48

155 12 0
                                    

Ratusz Gallier to wysoki budynek o architekturze w stylu greckim. Bliźniacze banery z napisem „Zachowanie naszej przeszłości, tworzenie naszej przyszłości" wiszą po obu stronach attyk budynku. Wzdłuż schodów prowadzących do głównych podwójnych drzwi znajdują się małe latarnie z dyni. W końcu Halloween już za niecałe dwa tygodnie.

- Włamujemy się i wchodzimy - mówi krótko Voldemort. "Jeszcze raz."

Harry przewraca oczami i mamrocze coś pod nosem, co brzmi jak „jakbyś miał moralność". — W porządku — mówi. – Sophie przeszła przez tylne wejście. Nie możemy użyć mojej peleryny-niewidki, bo jest za mała dla nas obojga, ale możemy przeszukać biura na pierwszym i drugim piętrze. Sophie powiedziała, że ​​biuro burmistrza to narożny apartament na drugim piętrze, więc zacznijmy tam.

Korytarze w żaden sposób nie są opuszczone – Voldemort nie czuje się tak, jakby „włamywali się i wchodzili", naprawdę. Obywatele kręcą się wokół holu, a pracownicy i stażyści chodzą tam iz powrotem z biur i sal konferencyjnych. Voldemort i Harry prawie wtapiają się w swoje mugolskie ubrania i dopóki nie gapią się ani nie wyglądają zbyt wścibsko, miejmy nadzieję, że nie zostaną złapani.

W każdym razie Harry umieszcza na nich obu tabliczkę informacyjną.

Ich podróż do biura burmistrza jest rozczarowująca. Harry Alohomora otwiera każdą zamkniętą szufladę i szafkę, ale wszystko, co znajduje, to akta związane z pracą i szkice przemówień burmistrza.

„Gdzie to może być?" – pyta rozczarowany Harry. „Jeśli burmistrz w jakiś sposób ukrywa raport z autopsji, aby chronić pana Turnera przed dalszymi działaniami prawnymi, gdzie miałby go ukrywać, jeśli nie w tym biurze?"

„Może dlatego, że to miejsce jest zbyt oczywiste" — przypuszcza Voldemort. „Być może jego pracownicy często to organizują i reorganizują.

— Prawdopodobnie — sapie Harry. „Merlinie. Jeśli nie tutaj, to gdzie indziej może być? Ten budynek jest ogromny.

Voldemort nuci. Gdyby był burmistrzem i miał coś do ukrycia, gdzie w tym budynku by to ukrył? „Pokój nagrań" — myśli na głos. „Z mnóstwem nietkniętych plików, starych zapisów, których nikt już nie sprawdza. Włożyłby go do zwykłej teczki, wciśniętej między inne, które wyglądają tak samo, i pomyślałby, że nikt nie zadałby sobie trudu, by to sprawdzić".

Harry rzuca mu dziwne, przeciągające się spojrzenie. Oczy mu się świecą, jakby chciał coś powiedzieć. Jakby był zaskoczony, dumny z niego, czy coś. Ale jego wzrok szybko się zamyka. — W porządku — mówi Harry. „Chodźmy poszukać pokoju z nagraniami".

___

Znajdują taki pokój na końcu korytarza gabinetu burmistrza. - To musi być tutaj – mówi stanowczo Voldemort. „Mam co do tego przeczucie".

— Skąd możesz być taki pewien? Harry zastanawia się, kiedy chodzą po zakurzonym pokoju z nagraniami. Wzdłuż półek stoją rzędy skrzyń wypełnionych szarymi teczkami. „I Boże, musi tu być ponad tysiąc akt".

Voldemort zaczyna od najbliższej skrzyni. Wypełniona jest aktami z planami architektonicznymi nowej szkoły podstawowej w powiecie. Wzdycha i odkłada go.

"Tomek?" słyszy wołanie Harry'ego zza jego pleców. Ale Harry obecnie nie przegląda żadnych akt. Harry patrzy na niego. „Czy w młodości byłeś kiedykolwiek... karany... za bycie gejem?"

Voldemort prawie się wzdryga, szybko wygładzając rysy. „Skąd to pytanie?" śmieje się, wyglądając na niewzruszonego.

Wzrok Harry'ego jest nieubłagany. Porozumiewawczy.

Przejdźmy na Drugą Stronę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz