27

8.6K 634 41
                                    


Przemieszałam w kubku z piwem, rozbryzgując na ściankach pianę.

Założyłam nogę na nogę i rozglądnęłam się po salonie odnajdując wzrokiem Beau i Daniela, którzy śmiali się na drugim końcu pokoju.

Przez imprezę, zorganizowaną przez przyjaciół Luke'a, nie mogłam spać, ani nie mogłam robić nic innego. Część mnie chciała iść razem z Giną do jej koleżanki, może nie musiałabym siedzieć tutaj sama jak palec, spóźniłam się jednak o parę godzin. Mama Brooks była taka jaką ją sobie wyobrażałam, miła, zawsze uśmiechnięta mimo przeciwności losu. Dzięki Bogu, chyba mnie polubiła, ja ją zresztą też. Ponieważ jutro popołudniu wracaliśmy do "domu", Beau, James, Daniel, oraz oczywiście Victoria postanowili zorganizować "małą" imprezę pożegnalną. Przemilczę to, że mamy inne wyobrażenie małej imprezy.

W samym salonie znajdowało się 30 osób, reszta była jeszcze w ogrodzie, kuchni i na piętrze. Czułam się dziwnie, bo nikogo nie znałam, a Luke'a nigdzie nie było. Natychmiast wstałam z kanapy, kiedy obok mnie usiadła obmacująca się para nastolatków. Wywróciłam dyskretnie oczami i wzięłam łyka mojego napoju, obróciłam się wokół własnej osi, przez okno zauważyłam Victorię, była na tarasie. Od razu zaczęłam tam iść, bo tam również musi być Luke. Ta dziewczyna nie odstępowała go na krok.

Razem z chwilą wyjścia na świeże powietrze, smród alkoholu się zmniejszył, a muzyka była minimalnie mniej głośna. Odetchnęłam z ulgą i poszłam w stronę małej altanki gdzie wcześniej widziałam Rudą.

- Hej. - Przywitałam się wchodząc do środka. Rozglądnęłam się i zauważyłam Jamesa, Luke'a oraz Vicky.

- Cześć. - Odpowiedziała tylko dziewczyna, zdziwiłam się, ale przemilczałam to. Nie zauważyłam by była pijana, tak samo jak ja, gdzieś w podświadomości poczułam niewyjaśnioną ulgę, która zaraz zniknęła kiedy tylko spojrzałam na mojego chłopaka. On i James śmiali się głośno dosłownie zginając się przez to w pół, na małym stoliku porozrzucane były trzy butelki po wódce, kilka po piwach i paczka papierosów. Nie wiedziałam, że Luke pali, ale nie robiłam z tego szumu. To w końcu jego impreza. Usiadłam na jedynym wolnym miejscu czyli obok Vicky.

- Co z nimi?- Zapytałam marszcząc przy tym brwi, nie wiem dlaczego czułam potrzebę nawiązania rozmowy z nią. Pewnie jakaś Solidarność Trzeźwych czy coś.

- Sama zobacz. - Powiedziała i szturchnęła najpierw Luke'a, a potem Jamesa w ramię. Podnieśli głowy, od razu skierowałam wzrok na ich oczy, które były całe opuchnięte, a źrenice nienaturalnie rozszerzone. Patrzyłam na Luke'a, ale on wydawał się nie patrzeć na mnie, przygryzłam wargę i westchnęłam głęboko. Nie miałam zamiaru robić wielkiej tragedii z tego, że Luke coś brał, zwłaszcza, że nie zauważyłam by robił to kiedykolwiek wcześniej. Byłam na nie jednej imprezie i nawet czasem spróbowałam marihuany czy innego świństwa. Nie lubiłam tego, tak samo jak nie lubiłam kiedy ludzie z mojego otoczenia byli pod tego wpływem.

- O Hails. - Zdziwił się, posłałam mu sceptyczne spojrzenie. - Szukałem cię wszędzie!

Spojrzałam na niego jak na idiotę, którym jak widać był. Siedziałam w jednym miejscu od ponad godziny, naprawdę nie trudno było mnie znaleźć, oczywiście dla tych którzy próbowali.

- Nieważne. - Odparłam i dopiłam do końca to nieszczęsne piwo, które piłam od początku imprezy. Straciło cały swój gaz i pomijając tego, że ogólnie nie przepadałam za nim, nie smakowało za dobrze.

- Nie bądź na mnie zła. - Poprosił, dopiero teraz do moich nozdrzy zaczął dochodzić ciężki, specyficzny zapach Marihuany.

- Nie jestem. - Odparłam standardowo. Posłał mi uśmiech i wrócił do rozmowy z Jamesem. Poczułam gorycz widząc, że najmniej go obchodzę w tej chwili, ale nie odzywałam się. Rozumiałam, że chcę ten czas spędzić z przyjaciółmi, których dawno nie widział i prędko nie spotka. Jednak mógłby raz na jakiś czas się do mnie odezwać czy chociażby spojrzeć.

Pokój 1943 ✔Where stories live. Discover now