W końcu nadeszła sobota. To oznaczało, że dostanę moje upragnione pięć minut z królem. Choć za każdym razem tak było, teraz pragnęłam go zobaczyć jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. On nie rozumiał, dlaczego spotykanie się z nim traktowałam jak nagrodę. Ja — prawdę mówiąc — też nie. Król to tak niesamowicie interesująca postać, że nieważne, co będziemy robić, na pewno nie będę miała czasu myśleć o nauce, a o takie chwile mi chodziło.
Jeden ze strażników odprowadził mnie do jego gabinetu, kiedy tylko weszłam energicznym krokiem przez główne drzwi zamku. Król siedział na kanapie w części wypoczynkowej pomieszczenia, korona leżała na stoliku do kawy, a peleryna niestarannie złożona była na fotelu również będącym częścią tego kompletu.
Wampir podniósł na mnie wzrok. Ukłoniłam się najładniej i najbardziej poprawnie, jak umiałam. Musiałam mu pokazać, że moje lekcje etykiety nie szły na marne.
— Witaj, moja droga. — Jego głos brzmiał tego dnia na nieco słabszy i przygaszony.
— Dzień dobry, Wasza Wysokość.
Król prędko powrócił do czynności, którą się wcześniej zajmował, nie próbował nawet ciągnąć rozmowy. Czytał jakąś książkę, więc przysiadłam się obok i zajrzałam mu przez ramię, by dostrzec strony. Mój entuzjazm od razu wyparował, gdy zauważyłam, że papier zapisany był runami języka prekursorów.
— Powinnaś być w stanie przeczytać niektóre z nich — stwierdził, gdy zauważył, że się zniechęciłam. — Ta? — Wskazał na kształt na samej górze strony.
Skupiłam się i spróbowałam przypomnieć sobie wszystko to, co do tej pory wiedziałam o tym języku. Runa wyglądała znajomo, ale jednocześnie coś było w niej nie tak...
— „Ri"? — szepnęłam w końcu, a przez niepewność głos ledwo wydobył mi się z gardła.
— Niemalże. — Przysięgłabym, że w jego głosie słyszałam odrobinę uznania. — Gdy w tym miejscu znajduje się dodatkowa kreska, dodajesz jeszcze „a" na końcu. „Ria" — wymówił czule sylabę, której odpowiadał znak.
Przytaknęłam, a gdy tylko to zrobiłam, on wrócił do czytania. Tym razem zainteresowała mnie sama książka. Miała wyraźnie zżółknięte strony, a skóra, w którą ją oprawiono, nie wyglądała już najlepiej, choć w dalszym ciągu była pięknie ozdobiona.
— O czym to? — zapytałam w końcu, gdy ciekawość wygrała z tym, że nie chciałam mu przeszkadzać.
— To autobiografia pierwszego władcy, który zasiadł na tronie Veratal.
— Czytał ją już król wcześniej?
— Oczywiście, że tak, moja droga, co najmniej kilkukrotnie. — Westchnął dyskretnie, ledwo to zauważyłam. — W momentach takich jak ten, lubię wracać do niej, by przypomnieć sobie, co było pierwotnym zamysłem założycieli.
— „Takich jak ten"? — Podniosłam wzrok ze stron na niego. — Co się dzieje?
Król również na mnie spojrzał, po czym ostrożnie i delikatnie pogładził dłonią mój policzek. Nie odpowiadał chwilę, badając palcami moją skórę. Jego dotyk spowodował, że po plecach przebiegły mi ciarki.
— W takich, w których cieszę się, że cię to wszystko jeszcze nie dotyczy — powiedział wyjątkowo smutno.
Zrozumiałam, że to koniec tego tematu dla mnie. Znów spuściłam wzrok na runy. Pojedyncze sylaby miały sens w mojej głowie, ale wciąż nie potrafiłam rozszyfrować ani jednego zdania.
— Czy mógłby król przeczytać mi tę stronę na głos? — Zaakceptowałam swoją porażkę. — Wiem, że i tak nie zrozumiem języka, ale uwielbiam słuchać, gdy ktoś nim mówi.
YOU ARE READING
II. Pąki Nadziei
FantasyIris zaczęła się rozwijać się niczym prawdziwy kwiat. Dostała szansę od Wszechświata, aby dzięki swojemu małżeństwu z królem zmienić losy swoje i całego królestwa. Była ambitna i zdeterminowana, a przyświecał jej jeden cel - zdobyć jak najwięcej wie...