2. Sprawa dla Zazo

1.1K 232 20
                                    

Jeszcze kilka dni temu Lara myślała, że jej ostatnia wycieczka na Pokątną będzie raczej smutna, bo wiedziała, że będzie tęskniła za Hogwartem. Odkąd jednak otrzymała informację o przyjeździe Nikolaia, uśmiech nie schodził jej z twarzy.

Po części zgadzała się z Beą, że przeżywała to trochę za bardzo i mogło to grozić rozczarowaniem, ale te wszystkie emocje były silniejsze od niej. Codziennie przed snem wyobrażała sobie, jak to spotkanie będzie wyglądać, a wyobraźnia nęciła ją możliwie najprzyjemniejszymi scenariuszami.

Od Nikolaia na moment oderwała ją kolejna zaskakująca wiadomość - informacja w jej ostatnim szkolnym liście, że w tym roku należy wziąć ze sobą szatę wyjściową.

- No i co z tego, że wybrałyśmy te sukienki, jak nadal nie wiemy w zasadzie, po co - powiedziała Lara, wychodząc wraz z Beą ze sklepu Madame Malkin. - Nie mamy nawet pojęcia, czy pasują do wydarzenia.

- Lara, przeszukałam każdą książkę, jaka mogłaby się z tym łączyć, no nic się chyba na razie nie dowiemy.

Lara doskonale o tym wiedziała, lecz wcale nie pomagało to jej gryfońskiej niecierpliwości.

- Ta niewiedza mnie zabija. Może zrobią nam jakiś bal na koniec szkoły czy coś?

- Nie sądzę. - Bea pokręciła głową. - Mój brat przecież kończył szkołę te cztery lata temu i nic nie było. Mogę popytać taty, bo w Ministerstwie to zawsze wszystko wiedzą, ale jakoś wątpię, że się dowiem...

- Aaa, nie wyrobię. - Lara uniosła ręce do nieba. - Ale przynajmniej mam sukienkę... Może mogłabym ją też włożyć na spotkanie z Nikolaiem...?

- Zwariowałaś - stwierdziła Bea, przeciskając się przez tłum. - To jest sukienka jak na największy bal. Myślę, że jakbyś ją ubrała na spotkanie z nim, to pomyślałby, że cię powaliło.

- Oj, no daj pomarzyć... - mruknęła Lara, w głowie wizualizując sobie spotkanie niczym z bajki (stąd i sukienka), lecz przyjaciółka z determinacją ściągała ją na ziemię.

- W sukni go witać nie będziesz, już ja o to zadbam.

- W sumie ciekawe, jakie on lubi dziewczyny... - ciągnęła Lara, zupełnie niewzruszona uwagą przyjaciółki. - O tym nigdy nie gadaliśmy.

- Na razie się tym nie przejmuj. Przejmuj się tym, czy tobie się w ogóle spodoba.

Po powrocie do domu ze szkolnych zakupów Lara była z jednej strony szczęśliwa, a z drugiej jakoś niezwykle smutna. Czuła, że potrzebowała się komuś wygadać, ale komuś obiektywnemu, kto nie będzie w żaden sposób oceniał jej relacji z Nikolaiem...

I na szczęście miała kogoś takiego.

- Cześć, Zazo! - zawołała radośnie do swojej sowy, która jak dotąd siedziała w klatce i prawie przysypiała, jednak na widok swojej właścicielki zahukała równie entuzjastycznie.

- Na zewnątrz jest tak duszno, że sobie nie wyobrażasz - mówiła Lara, zrzucając swoją fioletową torbę na łóżko i podchodząc do drzwi balkonowych, które lekko otworzyło. - Za jakąś chwilę będzie burza jak nic - dodała, zauważywszy na niebie ciemne chmury, które nieuchronnie zbliżały się w stronę domu. Nie wiedzieć czemu, uznała je z jakiegoś powodu za zły znak.

Poprawiła ramiączko błękitnej bluzki, a następnie usiadła przed stojącą na komodzie klatką i otworzyła ją na oścież. Zazo chętnie wyskoczył stamtąd prosto na jej rękę, po czym dał się pogłaskać po jasnobrązowych piórkach.

- A kto jest moją ulubioną sówką? Ty jesteś - mówiła Lara niczym do dziecka, uśmiechając się od ucha do ucha od samego głaskania. - Mam dla ciebie twoje ulubione smakołyki, wiesz? Już ci daję.

Zazo zleciał z ramienia dziewczyny na komodę, a ona różdżką przywołała do siebie papierową torebkę ze smakołykami. Podała jeden z nich uradowanej sowie, a sama westchnęła, opierając głowę na łokciu. Rudy, pofalowany kosmyk wypadł z jej rozwalającego się koka na twarz, ale w ogóle nie zwróciła na niego uwagi.

- Och, Zazo, może ty mi powiesz... Czy ja oszalałam już z tym Nikolaiem? Ty go w końcu widziałeś tyle razy, jak mu dzielnie zanosiłeś te moje wypociny. Powiedziałbyś mi może, jak on wygląda, co? - Zaśmiała się żałośnie.

Zazo zajadał się przekąską, jednak Lara czuła, jakby naprawdę ją zrozumiał.

- Może Bea ma rację, że postradałam zmysły... Ale to przecież nie tak, że ja chciałam się w nim zakochać, to samo przyszło. Zakochałam się w jego słowach. - Uśmiechnęła się delikatnie, a potem równie szybko posmutniała. - Ludzie kiedyś przecież wyznawali sobie uczucia przez poezję na przykład... I tak, wiem, że mogę się rozczarować, ale czy muszę się od razu negatywnie nastawiać?

Zazo wciąż jadł, dając Larze czas na dalsze żalenie się. Dziewczyna przyciągnęła przed siebie stojące na komodzie lusterko i spojrzała na swoją wręcz zalaną piegami twarz.

- Wiem, że nie jestem ani tak ładna, ani tak mądra jak Bea - ciągnęła, poprawiając ostatecznie ten niesforny kosmyk, choć uważała, że to wcale nie pomogło jej wyglądowi. - No ale czy to znaczy, że nie mam już żadnych szans...?

Zazo zahukał, lecz nie w reakcji na jej słowa, a domagając się kolejnego przysmaku. Te jego czarne oczka były takie, że Lara zwyczajnie nie potrafiła mu odmówić.

- Chcesz jeszcze, co? - Zachichotała, a następnie sięgnęła po kolejny smakołyk z torby i bez zawahania mu go podała. - A masz, na zdrowie. Ja to chyba też sobie wezmę coś słodkiego...

Wstała, by znaleźć coś w swojej szafce, w której trzymała słodycze na czarną godzinę i ostatecznie wyciągnęła jedną Czekoladową Żabę.

- Wiesz co, Zazo? Przynajmniej mam ładną sukienkę. Zaraz ci zresztą pokażę - powiedziała, siadając z powrotem przy komodzie i otwierając smakołyk dla siebie, z którego wypadła karta.

Lara podniosła ją z podłogi i zaśmiała się, po czym odwróciła kartę z napisem Miranda Goshawk w stronę sowy.

- No i masz. Babcia.

Ciekawe, czy Nikolai jadł Czekoladowe Żaby... I czy, gdy trafiał na tę kartę, myślał o Larze.

Listy w ciemnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz