Chapter four

48 6 0
                                    

- Jak tam zespół? - spytał Theo i napił się piwa. Chłopak dziś rano pojawił się na treningu i poprosił abyśmy wreszcie wyszli na obiecane piwo. Co prawda ja nie piłem. Od pewnego czasu ograniczałem bardzo alkohol.

- Chyba dobrze. - mruknąłem. - Tak szczerze, to ostanio pogorszył nam się kontakt.

- Jak to? Przecież jesteście jak bracia.

- No tak, ale... mogą być z tobą szczery? - spytałem, na co Reaken odrazu pokiwał głową - Odkąd ja i Harry zerwaliśmy wszystko się psuje.

- To jest... wow. Czyli wy naprawdę byliście razem. - chłopak zaniemówił.

- Tak, we wrześniu byłyby trzy lata. To wszystko jest takie cholernie trudne. To stało się tak nagle. Rozumiesz? Jednego dnia kochacie się i nie możecie bez siebie żyć, a drugiego on ci oświadcza, że z tobą zrywa, bo zakochał się w kimś innym. Pojebane prawda?

- Harry tak zrobił? - zdziwił się, - Wiesz, nie znam go osobiście, ale nie wygląda na osobę, która mogłaby zrobić tak okrutną rzecz.

- Też nie sądziłem, że Harry jest zdolny do czegoś takiego, ale może nie znałem go tak dobrze jak mi się wydawało. - powiedziałem.

- Ale zanim zerwaliście nie zauważyłeś u niego jakiegoś dziwnego zachowania? Nie zachowywał się jakoś inaczej?

- Właśnie nie. Dostaliśmy tydzień przerwy, przez parę dni leżeliśmy cały czas w łóżku przytulając się i całując praktycznie cały dzień. Później wyjechaliśmy do swoich rodzin, gdy wróciłem do domu jego jeszcze nie było, przyjechał parę godzin później. Po czym oznajmił mi, że musimy zerwać. To było takie dziwne, nie mówił tego z nienawiścią czy obrzydzeniem, w jego oczach widniał smutek.

- Nie wydaje ci się to podejrzane? Jakby wiesz nie znam całej sytuacji, ale raczej nikt się tak nie zachowuje przed zerwaniem. - rzekł.

- Na początku myślałem, że to sprawka Modestu, ale on powiedział, że tak nie jest i, że jest to tylko i wyłącznie jego wybór. - odpowiedziałem.

- Coś mi się w to nie chce wierzyć. - mruknął.

- Tęsknię za nim. - wyszeptałem.

- Nadal go kochasz, prawda? - spytał cicho.

- Oczywiście, że tak. Wątpię, że kiedykolwiek przestanę. To co czułem przy Harry'm jest nie do opisania. Gdy pierwszy raz go zobaczyłem czułem, że nie będzie mi obojętny. - rzekłem.

- Nigdy nie mów nigdy. Napewno się jeszcze kiedyś zakochasz. - powiedział.

- Raczej nie. - odpowiedziałem.

- Słyszysz? - spytał Theo po chwili ciszy.

- Co?

- Muzykę. Chodź potańczyć Lou. - wyciągnął rękę którą po chwili zawahania przyjąłem. - Słyszysz co leci? Akurat piosenka do której będziesz tańczyć już za niedługo, tak więc pokaż swoje umiejętności. - powiedział gdy byliśmy na parkiecie.

Theo i ja zaczęliśmy tańczyć. Świetnie się przy tym bawiliśmy. Nasze ruchy były prawie, że idealne. Po skończonym tańcu wróciliśmy do stolika, śmiejąc się.

- Ja już będę się zbierać. - rzekłem po niedługim czasie.

- Już? Może cię odprowadzić. - zaproponował.

- Ale wiesz, że to jest ponad półgodziny stąd? Poza tym nie wpuszczą cię za bramę. - wytłumaczyłem.

- Trudno, mam ochotę się przejść. - powiedział i wstał.

Why are you leaving me? | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now