I

405 4 0
                                    

-Buenos días, por favor levántate, estamos aquí. Były to słowa które dobiegały do moich uszu jak przez mgłe, nagle otworzyłam swoje zmęczone oczy i zobaczyłam stewardessę przede mną która próbowała wybudzić mnie właśnie tymi słowami. Moje myśli były jak-jezu jaki wstyd jak mogłam zasnąć i dopuścić do tego aby pracownica firm lotniczych musiała mnie budzić. Natychmiastowo przeszłam do realnego świata przeprosiłam za całe zajście pracownice i pospiesznie zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z samolotu. Czułam się bardzo zawstydzona moje serce kołatało z duża prędkością. Cóż byłam taka osoba która przez swój stan psychiczny przejmowałam się dosłownie mała drobnostka...
Pospiesznie weszłam już na lotnisko gdzie czekali bliscy innych rodzic, za to na mnie czekał mój tata którego nie widziałam od 5 lat z powodu rozwodu moich rodziców był to dla mnie dość ciężki okres życia, najczęściej wyglądał tak ze płakałam całe dnie od kiedy tata się wyprowadził do Barcelony, od zawsze miałam lepsze relacje z tata ale nie mogłam zdecydować z kim będą mieszkasz, ponieważ w Francji chodziłam do jednej z najlepszych szkół i nie chciałam tego zaprzepaszczać, nigdy również nie miałam prawdziwej przyjaciółki jednakże była ta jedna osoba przez która, moje dni były swietlane oraz, radosne była to dziewczyna o imieniu Emi niestety ona mieszkała większość życia w Barcelonie przyjeżdżała jedynie do Francji na wakacje do swojej przekochanej staruszki  dlatego nasz kontakt był czasem lepszy a czasem wręcz go nie było, każdy dzień bez Emi przytłaczał mnie czułam się dosyć zakłopotana, jednak gdy kontakt się pojawiał moje serce wtedy czuło ze żyje i zapominałam o najgorszych sytuacjach mojego „okropnego życia"

-SOFII-usłyszałam donośny krzyk w moja stronę który wyrwał mnie z myśli, obróciłam swoje ciało o 180stopni, moim oczą ukazał się mój  ukochany tatuś, zawsze tak się cieszyłam gdy go widziałam wzięłam nogi za pas i podbiegłam do mojego rodziciela, jednakże w biegu zobaczyłam osobę towarzysząca mu. W oddali zobaczyłam ze to Pedri mój ukochany głupiutki kuzyn, oczywiście jeden z ulubionych. Szybko do nich podbiegłam i wtuliłam się w nich najbardziej jak mogłam-Ale mi ich brakowało w swoim życiu.

-Dzień Dobry córeczko- odezwał się Xavi, witamy w słonecznej Barcelonie mam nadzieje ze ci się tu spodoba. Odpowiedziałam szybko i zwięźle radosnym głosem-Tato z tobą każda chwila tutaj będzie najlepsza, oczywiście nie zapominając o Pedro-lekko pod nosem się zaśmiałam.

-No kuzyneczko ale wyrosłaś-odezwał się męskim głosem Pedri, zawsze uwielbiałam jego dykcje była taka łagodna i przyjemna dlatego tak bardzo kochałam z nim na każdy temat rozmawiać, chłopak znał się na rzeczy haha
-Ty również mój ulubiony kuzynie nie mogę się doczekać aż będę ci gadać całymi dnami o problemach a ty będziesz ich namiętnie z zaciekawieniem słuchał-odpowiedziałam posyłając mu uśmiech który bił ode mnie, oczywiście Pedri to odwzajemnił.

-No dzieciaki-przerwał nam roześmiany Xavi,
czas już się pakować do samochodu. Ponieważ mamy dziś ważny trening prawda Pedri.?
Chłopak lekko odkiwnął głowa aby pokazać ze rozumie.
-Nie mogę się doczekać-szybko wymamrotałam to z swoich ust. Xavi ruszył już do samochodu,  a za nim ja z Pedrim targający moje walizki i lekko podśmiechujący się pod nosem.

Gdy już zasiedliśmy do auta ja usiadłam z tylu aby podziwiać piękno Barcelony, które mi osobiście zabierało dech w piersiach czułam się tutaj jak w domu. W całym aucie przez praktycznie cała drogę do miejsca docelowego dudniła głośna hiszpańska muzyka ,jednakże jeden z panów obecnych w samochodzie postanowił przekręcić pokrętło i ściszyć muzykę do tego tonu aby moc trochę porozmawiać.
-Opowiadaj co się działo u ciebie w Francji- usłyszałam to zdanie, automatycznie mój  humor się lekko pogorszył, na mojej twarzy nie widniał już żaden uśmiech a oddech lekko zwolnił.- Było okej nie lubię mówić o tym co działo się w Francji, mój ojciec wiedział ze przeszłam tam dużo przez chłopaka, do tego depresja, stany lękowe i inne rzeczy, dlatego tak bardzo nie lubiłam Francji.
-Rozumiem może kiedyś mi opowiesz-odpowiedział chłopak siedzący na miejscu pasażera. Natomiast ja założyłam swoje słuchawki natychmiastowo gdy zakończył swoją wypowiedz, chciałam dalej cieszyć się z tego ze tu jestem i oczywiście tak się stało, gdy tylko znów w moich uszach wybrzmiewała moja ulubiona playlista, na mojej twarzy znów pojawił się ten szczery uśmiech cieszący się ze jestem tu właśnie w Barcelonie.

Po około 40 minutach podróży, moim czekoladowym oczą ukazała się, piękna biała elegancka willa w końcu co się dziwić jeżeli mój rodziciel jest trenerem FC Barcelony i zarabia miliony-zaśmiałam się sama do siebie pod nosem przez co mój wzrok Pabla się zderzyły, po chwili ciszy patrząc się na siebie wybuchliśmy śmiechem i weszliśmy pospiesznie do domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

HEJJ DZIŚ DŁUŻSZY ROZDZIAŁ NARAZIE SPOKOJNIE ALE POTEM BĘDZIE SIĘ WIĘCEJ DZIAŁO POTRZEBA JEDYNIE CZEKAĆ. WYSYŁAM WAM BUZIAKI DO NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU 😘

recuperar mi fe | Pablo GaviWhere stories live. Discover now