Rozdział 5

105 9 3
                                    


Zdecydować o zakończeniu terroru Jego Lordowskiej Mości było łatwo. Trudniej znaleźć miejsce, w którym możliwe byłoby zorganizowanie spotkania ze Smudgerem, tak by nie zauważyli go Aurorzy, Śmierciożercy ani nikt, kto chętnie podkablowałby Albusowi.

Minerwa miała domek w szczerym polu i zaoferowała użyczenie go dla Sprawy, ale potrzebowali naprawdę potężnych planów, żeby cała trójka mogła bez podejrzeń znajdować się jednocześnie poza Hogwartem.

W celu upewnienia się, że Albus nie pojawi się w promieniu piętnastu mil od tego miejsca, zaprosiła go na spotkanie, na którym „chciała omówić warunki ślubu, tak żeby wszystko było gotowe na koniec wojny".

Gdy w ostatniej chwili okazało się, że Albus niestety nie jest w stanie jej towarzyszyć, przystał na propozycję pomocy Hermiony i podziękował jej za poświęcenie weekendu na opiekę nad Minerwą.

Severus po prostu powiedział prawdę: że spotyka się ze Smudgerem i chce wybadać, co sądzą o nim pozostali Śmierciożercy.

Hermiona i Minerwa przybyły wcześniej wraz ze skrzatem domowym, aby przewietrzyć domek, wstawić zapiekankę do piekarnika i rzucić na piwo - Smudger nie wydawał się Hermionie zwolennikiem wina - lekkie zaklęcie chłodzące. Skrzat domowy został odesłany z powrotem do Hogwartu, aby zapewnić im konieczną prywatność. Czarownice zrobiły sobie po filiżance herbaty i siedziały przy stole, wpatrując się tęsknymi oczami w ciasto czekoladowe, które przyniesiono rzekomo na później, gdy rozproszył je ostry trzask aportacji.

Z różdżkami w dłoniach zajęły pozycje po obu stronach drzwi; ryzyko nie miało sensu. Albusa mogło równie dobrze zacząć gryźć sumienie, przez które w ostatniej chwili zmieniłby zdanie. Jak powiedziała Minerwa, to dałoby się załatwić za pomocą szybkiego Obliviate i Imperio, ale rozsądnie byłoby wziąć Starego Kozła z zaskoczenia.

Na szczęście byli to tylko Severus i Smudger.

Smudger nie był szczęśliwy, że tam jest, wręcz zdecydowanie nieszczęśliwy, a jego nieszczęście tylko się pogłębiło, gdy powitały go dwie wiedźmy z wyciągniętymi różdżkami. Poczuł się nieznacznie lepiej, gdy różdżki zostały wsunięte z powrotem do rękawów i - w przypadku Minerwy - do bardzo odważnej kabury na udzie.

Smudger z wdzięcznością podziwiał odsłoniętą nogę, zanim przypomniał sobie o swoich manierach i odwrócił wzrok.

Minerwa podeszła do niego z wyciągniętą ręką.

– Panie Smudger, jak miło pana wreszcie poznać. Tyle o panu słyszałam.

Smudger wytarł dłoń o szaty, po czym uścisnął jej dłoń.

– Proszę, po prostu Smudger.

– W takim razie mów mi Minerwa.

Hermiona pomyślała, że chociaż noga Minerwy w pewnym stopniu obłaskawiła Smudgera, najlepszym zakończeniem tego procesu będzie nałożenie ciasta czekoladowego i nalanie herbaty, co oczywiście oznaczało, że będą musiały wziąć w tym udział tylko po to, by zademonstrować, że w cieście nie ma niczego niepożądanego.

Ślizgońskie maniery.

Nie musiały się martwić; Smudger był nad wyraz zadowolony z zaproponowanego ciasta czekoladowego i wydawał się gotów zaryzykować zatrucie, zwłaszcza że na wierzchu błyszczał dżem malinowy i roztopiona czekolada.

– Och, moje ulubione – powiedział. – Dla kawałka ciasta zrobiłbym prawie wszystko, z zabójstwem włącznie. – Następnie z entuzjazmem zabrał się do pałaszowania i po zjedzeniu połowy kawałka, dodał przez okruchy: – I naprawdę się zastanawiam co dokładnie chcecie w zamian.

Śmierciożerca - to brzmi dumnieWhere stories live. Discover now