Prolog

30 4 0
                                    

Savannah, 2016 rok

Ostatnia walizka została spakowana. W pośpiechu zamknęłam wieko bagażu, starając się nie uszkodzić ciuchów. I tak brakowało mi czasu. Pudełka stojące tuż przy drzwiach, nie domykały się pod natłokiem moich rzeczy osobistych. Nie byłam pewna, czy będę miała na tyle miejsca w akademiku, aby schować wszystko to co przygotowałam, ale przecież wszystko było potrzebne. Chciałam zabrać tyle, aby w nowym miejscu, choć trochę poczuć się jak w domu. Rozejrzałam się po znanym mi pokoju, w którym czułam się tak dobrze. Choć z pozoru niewiele się zmieniło, dziwnie było patrzeć na ten mały azyl, który tak opustoszał po pozbieraniu większości rzeczy. Ale tak musiało być. Podjęłam jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu. Wybrałam ją sama. Studia na drugim końcu kraju. Z dala od wszystkiego. Moi rodzice byli zaskoczeni, liczyli, że zostanę na stałe w Savannah, jak kiedyś deklarowałam. Sytuacja jednak uległa zmianie i nie mogłam się wycofać. Nie teraz, gdy wszystko było już ustalone.

Chwyciłam w rękę walizkę i torbę. Ostatni raz tęsknie obdarzyłam spojrzeniem znaną mi przestrzeń. Westchnęłam głęboko, starając się zagłuszyć łzy, które podeszły mi aż do gardła i zamknęłam za sobą drzwi pokoju. Zareagowałam tak, a to tylko pokój. Jak zareaguję na rozłąkę z rodziną? Zeszłam po schodach, ciągnąc za sobą ciężki bagaż. Na dole już stali rodzice. Miałam wrażenie, że patrzą na mnie ze zmartwieniem. Po części im się nie dziwiłam. W końcu leciałam na drugi koniec kraju. Wyfruwałam z rodzinnego gniazda. Mama wzięła mnie w ramiona i uściskała. Odwzajemniłam uścisk, choć czułam, jak pod powiekami zbierają mi się kolejne łzy.

– Uważaj na siebie, dobrze? I zadzwoń czasem. Pamiętaj, że jeśli coś by się działo, wsiadamy w samolot i lecimy do ciebie, najszybciej jak to tylko możliwe – powiedziała, głaszcząc mnie po włosach. Zrobiłam dobrą minę do złej gry. Przytaknęłam cicho, powstrzymując łzy. Nie chciałam się teraz rozkleić. Wtedy jednak spojrzałam w oczy moich braci, którzy nie ukrywali tego, że płaczą. Wiedziałam, że moją decyzją złamałam ich serca. Byliśmy ze sobą tak związani. Nie mogłam jednak postąpić inaczej. Musiałam się odciąć.

– Pamiętaj o nas siostra, dobrze? Obiecuję, że zaopiekuję się wszystkimi. Po prostu nie zapominaj o nas – powiedział, Elias, środkowy z całego rodzeństwa. Uśmiechnęłam się do niego, choć miałam serce pod gardłem. Jak mogłabym zapomnieć o tych dwóch diabłach? Przytuliłam go mocno i to samo zrobiłam z Jacksonem. W końcu podniosłam się do pozycji stojącej i zwróciłam w stronę taty.

– Wszystko gotowe, kwiatuszku? Prócz tych pudeł, które dotrą do ciebie w przyszłym tygodniu? - zapytał, a ja przytaknęłam niepewnie – To możemy jechać na lotnisko. Jak tak dalej pójdzie spóźnisz się na lot – zauważył, a ja zaśmiałam się lekko pod nosem. Tylko na tyle było mnie stać. Tata jak zwykle wiedział co powiedzieć, aby rozluźnić nieco już i tak spiętą atmosferę. Ostatni raz przytuliłam mamę oraz braci i wyszłam przed dom, do samochodu. Tata spakował bagaże do bagażnika, a ja jeszcze chwilę rozglądałam się, jakby licząc, że coś się wydarzy. Szybko odpędziłam głupie myśli z głowy. Niby dlaczego miałby się tu pojawić? Przecież dość jasno określił się ostatnim razem. Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pas, już nie rozglądając się. Ostatni raz spojrzałam nostalgicznie na rodzinny dom i pomachałam bliskim. Droga na lotnisko minęła szybciej niż się tego spodziewałam. Będąc na miejscu dopiero wtedy dotarła do mnie powaga sytuacji. Wyszłam z auta i zaczekałam aż tata wyjmie moją walizkę. Z trwogą spojrzałam na duży budynek.

– Jeszcze możesz się wycofać – Zauważył tato, widząc moją niepewność. Może myślał, że się wahałam. Podjęłam jednak już decyzję i wiedziałam, że była ona dla mnie dobra. O ile nie najlepsza, jaką mogłam podjąć. Przytuliłam się do ojca. – Pamiętaj, że zawsze będziemy Cię wspierać. Już jesteśmy z ciebie dumni – stwierdził. Po tych słowach kolejny raz rozkleiłam się, choć miałam tego nie robić. – Uśmiech, kwiatuszku! Zaczyna się twoje nowe życie. Nowe miejsce, znajomi, przeżycia. Na pewno będziesz tam mieć niesamowite wspomnienia, które nam później opowiesz. Głowa do góry, kochanie – dodał jeszcze, próbując mnie uspokoić. Wetchnęłam i unormowałam oddech.

– Dziękuję tato. Do zobaczenia wkrótce – odparłam, odsuwając się nieco od mężczyzny. Wzięłam w rękę swoją torbę i walizkę i udałam się w stronę dużego budynku. Zwróciłam się jeszcze ostatni raz w stronę taty i pewnie weszłam do środka. Od razu znalazłam miejsce, gdzie powinna teraz być. Bez problemu przeszłam odprawę, a potem wraz z innymi pasażerami zaprowadzono mnie do właściwego samolotu. Udało mi się nawet zająć miejsce przy oknie, z czego byłam bardzo zadowolona. Po zapowiedzeniu przez stewardessę startu samolotu, zapięłam pasy. Po chwili poczułam, jak maszyna wzbiła się w powietrze, a my powoli zaczęliśmy odrywać się od ziemi. Patrząc na oddalające się Savannah, poczułam, że cały ciężar problemów, który nosiłam w sobie, zaczynał powoli mijać. To było jak oczyszczenie. Jak gojenie się rany, która nie chciała się uleczyć. Start w całkowicie nowym miejscu. Dużo myślałam nad swoją decyzją. Nie było łatwo skoczyć na tak głęboką wodę. I choć nie wiedziałam, czy Missouri będzie dobrą ucieczką, miałam szczerą nadzieję zacząć tam nowe, lepsze życie. Czy koniec nie jest zaledwie początkiem?

_____________
Witam was w moich skromnych progach!
Zaczynamy nieidealną historię z nieidealnymi bohaterami 🙈
Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie ze mną w dalej tej podróży ❤️
Już teraz dziękuję za każdą gwiazdkę i każdy komentarz ❤️
Kocham, Paulina! ❤️

Skazy sercWhere stories live. Discover now