Rozdział pierwszy

5.9K 724 209
                                    

Obiecałam weekendowy minimaraton na dobre rozpoczęcie tekstu, więc robimy tak: drugi rozdział w piątek o północy, trzeci w sobotę, a czwarty w niedzielę. Indżojcie i koniecznie komentujcie, bo jestem bardzo podekscytowana publikacją historii Remy'ego i muszę wiedzieć, co o niej myślicie! <3

___________________________________

Spotkania z byłymi to najgorsze, co może przydarzyć się dziewczynie. A kiedy w dodatku ten były jest facetem, któremu kiedyś przysięgało się przed urzędnikiem miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a potem on tę przysięgę złamał, jest to podwójnie trudne.

Zgodziłam się na to jednak, więc nie mam dużego wyboru. Umawiam się z Dukiem w High & Low, barze jego siostry Tabby, w którym nie byłam od dawna, a który powinnam odwiedzać częściej, biorąc pod uwagę, że Tabby to moja przyjaciółka.

Ona jednak rozumie sytuację i nigdy na mnie nie naciska.

Kiedy wchodzę do środka i przeciskam się między klientami do stolika, który zajęła nam Tabby, dochodzę do wniosku, że to z jej strony bardzo miłe, że nie zerwała ze mną po wszystkim kontaktu. W końcu Duke to jej starszy brat i zrozumiałabym, gdyby stanęła po jego stronie, mimo że nasz rozwód nastąpił wyłącznie z jego winy. Tabby jednak, choć nie odcięła się całkiem od brata, wyraźnie postawiła granice. Wspierała mnie przez cały ten czas, gdy Neve, mojej najbliższej przyjaciółki, nie było w mieście i nie chciałam jej zawracać głowy swoimi problemami. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo byłam złamana po tym, co się stało, i zrobiła wszystko, żebym ponownie stanęła na nogi.

Od mojego rozwodu minął rok i powoli otrząsam się z tego wszystkiego i wracam do normalności. I właśnie teraz Duke, który już raz złamał mi serce, wraca do mojego życia, najwyraźniej uznając, że nie ma jeszcze dość. Jestem jednak pewna, że tym razem mnie nie zniszczy.

– Hej, dotarłaś! – Na mój widok Tabby zrywa się od stolika i obejmuje mnie mocno. – Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym upozorowała twoją śmierć i wywiozła cię z miasta?

Śmieję się i odsuwam od niej na szerokość ramion.

– Wszystko w porządku – zapewniam. – Dam sobie radę.

Tabby posyła mi krytyczne spojrzenie.

– Ale pamiętasz, że jestem empatką, nie? – rzuca. – Nie wciśniesz mi tego kitu, Pepper. Doskonale wiem, jakie uczucia się w tobie kłębią, i nie powiedziałabym, że wszystko jest w porządku. Po cholerę się w ogóle na to zgodziłaś?

Bo jestem miękką fają.

Tak naprawdę to nie, nie jestem, po prostu nie potrafię odmawiać przyjaciołom, gdy proszą o pomoc. Neve potrzebowała pomocy z partnerką jej szwagra, Cassie, i wymagało to interwencji Duke'a, a tylko ja mogłam to załatwić. Duke w zamian zażądał rozmowy, bo unikałam go na całego, odkąd wrócił do Nowego Orleanu (co nie było łatwe, zważywszy, że właściwie pracujemy w tym samym budynku). Więc oto jestem.

– Może tego potrzebuję, żeby ostatecznie zamknąć ten rozdział. – Wzruszam ramionami. – To tylko Duke, Tabby. Dam sobie radę.

Przyjaciółka spogląda na mnie z troską.

– Dobra. Ale nie będę cię winić, jeśli zamówisz Blue Angel. Natychmiast tu przyjdę i go uśpię, żebyś mogła zniknąć, niezależnie od tego, że to mój brat.

Wspominałam już, że uwielbiam Tabby?

Przyjaciółka spogląda na coś ponad moim ramieniem, po czym rzuca mi znaczące spojrzenie. Wiem, co to znaczy. Przyszedł.

Ulatnia się, najwyraźniej nie chcąc mieć w tej chwili do czynienia z bratem. Z trudem się powstrzymuję, żeby jej nie zawołać i nie poprosić o obecność przy tej rozmowie. To nie byłoby w porządku. Nie chcę stawiać jej między młotem a kowadłem.

Wilcze wizje | Nieludzie z Luizjany #4 | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now