Rozdział dwudziesty pierwszy

Start from the beginning
                                    

Nagranie jest naprawdę brutalne. Widać na nim wyraźnie, jak na wpół przemieniony wilkołak – nie wiedziałam, że coś takiego jest w ogóle możliwe – w szale rzuca się na wampira i zaczyna rozrywać go na strzępy gołymi rękami. Wampir drze się jak opętany, ale nawet nie próbuje się ruszać, gdy wilkołak warcząc, pozbawia go życia. Krew leje się na wszystkie strony i bryzga aż na kamerę. Słyszę paskudny bulgot, gdy zalewa ona także gardło wampira.

Przyglądam się temu z niedowierzaniem, z otwartymi ustami. Nagranie wreszcie się kończy, ale jeszcze przez chwilę w gabinecie panuje cisza.

– Skąd to masz? – pyta w końcu nieswoim głosem Hardy.

– Jest, kurwa, wszędzie – odpowiada głucho Remy. – Hula w internecie. Ktoś wrzucił to nagranie dosłownie z pół godziny temu.

Nogi nie chcą mnie utrzymać w pozycji pionowej, więc z powrotem opadam na krzesło. Wciąż jednak nie mogę pozbyć się sprzed oczu widoku zdeformowanego wilkołaka rozrywającego na żywca ciało wampira.

– Co to było? – pytam płaskim głosem. – Ten wilkołak...

– To był Milton Edwards w niekontrolowanej przemianie – wyjaśnia Remy.

Podnoszę na niego pytający wzrok. Remy wzdycha.

– To się bardzo rzadko zdarza – wyjaśnia. – Duża ilość narkotyków może doprowadzić wilkołaka do utraty kontroli nad własnym ciałem. A także nad przemianą. Część wilkołaka pozostaje wtedy ludzka, a część, cóż... przybiera zwierzęce kształty.

Robi mi się niedobrze.

Więc to stało się z młodym wilkołakiem, którego znaleźliśmy martwego w zaułku. Ktoś podał mu coś, od czego chłopak stracił nad sobą kontrolę. To coś na nagraniu... Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Stało na dwóch ugiętych łapach, miało pokryte futrem ciało i wydłużony pysk wyrastający z ludzkiej głowy. Jakby poskładano wilka w sylwetkę przypominającą człowieka.

Absolutnie przerażające.

– Kurwa – słyszę głos Duke'a. – I co teraz?

– Ian zwołuje konferencję prasową – informuje Remy. – Muszę tam z nim być. Chce wyjaśnić ludziom, że to nie jest to, czego normalnie mogą spodziewać się po wilkołakach. Pewnie nie mamy jeszcze raportu z toksykologii, więc musimy poradzić sobie inaczej.

Spogląda na mnie. Dopiero po chwili zaskakuję, w takim nadal jestem szoku.

– Chcesz mnie zabrać ze sobą?

– Nie ma mowy – wtrąca Duke, a ja nie mam nawet siły się na to oburzyć. – Nie będziesz wplątywał w to JJ jeszcze bardziej, niż już to zrobiłeś. I tak niepotrzebnie znalazła się w centrum zainteresowania!

– Uwierz, gdyby to ode mnie zależało, nie prosiłbym o to – cedzi Remy. – Ale robię to na wyraźne polecenie mojego alfy. Nie mamy dowodów świadczących o tym, że wampir albo wilkołak byli pod wpływem środków odurzających... poza słowami medium. Masz dobrą reputację w mieście, uwierzą ci.

Kiwam głową.

– Zrobię to.

– Nie! – protestuje ze złością Duke. – JJ, zastanów się, co robisz. Już raz zostałaś porwana przez to, że się wtrącasz w tę sprawę! Znowu postawią cię na świeczniku!

Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze, ale nie zamierzam z tego powodu tchórzyć.

– Masz pojęcie, co się stanie po tym nagraniu? – pytam, przenosząc wzrok na Duke'a. – Pieprzone polowanie na czarownice. Nikt nie uwierzy, że wilkołaki są stabilne. Ktoś musi im wyjaśnić, jak to wygląda naprawdę. Pewnie i tak mi nie uwierzą, ale nie mogę stać z boku i bezczynnie się przyglądać. Więc tak, zrobię to.

Wilcze wizje | Nieludzie z Luizjany #4 | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now