spotkanie z Markiem

44 1 0
                                    

Czas coraz bardziej się dłużył. Nikt nie wiedział co dzieje się z Axelem. Gabi była coraz bardziej zaniepokojona. Może poznał jakąś mroczną prawdę i go zamknęli w jakimś lochu? Ale nie... Na pewno wszystko jest dobrze. W końcu on tylko szkolił młodzież. Co najwyżej by go zwolnili, ale Axel jest świetnym piłkarzem i trudno było uwierzyć w to, że ot tak by go zwolnili za drobny szczegół. Razem z Julią próbowały zadzwonić do niego parę razy, ale nie odbierał. Najwidoczniej nie bylo zasięgu, albo zabrali mu telefon że względu na bezpieczeństwo. Razem z Julią podtrzymuwały się na duchu. Gdy jedna miała czarne myśli drugą ją pocieszała. Wolny czas przepełniało im rozmyślanie nad piątym sektorem. Miałyśmy już nazwiska zarządców. Usiadłyśmy przy kawie i zaczęłyśmy opowiadać o naszych nowych odkryciach.

-Nazwiska zawodników... czy to jest zwykła biurokracja? W końcu całą idea piątego sektoru opiera się na grze zespołowej, a nie indywidualnych zdolnościach.

- Właśnie dlatego coś tu śmierdzi. Albo jets jescze ktoś inny kto potajemnie układa swój plan, albo sama nie wiem. Może chcą się ich jakoś pozbyć? Widzą w nich potencjalne zagrożenie? A jak w bukmacherce?

- No właśnie. Zrobiłam zdjęcia osobom, które wyszły zaraz po meczu przyszły i odebrały sporą nagrodę.

- W gotówce?- dopytała brunetka, na co nastolatka kiwnęła głową.- Gotówka nie zostawia śladów w księgowości...

- Czyli nielegalna działalność... 

- A jak w pracy? Coś ciekawego się dowiedziałaś? - zapytała Gabi.

- Na początku miałam pracować w księgowości, ale potem wzięli mnie na sekretarkę zarządu. Odbieram m.in  telefony z różnych szkół. Przez pierwsze dwa tygodnie mam przydzielonego ochroniarza do pomocy. Tłumaczy mi gdzie co się znajduje. Niedługo będę miała pewną posadę w zarządzie. Z tej perspektywy będę wiedziała co się dzieje.

- Świetnie. Axel byłby z Ciebie dumny. - powiedziałam i wstałam do kuchni. Zajrzałam do lodówki. Prawie pusto. Rewolucja nas tak pochłonęła, że zapomniałyśmy o rzeczach przyziemnych. - Julia, pójdę do sklepu i zrobię Ci małe zakupy. - powiedziałam. Wzięłam kluczyki i weszłam do windy. Po godzinie wyszłam z supermarketu z torbą z warzywami, jogurtami, ryżem... Kiedy próbowałam schować paragon do kieszeni zachwilam się i zachaczyłam o kogoś. Od razu zaczęłam przepraszać, ale nagle kiedy się obróciłam zobaczyłam bruneta w pomarańczowej opasce z zakupami w siatce. Mogła być to tylko jedna osoba.

- Mark?!

- Gabi! - krzyknął ściskając mnie mocno. - Co za spotkanie! Dawno się nie widzieliśmy. Co słychać?

- Co mogę powiedzieć... Wszystko dobrze. Niedługo zostanę magistrem. A co u Ciebie i Nelly?

- Wszystko gra! Jakis czas temu kupiliśmy dom. Może chciałabyś kiedyś nas odwiedzić?

- Z przyjemnością, Mark. Ciebie też zapraszam do siebie. Nie jest tak super jak własny dom, ale zawsze własne...

- A nie wyszłaś jeszcze za mąż? - dopytywał.

- Musieliśmy odłożyć na parę miesięcy. Mark, Ciebie byśmy nie zaprosili...

- To znaczy, że...- zaczął, ale od razu mu przerwała zmieniając temat spoglądając na zakupy.

- Widze, że też na zakupy się wybrałeś. Nelly gotuje?

- Tak, bardzo się stara. - odpowiedział z zakłopotaniem. Widać Nelly gotuje tak samo jak zwykle. Ale zawsze daje z siebie wszystko.

- Może poszłaBy kiedyś że mną na warsztaty kulinarne. Poznaalby nowe smaki i może bym Ci pomogła w ten sposób.- uśmiechnęłam się nieznacznie.

- Dobry pomysł. A...- zaczął patrząc na plakat dot. rozgrywek piłkarskich, które rozpoczęły się niedawno.- Czy chciałabyś zagrać? Zagrałem sezon w lidze, ale na razie mam przerwę.

- Chętnie. Akurat mam chwilę wolną. Tylko zakupy muszę odłożyć do samochodu.

Po godzinie lezelismy oboje na boisku nad rzeką. Było pięknie, jak za dawnych lat. Tylko było nas o wiele mniej. Oboje obserwowaliśmy chmury.

- Jak myślisz, czy ta piłką, która jest teraz będzie jeszcze taka w jaką my graliśmy? - zapytał znienacka. Na początku chwilę się zastanawiałam, ale po chwili że spokojem mogłam odpowiedzieć.

- Tak, jestem pewna, że będzie. Zawsze jest taki Mark Evans, który potrafi ruszyć niebo i ziemię,który kocha piłkę i jej nie opóśCi. - Mark słysząc to uśmiechnął się szeroko.

- miejmy nadzieję. Chyba muszę się zainteresować Piątym Sektorem.

- Myślisz, że Piąty Sektor zajmuje się ustawianiem meczu i kontrolą czy wpływa na młodzież... To znaczy czy jednostka może być zagrożona.

- Też się tym interesujesz? Trudno mi powiedzieć. Rozdzielają wyniki żeby było po równo z tego co się orientuję. Mogą tylko hamować rozwój jednostki.

- Rozumiem. A myślisz, że może tu chodzić jescze o coś więcej? Może ktoś potajemnie zbiera z tego zyski? Co jakby chciał wykorzystać Ciebie, Axela albo Julde'a?

- Powiem Ci, że zawsze zdarzało Ci się za dużo myśleć. Wyluzuj. Chce przywrócić dawną piłkę, bo odebrali radość z gry. Żaden z nas nie padnie ofiarą tego systemu. Obiecuję. Przecież nas znasz. Czy Axel albo Jude od tak bez walki poddaliby się? Póki w moich żyłach płynie krew, będę walczył. - tą przemowę Marka od razu poprawiła mi humor. Chociaż wiedziałam, że nie mogę wszystkich moich tajemnic mu wyjawić nad czym bardzo ubolewalam.

- Masz rację. Znam was od tyłu lat... i ciągle się o was martwię niepotrzebnie.

Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, aż słońce zmieniło kolor na pomarańczowy. Rozstaliśmy się, gdy  Nelly zadzwoniła z pytaniem o mleko.
Zajechalam jeszcze później odstawić zakupy Julii i wróciłam do mieszkania. Położyłam się do łóżka i zajrzalam w telefon. Zaczęłam ubolewac nad tym, że Axel nie daje znaku życia. Miałam jednak słowa Marka i Julii w głowie co mnie bardzo podtrzymywalo na duchu. 

Axel x reader Where stories live. Discover now