1. Listy od N.

1.9K 278 93
                                    

Nazwisko Goshawk było znane w świecie czarodziejów. Miranda Goshawk była przecież cenioną autorką książek, które tłumaczono na wiele języków, z czego ta najpopularniejsza była podręcznikiem do zaklęć w Hogwarcie.

Lara, będąc potomkinią znanej autorki, nie była jednak zbyt popularna wśród rówieśników - gdyby przyjęła nazwisko matki, Scamander, to na pewno byłoby inaczej. Nawet jeśli nie była prawnuczką Newta Scamandera (a to jego wszyscy znali jako wybitnego magizoologa, który walczył przeciwko Grindelwaldowi), tylko jego brata, Tezeusza, to nazwisko robiło swoje, poza tym i jej pradziadek znany był jako bohater wojenny. Miranda Goshawk większości uczniów kojarzyła się z przykrym obowiązkiem nauki zaklęć, czy je lubili, czy nie.

Znalazła się jednak jedna bystra Krukonka, której bardzo to zaimponowało już pierwszego dnia w Hogwarcie. I w tenże sposób Bea McLaggen została najlepszą przyjaciółką Lary na dobre, i na złe, choć nie wiedziała, że w pakiet przyjaźni wchodzi znoszenie gryfońskiego temperamentu.

Bea nie była zaskoczona, kiedy Lara powiedziała jej, że ma dla niej takie wiadomości, że spadnie z krzesła, i że musi koniecznie do niej przyjść, by o nich usłyszeć, bo to nie jest rozmowa ani na list, ani nawet na Fiuu. Znały się już prawie siedem lat, za miesiąc miały zacząć swój ostatni rok w Hogwarcie... Krukonka przyzwyczaiła się, że przyjaciółka miała tendencję do wyolbrzymiania i dramatyzowania nawet przy najbardziej błahych sprawach.

Jako dobra przyjaciółka pojawiła się jednak w Szkocji, w domu Lary w górach, gdzie przywitał ją przyjemny chłód pomimo sierpniowych upałów.

Pokój Lary był żywym odzwierciedleniem jej samej. Rzeczy dziewczyny były po nim rozrzucone tak niechlujnie i tak licznie, jak tysiące piegów na jej twarzy, a też i reszcie ciała, jasnobrązowe ściany oraz meble zlewały się z jej oczami bądź sową, dla której tamto pomieszczenie było swoistym placem zabaw, wreszcie wszechobecne były też kartki, zapisane mniej lub bardziej albo niedbałym, albo niezwykle eleganckim pismem. Odcienie brązu przełamywał jedynie wielki baner Gryffindoru zawieszony naprzeciw jej łóżka, płomienny zupełnie jak jej niedługie włosy, które praktycznie zawsze trzymała w niskim koku.

Tak też trzymała jej wtedy, chodząc po pokoju w tę i z powrotem, podczas gdy Bea siedziała na bordowej pościeli, czesząc swoje długie, ciemne włosy.

- To co to za sprawa niecierpiąca zwłoki? - zapytała, wodząc szaroniebieskimi oczami za przyjaciółką. - Brzmiałaś, jakby ci się dom palił co najmniej.

- Lepiej, Bea, lepiej! - odkrzyknęła Lara, na co tamta zmarszczyła brwi.

- Lepiej niż pożar...?

Lara zignorowała te słowa. Wzięła głęboki wdech, a następnie złapała brunetkę za wolną rękę.

- Bea. Nikolai przyjeżdża.

I tak Bea z wrażenia wypuściła szczotkę z ręki.

- Nikolai? Ten Nikolai?!

To imię przewijało się w ich rozmowach od ponad dwóch lat. Piętnastoletnia Lara nie miała pojęcia, że gdy zgodzi się na udział w programie korespondencyjnych przyjaciół, na który namawiali ją pradziadkowie, jej życie tak bardzo się zmieni.

Początkowo dostała tylko szczątkowe informacje: że jej przydzielony przyjaciel ma na imię Nikolai, że uczęscza do Durmstrangu, że jest z Rosji i że w ramach programu chciałby potrenować angielski, dlatego zależało mu na kimś z Wielkiej Brytanii. Kiedy Lara wysyłała mu pierwszy list, nie spodziewała się, jak bliski stanie się jej ten chłopak, którego nigdy nawet nie spotkała.

- No ale co, jak? Kiedy przyjedzie? - dopytywała wciąż zszokowana Bea.

- Napisał, że jeszcze nie zna szczegółów, ale że jesienią na pewno będzie w Brytanii, rozumiesz? - mówiła Lara, przebierając nogami z ekscytacji. - Na Merlina, nie wierzę, że w końcu go spotkam, po tak długim czasie... Pomożesz mi się wyszykować, nie?

Listy w ciemnoWhere stories live. Discover now