Part twenty one.

36 3 0
                                    

Po sprawnej odprawie paszportowej czekaliśmy w kawiarence na wejście do samolotu do ostatniej chwili. Chłopaki wraz z Jessie mieli niezły ubaw, kiedy próbowałam odczytać z tych ekranów destynacje, do której mogliśmy lecieć. Na moją niekorzyść przemawiało to, że lecieliśmy z Heathrow, a stąd latają samoloty do prawie każdego miejsca na świecie.

- Miami?

- Nawet nie próbuj zgadnąć, nie uda Ci się. – Mruknął Hero, kiedy po raz kolejny próbowałam zgadnąć. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, a on cmoknął mnie w czoło.

- Ugh, to takie niesprawiedliwe. Nawet nie dostałam karty pokładowej, tylko jakiś głupi kod QR na bramki.

Po kolejnym kwadransie i wymienieniu kilku miast, wreszcie zaczęliśmy się zbierać.

- Dobra, już nie możemy więcej unikać, dokąd lecimy siostra. – Odezwał się Liam, kiedy kierowaliśmy się w stronę bramek. – To bramka 21N.

- Dubaj?! – Krzyknęłam, a kilka osób obróciło się w naszym kierunku. – Żartujecie ze mnie w tym momencie? Przecież wymieniłam Dubaj i inne emirackie miasta tak ze dwa razy?

- Wybacz kochanie, ale nie mogliśmy potwierdzić. Nie było by zabawy. – Mój chłopak próbował mnie objąć, lecz szybko się wymknęłam i poszłam do Pań, które wpuszczały do rękawa.

Po zjedzeniu posiłku i deserze, wreszcie miałam chwilę, aby odpocząć. Lecieliśmy Emirates w pierwszej klasie, więc byłam totalnie zachwycona. Spojrzałam się na mojego chłopaka, który już drzemał. Był dosłownie taki uroczy. Po drugiej stronie samolotu siedzieli Jessie i Liam. Zdziwiło mnie, że mój braciszek wziął ją jako osobę towarzyszącą. Czyżby znowu coś ukrywał przede mną? Będę totalnie dumna z niego, jeśli w końcu się ustatkuje i nie będzie sprowadzał panienek na jedną noc.

Weszliśmy do pięcio-gwiazdkowego hotelu Burj Al Arab Jumeirah. Musiałam się dosłownie powtrzymać, aby moja szczęka nie znalazła się na podłodze. Tak się działo od momentu wylądowania na lotnisku i jazdy taksówką. Totalnie nie byłam przyzwyczajona do takich luksusów. Fiennes podszedł do recepcji i zaczął załatwiać wszystkie formalności związane z pobytem i naszymi pokojami. Po kilkunastu minutach przyniósł klucze. Jeden komplet przekazał dla Liama i Jess.

- No to do zobaczenia za trzy tygodnie siostra. – Przytulił mnie na pożegnanie, a z brunetem przybił piątkę.

- Co? – Pisnęłam.

- Liam będzie w tym samym hotelu, ale nie będzie nam przeszkadzał. Jessie też nie będzie przeszkadzać.

- Okej? – Zdziwienie nie opuszczało mojego wyrazu twarzy.

Fiennes wziął mnie na ręce, a ja po cichu zaczęłam się śmiać. Nasze bagaże zostały zabrane przez lokaja. Gdy znaleźliśmy się w windzie spojrzałam w jego oczy. Uwielbiałam jego zieleń i to jak czułam się zrelaksowana patrząc w nie. On natomiast nie tracił czasu i namiętnie zaczął mnie całować.

- Ugh, pieprzone windy. – Powiedział, kiedy dzwoneczek oznajmił nam, że znajdujemy się na naszym piętrze.

Nasz apartament na najbliższe dni był jak mini mieszkanie. Nie zdziwiłam się jak zobaczyłam nawet wyposażenie kinowe, a w łazience jacuzzi. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie sypialnia. Była z oknami sięgającymi od podłogi do sufitu, przez które można podziwiać wspaniałą panoramę Zatoki Perskiej. Tiffin od razu rzucił się na łóżko, jakby to wszystko wokół było dla niego chlebem powszednim. Stanęłam w progu i patrzyłam na debila. Po chwili się zorientował się, że stoję w drzwiach i go obserwuje.

- Lamka, co jest?

- Wszystko jest takie wow, na bogato. Po prostu nie przywykłam aż do takiego luksusu.

- To dopiero początek. – Pociągnął mnie na siebie, opadłam na niego, a on wykorzystał okazję i mnie pocałował.

- Chodź na plaże, będzie piękny zachód słońca. – Powiedział po kilkudziesięciu minutach wspólnego leżenia.

Po kilkunastu minutach marszu doszliśmy na prywatną plażę, która należała do hotelu. Było totalnie gorąco nawet jak na wieczorową porę. Więc totalnie nie byłam zdziwiona, że praktycznie byliśmy sami. Nadal byłam oczarowana wszystkim, co się wokół mnie znajdowało i rozglądałam się jak dziecko. Nawet nie zauważyłam, kiedy brunet wyciągnął małe pudełeczko z logiem Tiffaniego.

- Lea, skarbie, tak dużo wydarzyło się podczas tych ostatnich tygodni. Wiesz, że zależy mi na Tobie i bardzo Cię kocham. – Otworzył pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik z literką H. – Zostaniesz oficjalnie moją dziewczyną?

W moich oczach, jak przystało na totalną romantyczkę, zebrały się łzy. Byłam zaszokowania i jednocześnie najszczęśliwsza w życiu. Jeśli to nie były jeszcze oświadczyny to nie wiedziałam jak je przeżyje. Bo to już było dla mnie zbyt dużo.

- Tak, – szepnęłam, bo to jedyne, na co było mnie stać w tym momencie.

Pocałował mnie namiętnie, a ja oddawałam każdy pocałunek z miłością do niego. Nie mogliśmy zbytnio okazywać uczuć w miejscach publicznych. W końcu znajdowaliśmy się w islamskim kraju, gdzie takie rzeczy były zakazane.

- Kocham Cię. – Mruknęłam, kiedy ostrożnie wyjął naszyjnik z opakowania i delikatnie zapiął mi go na szyi. Musnął przy okazji mój kark. - Dziękuje, jest przepiękny. – Powiedziałam, całując go w kącik ust.

- Ale nie tak piękny jak ty, moja ślicznotko. – Pocałował mnie w nos.

Obejrzeliśmy zachód słońca do końca. Siedziałam wtulona w jego ciało. Wraz ze zniknięciem słońca za horyzontem zaczęło robić się tak jakby troszkę chłodniej.

- Zbieramy się kochanie? – Zapytałam, odwracając głowę w jego stronę.

- Jasne.

Spacerkiem udaliśmy się w kierunku wejścia do hotelu. W drodze do apartamentu rozmawialiśmy, co będziemy robić przez ten czas tutaj. Poza zobaczeniem miasta i akwarium nie miałam żadnych planów. W sypialni dosłownie wszędzie stały zapalane świece i wszystko było obsypane płatkami róż. W powietrzu unosił się zapach truskawek, a na toaletce stał schłodzony szampan.



I can be everything u want | Hero Fiennes TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz