16

9.3K 630 31
                                    

Luke nie wrócił tamtej nocy. Nie chciałam go oglądać. Sobotniego ranka posprzątałam cały pokój i wyrzuciłam śmieci. Próbowałam zapomnieć o tamtych wydarzeniach, ale obraz wściekłego Luke'a stawał przed moimi oczami, w każdej wolnej chwili. Dlatego postanowiłam takowej nie mieć. Sprzątałam, uczyłam się, poszłam na kawę z Jade, która z kolei nie miała o niczym pojęcia. Cieszyło mnie to, nienawidziłam robić z siebie ofiary, tak samo jak nienawidziłam być ofiarą. Dostałam 17 wiadomości od Jaia, czy wszystko gra i jak się czuję, odpisałam tylko na jednego.

Współczucie jest jedyną oznaką ludzkości. Bo czy nie współczujesz, patrząc na biedną osobę, siedzącą na skraju ulicy?
Nie współczujesz rodzinie, której jeden członek odszedł, zostawiając po sobie niezliczone pokłady cierpienia?
Ja współczuję
Współczuję całym sobą, a najbardziej współczuję, kiedy widzę łzy płynące po rumianych policzkach młodych pokoleń.

Zamknęłam z trzaskiem książkę, usłyszawszy charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Nerwowo podniosłam głowę znad lektury i dostrzegłam jego. Nie wiem dlaczego się dziwiłam, to przecież też jego  pokój. Przygryzłam wargę przyglądając się jak przeszedł całe pomieszczenie, nawet na mnie nie spoglądając, z kapturem na głowie i wszedł do łazienki.
Cały dzień zastanawiałam co mam mu powiedzieć, jakich słów użyć, w jakim czasie i tak dalej, ale teraz, kiedy przyszedł ten czas by wcielić to wszystko w życie, zaczęły mną targać wątpliwości.
Może on wcale nie chcę żadnych słów ode mnie, to by nawet w jakimś sensie uprościło sprawę. Problem w tym, że bardzo polubiłam nasze rozmowy, wojny o wolną łazienkę i ciuchy porozwalane po podłodze.
Było nie było, przeprosiny mu się należą.
Moje życie jest takie ciężkie.
Spuściłam wzrok na paznokcie i zaczęłam zdrapywać z nich czarny lakier, w oczekiwaniu na Brooksa.
Jak gdyby nigdy nic wyszedł z łazienki w samym ręczniku owiniętym wokół pasa i zaczął szukać jakiś koszulek.
3...2.... dajesz Hails.

- Luke... - Powiedziałam próbując brzmieć stanowczo i wstałam z łóżka.
Nie odpowiedział.

- Chciałam cię przeprosić, nie powinnam rozdrapywać twojej przeszłości, nie wiem dlaczego to zrobiłam. - Przygryzłam wargę patrząc na jego profil, zacisnął dłoń na materiale granatowej koszulki, nie spojrzał w moją stronę. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego tego nie robi. Wyglądam aż tak beznadziejnie? A może po prostu nie chcę tracić swojego czasu na taką wścibską kretynkę jak ja?

- Fajnie. - Powiedział w końcu, bez grama emocji. Chciał się odwrócić by odejść, ale koszulka wypadła mu z dłoni i spadła na podłogę. Automatycznie kucnęłam by ją podnieść i mu dać, on zrobił to samo, wtedy nasze spojrzenia się spotkały.
Zakryłam dłonią usta, na jego wardze widniało pokaźne rozcięcie, a wokół prawego oka był duży fioletowy siniak.

- Co ci się stało? - Zapytałam cicho, przestraszona.

- Nie bądź jeszcze bardziej wścibska niż jesteś. - Odparł i w błyskawicznym tempie zabrał z moich rąk bluzkę i zniknął z powrotem w łazience.

Zszokowana wstałam i usadowiłam się na łóżku. Miał rację, to nie moją sprawa i nie mam zamiaru się tym przejmować, skoro nawet on tego nie robi.
Tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął nie kierując do mnie ani słowa.
Byłam lekko sfrustrowana. Okej rozumiem, to może nie jest najprzyjemniejsza część jego życia, ale nie zabiłam mu matki ani nic. Przeprosiłam, co mogę więcej zrobić?

- Heloł bejbe. - Do pokoju znikąd wparowała Jade z butelką wina w ręce. Zmarszczyłam brwi, zakręciła się wokół własnej osi o mało co nie rozbijając sobie głowy o ścianę, aż w końcu wskoczyła na miejsce przede mną.

- Czeeeść...? - Odparłam patrząc na nią pytająco, była niedziela, 11 rano, a ona już była wstawiona.
Brawa dla tej pani.

- Nie uwierzysz.- Pisnęła klaszcząc radośnie w dłonie, nie odezwałam się czekając aż w końcu powie mi tą interesującą rzecz, która odmieni moje życie. - Dylan zaprosił mnie do kina!

- Przecież on... - Zaczęłam zdziwiona, ale nie dała mi dokończyć.
- Też się zdziwiłam, ale jak spytał, to jasne, że się zgodziłam, przecież to Dylan no nie. -  Jade popadła w typowy dla siebie monolog, a ja co chwilę potakując grzecznie upijałam alkohol, który mi nalewała. Co kilka słów wyłapywałam imię Dylana, więc jej słowotok prawdopodobnie dotyczył jego. Zresztą mogła mi mówić nawet o efekcie cieplarnianym, póki dolewała co chwilę wina do mojego kieliszka. Odkryłam, że z każdym łykiem problemy otaczające mnie robiły się  coraz bardziej błahe i nieważne w porównaniu do problemów reszty świata. Bo kto przejmowałby się takim aspołecznym Brooksem kiedy dzieci w afryce głodują? Na pewno nie ja, na pewno nie w tamtej chwili.

- Muszę iść. Wiesz, esej. - Wstała z łóżka i ruszyła do drzwi machając mi na pożegnanie. Odmachałam jej niemrawo i ziewnęłam. Czułam się trochę podchmielona tym alkoholem, ale na pewno nie byłam pijana. Wstałam z łóżka i popatrzyłam na zegarek. Było chwilę po pierwszej popołudniu, a mój brzuch domagał się jedzenia, dlatego postanowiłam pójść do pobliskiego sklepu.
Ubrałam się szybko i chwyciłam portfel, zeszłam schodami na sam dół i wyszłam z akademika by po kilku minutach dojść do sklepu.
Weszłam i pierwsze co zobaczyłam to długie blond włosy, zacisnęłam dłoń w pięść i pewnym krokiem szłam w jej stronę.
- Suka. - Powiedziałam głośno specjalnie trącając ją ramieniem.
Jeśli choć przez chwilę pomyślałam, że tą dziewczyna może być inna niż myślałam, weźcie mnie wrzućcie pod pociąg czy inny ciężki środek transportu. W pewien sposób zaufałam jej, a ona to zniszczyła i przekonała mnie, że ludziom nie powinno się ufać.

- Przepraszam? - Odparła oburzona, prychnęłam i odwróciłam się by spotkać jej zdezorientowany wzrok.

- Pieprzona suka. - Poprawiłam się, założyłam ramiona na piersi i czekałam na jej reakcję, ale ona tylko stała z otwartymi ustami jak jakaś ryba.- Zapomniałaś jak się mówi? To dziwne, bo nie miałaś takich problemów, kiedy wydałaś mnie Lukowi.

- Nie muszę ci się tłumaczyć.- Odpowiedziała w końcu i odwróciła się chcąc wyjść, ale jej nie pozwoliłam mocno łapiąc na nadgarstek. Zostawiłam po sobie chyba ślad, a raczej moje paznokcie zostawiły, bo szybko wyrwała rękę i złapała się za bolące miejsce.

- Jesteś sama sobie winna, mogłaś się w to  nie mieszać.

- Zabawne, mogę się założyć, że podobnie powiedział ci Jai, kiedy jak skończona idiotka lizałaś mu dupę po sprawie z Anastasią. - Odparowałam uśmiechając się podle. W jej oczach mogłam dostrzec łzy, ale nie obchodziło mnie to. - Jesteś najbardziej żałosną osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam.

Dodałam podchodząc jeszcze bliżej, nie zdążyłam nic zrobić bo odepchnęła mnie mocno od siebie. Przed bliskim spotkaniem z działem mięsnym ochroniła mnie czyjaś dłoń, która przytrzymała moje plecy. Odwróciłam się od razu i zobaczyłam Luke'a.

Przepraszam że taki do dupy, pewnie spodziewaliście się czegoś lepszego, ale nie miałam weny, przepraszam.

Pokój 1943 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz