Każdy gdzieś stał albo siedział. Na szczęście ta sala nie była okropnie mała.
-Lekarz wam pozwolił wszystkim na raz wejść? - odezwałam się kiedy zastanowiłam się nad tym chwile.
-Nie. - odpowiedziało kilkoro z nich na raz jednym chórem.
-Czekaliśmy aż lekarz sobie gdzieś pójdzie, żeby tu wejść - dopowiedział Jackson.
-To nie mogliście wchodzić na przykład pojedynczo?
-Zdążyliśmy się o to pokłóci pięć razy, więc to była lepsza opcja - tym razem odezwał się mój brat.
-Dobrze, że moje manifestacje, abyś się już wybudziła, udały się, bo wszyscy chodziliśmy jak na szpilkach - znowu odezwał się Matt.
-Czekajcie - powiedziałam po chwili, bo chyba czegoś nie wiedziałam - to ile ja czasu byłam nieprzytomna? - wlepiłam tym razem wzrok w Arię, która posłała mi smutne spojrzenie.
-Całe, cholerne, siedem dni.
Oczy prawie wyszły mi z orbit.
-I wy tutaj tak zawsze siedzieliście wszyscy? - nie zasługuje na nich.
-Dzisiaj po prostu tak się złożyło - powiedział Olivier - ale zawsze ktoś przy tobie był - skinęłam głowa w zrozumieniu. Przez dłuższą chwilę była cisza dopóki brunet nie chrząknął patrząc wymownie na resztę.
-Przyjdziemy później, słońce - powiedziała Sophia, po czym wszyscy wyszli, a w pomieszczeniu zostało tylko napięcie pomiędzy mną, a Liamem.
-Myślałem, że potrafisz logicznie myśleć - odezwał się jako pierwszy - chyba nie przestaniesz mnie zaskakiwać - przechylił głowę na bok.
-Ale o co ci chodzi, Liam? Czasu już nie cofniesz -wzruszyłam ramionami.
-Nie chce żebyś kiedykolwiek przyjmowała moją kule dla siebie.
-To, że tak chcesz to nie znaczy, że tak będzie- zacisnęłam dłoń w pieść, bo nie chciałam się wydzierać - zrobiłam to, bo czułam się wobec ciebie dłużna, ale też wdzięczna - zrobiłam to, bo mi na tobie zależy, głupku.
-To okaż to w inny sposób, a nie przez robienie z siebie cholernej żywej tarczy - uniósł się trochę przez co mi tez nerwy zaczęły szaleć.
-Ale jaki jest twój problem, Liam? Powinieneś być wdzięczny, że to nie ty tutaj leżysz!- czy on naprawdę nie rozumiał, że taka była nasza codzienność. To nie pierwszy ani ostatni raz, kiedy zostałam postrzelona.
-Taki, że przez to nie możesz mieć dzieci! - krzyknął tracąc już jakąkolwiek kontrole.
-Ale co z tego?! I tak już wcześniej nie mogłam ich, do cholery, mieć!
Po moich słowach zapadła głucha cisza. Od razu pożałowałam, że to powiedziałam. Nikt o tym nie wiedział i miał się nie dowiedzieć. Wyraz twarzy Liama złagodniał. Okrążył łóżko i usiadł na fotelu obok. Czułam jak patrzy na mnie z niezrozumieniem, ale ja już na niego nie patrzyłam.
-Charlotte, o czym ty mówisz? -jego głos był również delikatny.
-Nie ważne, Liam, zapomnij o tym - przymknęłam na chwile oczy i wzięłam głęboki wdech.
-Charlotte - powiedział cicho - spójrz na mnie, proszę - wahałam się, lecz po chwili moje tęczówki spotkały te jego.
Piękne, szare tęczówki patrzyły na mnie z żalem oraz z lekkim niezrozumieniem. Położył dłoń na mojej otulając ją swoim ciepłem. Wzięłam głęboki oddech i wydech. Skoro już zaczęłam to wypadałoby skończyć.
CZYTASZ
My Fallen Angel
RomanceDwudziestoczteroletnia Charlotte pod wpływem szantażu musi wziąć udział w wyścigu, z którymi nie miała styczności przez trzy lata. Co więcej, cały czas na jej drodze pojawia się tajemniczy brunet. Nie wiedzą jednak, że łączy ich więcej niż się spod...
25. Chaos
Zacznij od początku