Rozdział 4

1K 93 31
                                    

W momencie gdy Wei Ying zaczął się wycofywać chcąc z powrotem być w swoim wynajętym pokoju ktoś z grupy kultywujących szedł w jego stronę. Przerażony widząc złote szaty sekty Jin potknął się o stopień schodów upadając na tyłek, a cichy pisk wymknął się z jego ust.

-Ktoś ty za jeden? -warknął ów uczeń stawiając go na nogi -W tej chwili masz mi powiedzieć

Nastolatek został wyciągnięty na środek gospody upadając boleśnie na kolana. Skulił się w sobie nie mając zamiaru podnosić głowy. Jeśli była to sekta Jin to i był tam Zixuan, a ich pierwsze spotkanie nie było zbyt przyjemne. Lecz ku jego zaskoczeniu spadkobierca sekty uratował go od pytań.

-Kuzynie, czy ty zawsze musisz szukać problemów tam gdzie ich nie ma? -spytał zirytowany Jin Zixuan -A ty idziesz ze mną

Drżąc na całym ciele wstał z podłogi idąc ze spuszczoną głową za chłopakiem. Nie wiedział czego ma się po nim spodziewać, jednak w razie czego będzie starał się unikać niewygodnych pytań. Myśli tak go pochłonęły, że dość bolesny powrót do rzeczywistości pomogła ściana, z którą się zderzył.

-Osz cholera -syknął z bólu pocierając obolałe miejsce mamrotając pod nosem wiele przekleństw -Czemu panicz Jin chciał rozmawiać z tak prostym człowiekiem jak ja?

-Wiem, że mój kuzyn nie grzeszy rozumem i łatwo go oszukać -Powiedział Jin Zixuan -Jednak mnie już nie

Stojący w wejściu Wei WuXian uśmiechnął się pod nosem zamykając drzwi. Nie wiedział, że zostanie odkryty przez własną nieuwagę. Teraz musiał z nim porozmawiać by ten nie wydał go innym sektom, a szczególnie sekcie Jiang.

-Eh....mogłem bardziej uważać -Powiedział cicho siadając nieopodal chłopaka -Gratulację odnalezienia mnie Jin ZiXuan, ale nasze spotkanie tutaj musi zostać w tajemnicy. Nie bardzo chcę się narazić sektom, a już szczególnie Jiang i Lan

-Co sekta Lan ma wspólnego z tym, że nagle zniknąłeś na prawie dwa miesiące bez mówienia komukolwiek o tym -Powiedział lekko zirytowany ZiXuan -Wyjaśnij mi dlaczego to zrobiłeś. Czy nie obchodzi cię rodzina? Twoja siostra najbardziej przeżyła twoje zniknięcie.

Ostatnie zdanie spowodowało ból w jego sercu. Kochał Jiang YanLi jak własną rodzoną siostrę i była dla niego jak matka, której tak bardzo pragnął. Nie chciał by i jego dziecko dorastało bez rodziców jak on. Oznaczało to jednak skonfrontowanie się z Lan WangJi, ojcem dziecka, którego za wszelką cenę chciał uniknąć po tamtej upojnej nocy. Wszystko szło nie tak jak sobie przemyślał.

-WuXian wszystko w porządku? -Spytał zaskoczony ZiXuan widząc u zawsze wesołego nastolatka łzy spływające po policzkach -Czy coś się stało?

-Ah...znów płaczę? -Dla niego nie było zaskoczeniem, że płacze nagle i czasem bez powodu T-To nic takiego...naprawdę nie ma się czym martwić

Nawet zanim zaszedł niespodziewanie w ciążę dużo płakał przez to, że w środku cierpiał. Wszyscy widzieli go zawsze uśmiechniętego i sprawiającego kłopoty, lecz nie zadali sobie trudu by dostrzec że coś się z nim dzieje. Wyjątkiem była Jiang YanLi, która już kilka razy uratowała go przed popełnieniem samobójstwa. Jedyną pamiątką były blizny na nadgarstkach i udach, które zakrywał bandami.

-Nie wydaje mi się by wszytko było w porządku -Powiedział nastolatek używając talizmanu do wyciszenia pokoju i zamknięcia go -Nikt tu nie wejdzie ani nic nie usłyszy, wiec możesz mi powiedzieć wszystko

Wei Ying spojrzał się zaskoczony na dziedzica sekty Jin, a po jego policzkach spływają kolejne łzy. Nigdy się nie spodziewał, że osoba której nie lubi będzie chciała wysłuchać tego co mu siedzi w głowie.

-Jesteś dopiero drugą osobą, która chce mnie wysłuchać -Powiedział Wei Ying drżącym głosem wycierając świeże łzy -Ja po prostu chcę by ktoś mnie zrozumiał nie patrząc na moje zachowanie i mój radosny uśmiech.....

Odwinął bandaże ukazując zagojone blizny po cięciach. Bywały momenty gdzie ich żałował, a i takie gdy chciał zrobić ich więcej. Nie robił tego od powrotu z Gusu mimo, gdy dowiedział się że jest w ciąży.

-J-Ja już tego nie robię...nie wybaczył bym sobie gdybym stracił coś co kocham -Powiedział cicho spuszczając głowę kładąc dłoń na brzuchu -Muszę ci coś powiedzieć, ale zachowaj to tylko dla siebie...proszę

-No dobrze...-Odpowiedział zszokowany ZiXuan. Nigdy by się nie spodziewał, że zawsze radosna osoba aż tak cierpi by posunąć się do samookaleczania.

-Może i ci się wydawać, że to trochę dziwne ale jestem w ciąży...-Powiedział WuXian nerwowo bawiąc się bandażem, a dłonie trzęsły się -Jeśli nie wierzysz to sprawdź sam...

ZiXuan niechętnie to sprawdził, ale po zrobieniu tego był w szoku. Spojrzał się na nastolatka, który miał na twarzy bardzo delikatny uśmiech...tak bardzo do niego niepodobny. By dać większy dowód, że to co mówił jest prawdą przycisnął szaty, a jego oczom ukazał się lekko wypukły brzuch.

-A-Ale jak? -Spytał wciąż będąc w szoku Jin ZiXuan, bo przecież nie spotyka się na codzień mężczyzny w ciąży -Jak ty....mężczyzna, jesteś w ciąży

-Dwóch mężczyzn z silnymi złotymi rdzeniami....razem w jednym łóżku -Powiedział z lekkim rozbawieniem w głosie Wei Ying -Jak widać to ja byłem tym na dole skoro czyny tego zdarzenia rosną we mnie wysysając ze mnie wszystkie siły

Odpowiedział dramatyzując trochę ze swojego kiepskiego samopoczucia. Ostatnio musiał więcej medytować przez to iż praktycznie wcale nie używał swojego rdzenia. Pragnął by i jego dziecko wyrosło na potężnego kultywującego.

-Miło się rozmawiało, ale nie mogę siedzieć zbyt długo w jednym miejscu -Powiedział wstając na nogi co było błędem -Uhh...czemu to wszytko tak się kręci?

Ostatnim obrazem jaki potrafił zarejestrować był ZiXuan, który go złapał nim zdążył zderzyć się z podłogą.

___________________________
Od autorki

Witam moje kochane króliczki 🐇❤️
Wiem, że ostatni rozdział był dwa tygodnie temu😥
Ale dziś już wstawiam troszkę dłuższy rodział i postaram się wstawiać je częściej❤️
Dziękuje za ponad 300 wyświetleń

Przy okazji wesołych i zdrowych świąt!

Do zobaczenia w następnym rozdziale❤️🐇

Mój mały promyk nadziei||Mo Dao Zu ShiUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum