V

341 5 0
                                    

Cały świat w mojej głowie wirował, mój sen był tak płytki, że każdy szelest najmniejszy ruch powodował moją pobudkę, nie znoszę działania alkoholu, noc minęła jak sekunda ani się obejrzałam a za, okna wydobywały się promienie radosnego słońca, ciepło które od niego biło uniemożliwiło mi dalszy sen. Dlatego podniosłam się, aby napić się łyka wody i przy okazji sprawdzić godzinę, na zegarku widniała godzina 5:55, a na ekranie mojego telefonu widniały nadal dwa powiadomienia z poprzedniej nocy, nie widziałam co mam zrobić?. Oddać obserwacje czy jednak nie, nie chciałam nad tym dłużej myśleć postanowiłam, że przejdę się na spacer bo i tak nie mam co robić a nadmierne myślenie nie dawało mi spokoju. Od poprzedniego związku minęło już ponad pół roku, a ja nadal miałam te gorsze dni w których nikt mnie nie rozumiał, szczerze ja siebie w tym czasie również, miewam takie dni co jakiś czas, nie chce wtedy wychodzić, rozmawiać ani, cokolwiek   innego robić z ludźmi, zwyczajnie nie mam na to siły w takie dni. Pedri oraz tata za dobrze mnie znali i widzieli, że maja nie wchodzić w interakcje ze mną podczas tych „słabych" dni...

Postanowiłam w końcu wstać, ponieważ i tak nie dałbym rady już zasnąć, postanowiłam ubrać czarne leginsy, oraz obcisły biały top na dworze przebijały się ciepłe promienie słoneczne, ale nie było na tyle ciepło, aby wyjść w krótkim rękawku wzięłam bluzę, postanowiłam jeszcze spiąć włosy klamra aby, było mi wygodnie wzięłam słuchawki ubrałam buty i wyszłam z domu.

Po wyjściu  z domu, moim oczą ukazało się malownicze niebo, pospiesznie ruszyłam przed siebie nawet nie myśląc gdzie idę, nie znałam jeszcze na tyle dobrze Barcelony, ale moim celem była plaża, chciałam tylko na niej usiąść włączyć muzykę i o niczym już nie myśleć.

Trochę pospacerowałam, dotarłam na moje miejsce docelowe. Plaże w Barcelonie były tak piękne... Postanowiłam usiąść na piasku, był tak ciepły i przyjemny w dłoniach, po chwili wy moich uszach dudniła już tylko przyjemna muzyka. Niestety moja sielanka nie potrwała zbyt długo, ponieważ na moim ramieniu poczułam duża dłoń i pospiesznie się obróciłam.-To znowu on Pablo Gavira czemu on jest wszędzie.-naprawdę nie miałam ochoty na rozmowę z nim.

-Cześć co żmija robi o tak wczesnej godzinie na plaży-powiedział to z dużym uśmiecham na twarzy, lecz lekko jeszcze zasypanymi oczami.

-Nie mam ochoty dziś na rozmowy z ludźmi, tym bardziej z tobą ego topie.-wrednie odpowiedziałam na jego słowa, szatyn miał skwaśniały wyraz twarzy.

-Mogłabyś okazać trochę szacunku i empatii do drugiego człowieka.- widziałam wyraźnie ze moje słowa wyprowadziły go z równowagi.
-1:0 Gavira...

-No niewiem nie darzę cię wielka sympatia ani empatia, na to trzeba sobie zasłużyć.- czułam ze odgryzłam się 18-sto latkowi, lecz w jednej chwili uderzył we mnie ten stan w którym on mógł mnie jako ostatni zobaczyć.

-Nie wierze, dlaczego akurat teraz, teraz muszę mieć napad płaczu.-w jednej chwili moje oczy zalały się łzami, gdy obok był ten arogant nie wiedziałam co robiąc, szybko wytarłam łzy z policzków, nie chciałam żeby to widział a, jednak zauważył...

-Czyżby Sofia Molière pokazała właśnie słabość niedorzeczne.- powiedział to jakby było to żartem, że właśnie mam napad płaczu, i to jego cholerne uczepienie się mojego drugiego nazwiska, nie mogłam wydusić z siebie słowa, obróciłam głowę w jego stronę a nasze tęczówki sie spotkały. Jego oczy całe zaspane i pełne arogancji, moje całe opuchnięte i zmęczone.

-Sofka-zamarlam SOFKA co to jest za zdrobnienie okropnie brzmi.- co sie stało myślałem, że ty udajesz i chcesz wzbudzić we mnie poczucie winy, przepraszam... w jednej chwili szatyn uklęknął przy mnie i mnie przytulił, w końcu po pół roku czułam spokój i docenienie, było to tak kochane.

recuperar mi fe | Pablo GaviWhere stories live. Discover now