Epilog

5 3 0
                                    

 Bolało go absolutnie wszystko. Od głowy, po stopy. Chociaż nie... Ręce go nie bolały, rąk nie czuł w ogóle. Chciał wstać, coś jakby zagrzechotało w obu rękach. Zaczynał już sobie przypominać... 

 - Seweryn... Sewery... Skurwielu jebany! Ty chuju! - wrzasnął i zamachał głową na około. 

 Wszędzie ciemność. Ani jeden neonowy promień Starego Księżyca nie przedostawał się przez korony metalowych "drzew". 

 A on nie mógł wstać, miał całe ręce zgruchotane przez to coś co spadło na niego z góry. 

 - Nie spadłoby gdyby ten pierdolony gnój mnie nie uderzył... Zabije go... Zajebię! Łeb ukręcę jak chomikowi na rzeź! Za...

 Przerwał wydzieranie się w ciemność. Coś stawiało ciężkie kroki w jego kierunku. 

 "O kurwa" pomyślał. 

 Raz dwa, raz dwa. Ciemność nie pozwalała zobaczyć absolutnie nic. 

 "Powaga, przysięgam na Ruschmanna, na Parkesa... Zatłukę cię"

 Obrzydliwie cuchnący oddech o temperaturze powyżej normy, owiał jego twarz.

 "I co mutancie? Zeżresz mnie co? Zeżresz?"

 O jego policzki otarły się łaskoczące kosmyki gęstego furta. 

 Nie wytrzymał, zaczął kopać nogami jak wściekły. 

 - No śmiało kurwa! Zeżryj mnie ty kupo gówna! Skur...

 Między metalowymi słupami Zarośniętego Krateru poniosło się nieprzyjemnie mokre chrupnięcie. 

Pierwszy lub Ostatni Jednorożec SpalinowyWhere stories live. Discover now