Harry skinął głową.

– W ciągu ostatnich kilku miesięcy aresztowaliśmy kilku Śmierciożerców i zbliżamy się do ustalenia, gdzie ukrywa się Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.

Albo, pomyślała, możecie po prostu zapytać Smudgera a nawet Severusa, którzy dokładnie wiedzą, gdzie można znaleźć Jego Lordowską Mość - przynajmniej w ostatni piątek miesiąca.

– Hmmmm? – powiedziała niezobowiązująco. – I co zrobicie, gdy to ustalicie?

– Noo, oczywiście przeprowadzimy rozpoznanie terenu, a potem będziemy mogli sformułować opinię dotyczącą najlepszej taktyki na przyszłość.

– Przepraszam bardzo – sapnęła nagle Hermiona. – Rozpoznanie? Sformułować opinię? Co do diabła stało się z Harrym, którego znałam? Harrym, który zapalał się do wszystkiego, który załatwiał co miał załatwić?

– To był stary Harry – powiedział z żalem. – Teraz jestem wyszkolonym Aurorem i wiem, jak należy postępować. Nie możemy wciąż zachowywać się tak, jakbyśmy byli dziećmi. Tak mi zresztą ciągle powtarzają. Ostatnio dostaję tylko papierkową robotę. Nigdy nie sądziłem, że bycie Aurorem może być takie nudne. W zeszłym tygodniu najwięcej emocji dostarczyło mi przetransmutowanie mojego sprawozdania ze śledztwa w sprawie Strangleton w papierową sowę, która latała po moim biurze przez prawie dziesięć minut. Miałem nadzieję, że nasra na głowę Shacklebolta, ale tak się nie stało.

Hermiona wpatrywała się w Harry'ego z niedowierzaniem. Czym u licha Ministerstwo prało mu mózg, żeby myślał, że musi zachowywać się jak księgowy. Miał być Aurorem, na litość boską i śmigać po świecie ratując ludzi, a nie siedzieć przy biurku pisząc raporty.

– A co gdybym ci powiedziała, że wiem, gdzie Jego Lordowska Mość będzie za dwa tygodnie i że opracowałam plan, który tego wieczoru oddzieli od niego większość członków Wewnętrznego Kręgu, dając ci najlepszą okazję od lat, by rozwiązać tę sprawę raz na zawsze?

Harry zamrugał ze zdziwienia.

– Naprawdę? Dlaczego jeszcze o tym nie słyszeliśmy?

– Cóż, pomyślałam, że powinniście dowiedzieć się jako pierwsi. Nawet Dumbledore'owi o tym nie powiedziałam. Wiemy tylko ty, ja, Minerwa i Severus. I nasz tajny kontakt, pan Smith.

– Ooo, Severus – wtrącił Harry. – Już mówicie sobie po imieniu.

Hermiona zarumieniła się, ale na szczęście chłopcy tego nie zauważyli.

Ron zmarszczył nos, co zawsze było znakiem, że się zastanawia.

– Zdaje mi się, że w zeszłym roku pojawiły się wzmianki o starym Snapie który sugerował, że nadszedł czas by wystąpić przeciwko Temu-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Ale nic z tego nie wyszło.

– Dlaczego? Przecież on ryzykuje życiem i zdrowiem, żeby znaleźć słabe punkty, a potem jest ignorowany – wycedziła z oburzeniem Hermiona, bardzo starając się nie myśleć o grach w rzutki.

–To chyba oczywiste, co nie? Snape przez lata snuł opowieści o tym, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, przebywał w takim a takim miejscu lub był bezbronny w tym czy tamtym dniu i nikt nigdy nie traktował tego poważnie. To zbyt proste. Zlikwidowanie Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, ma być trudne, wymagające i wiązać się z mnóstwem tajniaczenia, niebezpieczeństwami i bezużytecznym poświęceniem. Nie powinno się tego dokonać, podkradając się do niego od tyłu i rzucając zaklęcie w jego łopatki. To wcale nie jest heroiczne. – Ron machnął lekceważąco ręką.

Śmierciożerca - to brzmi dumnieWhere stories live. Discover now