30

7.1K 567 90
                                    

- Halo, jesteś tam? - Zapytała dziewczyna znudzonym głosem. Nie odpowiedziałam, otworzyłam drzwi od łazienki i weszłam do niej bez żadnego skrępowania. Luke odwrócił się do mnie zdziwiony, miał obwiązany ręcznik w pasie i szczoteczkę do zębów w ustach. Rzuciłam w jego stronę telefonem, nie martwiąc się tym, że prawie zaliczył spotkanie bliskiego stopnia z lustrem. Mój wzrok zatrzymał się na jego oczach, nigdy nie widziałam takiej pustki.

Pokręciłam tylko głową i wyszłam, będąc z powrotem w pokoju założyłam buty i kurtkę, wyszłam.

Nie wiedzieć czemu, gdzieś w środku, czułam, że on wcale nie skończył tego rozdziału w swoim życiu. Było mi niesamowicie smutno, byłam zawiedziona, trochę zła, ale przede wszystkim, zraniona. Nie wiedziałam gdzie iść, czułam zbierające się łzy w kącikach oczu. Możliwe, że Anastasia chciała się skontaktować z Luke'iem z jakiegoś błahego powodu. Nie wierzyłam w to.

Myślę, że nawet gdyby dziś, stanęła w progu waszego pokoju, dalej byłby gotów spełnić jej każde życzenie.

Znalazłam się na ławce przed akademikiem. Było ciemno i mrocznie. Wokół nie było śladu ludzi, ale to dobrze. Po raz kolejny przekonałam się, że nie należy się do nich przywiązywać.
Zadzwonił mój telefon, nie zdziwiłam się widząc imię mojego jeszcze chłopaka. Próbował skontaktować się ze mną niezliczoną ilość razy, ale nie miałam ochoty na rozmowy. Raz za razem, przez mój umysł przelatywały nikłe wspomnienia z Brooks'em. Pierwsze spojrzenie, pierwszy uśmiech, pierwszy dotyk, pierwszy pocałunek. Byłam przybita, bo nie chciałam wierzyć, że cokolwiek mówił, mogłoby to być kłamstwem. Wiem co myślicie, może niepotrzebnie histeryzuję, ale uczucie zagrożenia za bardzo przejęło kontrolę nade mną.

Podniosłam się.

Zaczęłam stawiać pojedyncze kroki, patrząc prosto przed siebie. Wyłączyłam myślenie, skupiając się na drobnych szczegółach przyrody. Coś zaszeleściło w krzakach, usłyszałam pomruk, księżyc odbijał się od pokrytego pozostałościami po deszczu chodniku. Pociągnęłam nosem, czując piekące zimno na policzkach.
Telefon przestał dzwonić, odblokowałam ekran i zajrzałam do listy kontaktów. Przez moje usta przemknął cień uśmiechu. Nie płakałam.

- Zabierz mnie do domu.


Siedziałam w dużej bluzie mojego brata i jego dresach na kanapie pijąc gorącą czekoladę. Był poranek, dokładnie 10. Z perspektywy czasu zdałam sobie sprawę, że mogłam nie dzwonić. Tylko niepotrzebnie postawiłam połowę rodziny na nogi bo miałam taki kaprys.

- Na pewno sobie poradzisz?- Zapytała mama ze zmartwionym wyrazem twarzy przykładając mi rękę do czoła. Czułam się jak przedszkolak.

- Tak, mamo. Poradzę sobie. - Odpowiedziałam spokojnie i poprawiłam się na miejscu. Niezręczność, to właśnie teraz odczuwałam.

- Luz, zostaję przecież z nią. - Machnął na nich ręką Michael i objął mnie opiekuńczo ramieniem. Miałam wyrzuty sumienia, że kazałam mu jechać tyle godzin tylko dlatego, że miałam jakiś dziecinny napad histerii. Nie miałam nawet żadnych dowodów, że Luke i Anastasia kiedykolwiek się spotkali. Jednak z pewnością tak się stanie. A ja nie mam pomysłu, jak go przy sobie zatrzymać.

- Jakby się coś działo, dzwoń. - Pogroziła palcem chłopakowi, wywróciłam dyskretnie oczami nieco zmęczona już tą sytuacją.

- Jestem dorosła, mamo. Chciałam tylko odpocząć. - Wyjaśniłam z westchnieniem, Mike prychnął cicho. Wiedział o wszystkim, powiedziałam mu każdy szczegół, każdą dręczącą mnie cząstkę bólu. Nie wiedziałam jak to przyjął. Zawsze był nie do rozgryzienia.

Równo z trzaśnięciem drzwiami oznaczającym opuszczenie przez mamę mieszkania, zaległa cisza. Spuściłam wzrok na dłonie i bawiąc się sznureczkiem od dresów, czekałam aż się odezwie. 

- Wiesz co o tym myślę?- Zabrał głos. Ton, którym mówił był inny niż zwykle, nie prześmiewczy, poważny i opiekuńczy. Pokręciłam głową nadal nie patrząc w jego oczy. Czułam się jak karcona nastolatka, a byłam po prostu zagubioną młodą dorosłą. - Przesadzasz. 

Zabolało. Tego bałam się najbardziej, niezrozumienia. Właściwie jak mogłam go oczekiwać od innych, skoro sama nie potrafiłam zrozumieć siebie? Myślę, że postąpiłam jak każdy na moim miejscu, a po sekundzie karcę się w myślach za bycie nieodpowiedzialną i dziecinną. Powinnam mieć do Luke'a zaufanie, ale nie wiedziałam czego oczekiwać. Anastasia wróciła, a ja doskonale wiem, że jego serce należy właśnie do niej. Ja mogę się nim tylko zaopiekować przez jakiś czas. Coś jak wynajmowanie mieszkania. Właściciel wyjeżdża na jakiś czas, a kiedy wraca, wypowiada ci umowę i wyrzuca za drzwi z bagażami. 

Nie odezwałam się, nie miałam pojęcia jak na to odpowiedzieć. 

- Musisz z nim porozmawiać, wiesz? Na dobrą sprawę on chyba nawet nie wie, o co ci chodzi. 

Zagryzłam w zdenerwowaniu wargi. 

- Idę do siebie. - Oznajmiłam i wstałam, szybkim krokiem przeszłam z salonu do swojego małego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.

Moim oczom ukazał się tak dobrze mi znany, zwyczajny pokój nastolatki. Niebieskie ściany, białe meble. Nic nadzwyczajnego, aczkolwiek dałabym wiele, by wrócić tu na zawsze. Przejechałam palcami po strukturze biurka, pod moimi palcami zebrała się mała warstwa kurzu. Przetarłam palce by się jej pozbyć i z westchnieniem opadłam na łóżko. 

Idiotka, idiotka, idiotka, idiotka. 

Sięgnęłam po telefon leżący zaraz obok mnie i włączyłam go. Czekałam chwilę by na ekranie pojawiło się 23 nowych powiadomień o nieodczytanych sms i 12 nieodebranych połączeń w tym 10 od Luke'a i po jednym od Dylana i Jade. Skrzywiłam się i zabrałam się do odczytywania wiadomości.

Luke: Gdzie ty jesteś?

Luke: Możesz odebrać ten jebany telefon? 

Luke: pieprzona histeryczka 

Przełknęłam ogromną gulę w moim gardle. 

Luke: Okej, przepraszam. 

Luke: Wiem o co ci chodzi, Anastasia to skończony temat, teraz liczysz się tylko ty obiecuję 

Luke: Odbierz, martwię się

Luke: nikt nie wie gdzie jesteś 

Luke: myślisz, że jak wyłączysz telefon to dam ci spokój 

Luke: ha ha dobry żart

Luke: powaga gdzie ty jesteś 

Luke: kto normalny wychodzi w środku nocy 

Luke: obiecuje ze jak ktos cie zgwalcil to cie zabije 

Luke: gorzej jak cie juz zabili 

Luke: widzisz, juz nawet nie chce mi sie wstawiac ć ś ę ą itp 

Luke: co ty ze mna robisz... 

Luke: ktos tu bedzie mial duuuzo spamu

Luke: jestes na mnie zla 

Luke: to nie moja wina, nie utrzymuje z nia kontaktu

Luke: wierzysz mi, prawda? 

Luke: musisz

Luke: nie mozesz mnie zostawic

Luke: i tak cie znajde 

Mój oddech jeszcze bardzej przyspieszył, kiedy odczytałam ostatnią wiadomość. Wysłaną minutę wcześniej.

Luke: otworz drzwi, kochanie 









Pokój 1943 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz