Rozdział 4

105 11 7
                                    


Hermiona i Smudger byli tak pogrążeni w konwersacji, że ledwo zauważyli, kiedy dołączył do nich Severus. Hermiona podskoczyła, gdy ciężka ręka owinęła się wokół jej ramienia, a między nimi ukazała się twarz, która zapytała:

– Co tu porabiacie?

– Snujemy intrygi – powiedziała słodko. W końcu była to prawda.

– To dopsze.

Z poczuciem rozczarowania zdała sobie sprawę, że Severus znów jest nabzdryngolony. Sądząc po uśmieszkach niektórych z Chłopców, albo go podpuszczali, albo nawet sami doprawiali mu drinki. Wzięła od niego jego kufel i powąchała zawartość. Nic oczywistego. Upiła łyk i prawie się zakrztusiła. Brandy! Podstępne małe gnojki dolewały mu brandy.

Posłała im wszystkim bardzo ostre spojrzenie, a oni zaczęli szurać nogami i przybrali zawstydzone miny, co było równie przekonujące, jak u Harry'ego i Rona z tą różnicą, że tym razem nie miała luksusu, by natrzeć im uszu i dać popalić.

Wystarczy kilka takich wieczorów, a pokusa stanie się niemal nie do zniesienia. Ktoś zdecydowanie musiał się za nich porządnie wziąć.

– Dobrze, chodź już. Powinniśmy się zbierać – powiedziała do coraz bardziej czułego Severusa, który teraz owijał się wokół niej jak bluszcz wokół kraty. Coś, co przy bardziej trzeźwym umyśle przyprawiłoby go o drgawki, a co ona uznała za dziwnie wzruszające. Jeśli alkohol ujawniał prawdziwą naturę osoby, Severus Snape był rozczulający.

Dał się wywlec z lokalu, posyłając Chłopcom ostatni krzywy uśmieszek.

Severus był także czułym pijakiem. Oburzone protesty Hermiony, że jego oddech cuchnie zostały stłumione, gdy pocałował ją w alejce. Nie była pewna, czy to przez brandy, czy dzięki jego umiejętnościom, ale kiedy w końcu podniósł głowę, miała problem z zachowaniem pionu i bardzo chciała, żeby aportowali się z powrotem do Hogwartu tak szybko, jak to możliwe.

Niestety, chłód szkockiego nocnego powietrza wydawał się dodawać do jego upojenia (jeśli to było możliwe) i musiała go najpierw podtrzymywać, a potem na wpół nieść do kwater.

– Bardzo dobrze dogadałaś się ze Smudgerem. Żaden z nich nie podobał ci się bardziej ode mnie? – zapytał z niepokojem, gdy przekraczali próg. – Bo jesteś moją dziewczyną i powinnaś mnie lubić najbardziej.

– Żaden z nich nie podobał mi się bardziej niż ty.

Dotarli już do łóżka. Próbowała go zmusić, żeby ją puścił, ale trzymał się kurczowo.

– Wszyscy mi zazdrościli, bo mam dziewczynę. Mówili, że jesteś ładna. Jesteś ładna.

– Dziękuję, Severusie. To bardzo miłe. Ale nie sądzisz, że czas do łóżka?

– Oooch – uśmiechnął się. – Jesteś dziś rozbrykana. Brzmi fajnie – po czym upadł, pociągając ją za sobą, a następnie wykonał skomplikowany manewr, który zakończył się przyciśnięciem jej pod nim do materaca. Następnie natychmiast zasnął, pozostawiając Hermionę z poczuciem, że została koncertowo oszukana.

Nie potrafiła również uwolnić się z macek ludzkiej ośmiornicy, jaką był Severus Snape. Stała się jego ulubionym pluszowym misiem oraz termoforem w zestawie i nie chciał jej puścić. Jeśli udawało jej się oderwać rękę, to przesuwał nad nią nogę; jeśli udawało jej się ruszyć nogą, to ręka podnosiła się, by poklepać ją po głowie, a sam zainteresowany mamrotał coś przez sen.

W końcu uległa nieuniknionemu, powierciła się by się ułożyć i podjęła próbę zaśnięcia. Severus wydał z siebie kolejne zadowolone pomruki i przytulił się do niej.

Śmierciożerca - to brzmi dumnieWhere stories live. Discover now