie, staje się łatwiejsze — zaczął moim głosem, niewiele donośniejszym od szeptu. — Poznaję twoje ciało powoli, nie chcąc naruszyć delikatnych struktur ludzkiego mózgu. Byłabyś wtedy bezużyteczna, a jako puste naczynie nie przydasz się Panu. Jednak co innego zespolić się z tobą, wykorzystywać głos i wyczuwać kolejne kończyny, a co innego faktycznie wejść w ciało i nim zawładnąć. — Poczułam ciarki, zdając sobie sprawę, co demon ma zamiar przekazać. Nasze spojrzenia skrzyżowały się w odbiciu, a cień uśmiechnął się tym dziwnym, żarzącym się grymasem. — Tak, planuję dzisiaj wcielić się w twoje ciało, aby sprawdzić, jakie masz predyspozycje. Nie robię tego tylko dla siebie, jesteś zobowiązana zabijać, a do tego musisz się nastawić psychicznie. Nawet jeśli wydaje ci się, że jesteś na to gotowa, pierwsze kilka, może nawet kilkanaście osób będę zmuszony zabić za ciebie, ale za pośrednictwem twoich rąk i być może moich mocy. Dopiero wtedy będę w stanie określić, jakie zdolności opanujesz, a co za tym idzie, jakie będę mógł ci udostępniać. Zanim do tego przejdziemy, chcesz o coś spytać?

Zamilkłam na moment, czując całkowitą pustkę w głowie. O co mogłabym spytać demona, który do końca życia miał stanowić coś pomiędzy cieniem a pasożytem, stale wykorzystującym moje ciało?

O to, jak będzie wyglądało polowanie?

O jego preferencje?

A może o pieprzony ulubiony kolor?

W przeciągającej się ciszy wypełnionej powoli plączącymi się myślami usłyszałam chichot, podbity lekko demoniczną nutą, taką jak słychać zawsze u złoczyńców z kreskówek. Zorientowałam się, że to demon zwija się ze śmiechu, jednocześnie powodując, że to ja się śmiałam.

— To z kolorem było dobre — wydusiłam, jakbym faktycznie dławiła się śmiechem. — Przepraszam, ale nie mogłem wytrzymać, rozbawiłaś mnie. Dla wyjaśnienia, kiedy się zespalamy, czuję twoje myśli, dlatego wszystko słyszałem. Proszę, nie patrz na mnie, jak na pasożyta, tylko jak na współpracownika, który ma stanowić dla ciebie wsparcie i łączność z szefostwem. Rozumiem, że nie masz pytań?

Czas DemonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz