Rozdział 41: Kwiat

Comincia dall'inizio
                                    

Akes zaś miał na sobie te same spodnie, które nosił na uroczystości dla Artemis, mając w nie włożone prostą, szarą bluzkę z rękawami podwiniętymi do łokci, wokół bioder nosząc zawiązaną bluzę w kolorze niebieskoszarym, a do tego buty na rzepy w identycznym kolorze.

Athena niewiele zmieniając, miała na sobie ten sam strój, sukienkę, w którą kilka dni wcześniej osobiście przywitała siedzące za nią kuzynostwo na Ryloth.

Gdy zaparkowała śmigacz, grupa dotarła już do zalesionej części pobliża miasteczka. Zostawiając śmigacz przy jednym z drzew, Athena poprowadziła Artemis i Akesa pomiędzy drzewami.

Nie minęło dużo czasu, gdy dotarli do opustoszałej powierzchni między drzewami, która wypełniona była wyłącznie niewielkimi kępkami roślin, trawy, czy własnoręcznie zasądzonymi kwiatami przy niskich, niedużych kopcach wielkości człowieka.

Twi'lekanką stanęła przy większym kopcu, który wyróżniał się spośród innych tym, że choć nie był wysoki, był dłuższy i szerszy niż mniejsze, które rzucały się w oczy w pobliżu.

Zatrzymując się spojrzała na Artemis i Akesa, których wzrok utkwił na tymże kopcu.

Brązowowłosa dwudziestopięciolatka uklękła przy krawędzi kopca, wsuwając palce dłoni w usypaną na nim ziemie, drugą opierając o udo.

Akes podszedł do kuzynki jedną ręką obejmując ją, po czym tak, jak ona uklęknął tuż obok niej. Jedno jego ramie nadal ją obejmowało, zaś drugą dłoń chłopiec położył na kopcu, gdy Athena wciąż stała nad nimi.

Wokół kopca rosły niewielkie, różnokolorowe kwiaty, nie wyglądające na stare. Kilka z nich, nieco większych wyrosło także na kopcu, także wyglądających na świeże i zadbane.

Athena: Choć tyle mogłam zrobić.

Artemis: To i tak dużo.

Akes: Czyli mówisz, że przez tyle czasu oni nie mieli grobu?

Artemis: Algea obiecała... była umowa! Byłam taka głupia, że choć przez chwile wierzyłam, że ona to zrobi.

Akes: To nie twoja wina. Żadne z nas tamtej nocy nic nie mogło zdziałać. Byłabyś z tym sama.

Athena: Pochowano ich razem w płytkiej mogile kawałek stąd, dalej od cmentarza. Po tym, gdy wróciłam, zaprowadzono mnie do tej mogiły i powiedziano, czyja jest. Od razu dopilnowałam, by ekshumowano ich ciała i pochowano w tym miejscu, wspólnie. Pośród naszych.

Artemis: Oczywiście. Byli rodziną. To dobrze, że leżą razem.

Akes podniósł wzrok tak, by popatrzeć na mniejszy z kopców znajdujący się za tym, przy którym klęczał.

Akes: Dziękuje, że wybrałaś to miejsce. Tak blisko grobu mojego ojca. Mama chciałaby być pochowana blisko niego. A tak? Też chociaż wszyscy są blisko siebie.

Athena: Myślałam najpierw, czy nie wybrać miejsca blisko mojej babki i waszych wspólnych dziadków—

Artemis: Dobrze zrobiłaś. Dziadkowie i tak są razem. Poza tym, ciocia na pewno chciałaby być pochowana blisko tego, którego kochała. Przynajmniej i moi, i jego rodzice są pochowani przy sobie. Podjęłaś dobrą decyzje.

Akes: Dziękujemy, że zadbałaś o ich pochówek.

Athena: Dałam im taki, na jaki zasłużyli. Z szacunkiem, jako jedni z nas. A nie jak wyrzutki, jak uczyniła to Algea. Teraz jest tak, jak powinno być.

Artemis podniosła się, obejmując dłonie przyjaciółki.

Artemis: Dziękuje. Nasza rodzina ci tego nigdy nie zapomni.

Jedna z nich - Część I (The Bad Batch x OC) (Gwiezdne wojny Fanfiction)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora