— Co zrobiłaś?! — Twarz mamy robiła się na przemian blada i czerwona. — Skąd w ogóle taki pomysł? Przecież ty... wy... Jego Wysokość...
— Uwierz mi, jestem tak samo zaskoczona jak wy obie. — Spojrzałam na siostrę, która marszczyła tylko swoje ciemne brwi wyraźnie skonsternowana. — Wierzę, że to jednak właściwa decyzja. Naprawdę zaręczyłam się z królem.
Czekałam ponad tydzień, zanim im o tym powiedziałam. Najpierw chciałam, żeby mama wyszła ze szpitala, a potem — gdy już miało przyjść co do czego — najzwyczajniej w świecie stchórzyłam. Teraz nie miałam już wyjścia. Dosłownie za chwilę Aaron — królewski doradca i prawa ręka Jego Wysokości — miał tutaj przyjechać i przedstawić nam „plan działania", który obmyślił wraz z innymi doradcami i samym królem.
— Przepraszam, że dowiadujecie się tak nagle... Naprawdę nie wiedziałam, jak wam o tym powiedzieć.
Powoli i z ogromną ostrożnością wyciągnęłam ze swojej torebki pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym, który niby powinnam nosić, ale wciąż czułam się z tym dziwnie, a poza tym wydałby mnie od razu przed rodziną. Wsunęłam sobie ozdobę na palec i dałam im do obejrzenia, aby miały jakikolwiek namacalny dowód, że nic nie zmyśliłam.
Rose jako pierwsza ocknęła się, chwyciła moją dłoń i przysunęła ją sobie niemal do samego nosa. Odwracała nią na boki, aby światło odbijało się od brylantów pod różnym kątem, wydobywając jeszcze bardziej ich piękno. Cmoknęła i uniosła maksymalnie w górę brwi, teatralnie parodiując szczere uznanie. Uwolniłam rękę z uścisku i postarałam się, aby posłać siostrze prawdziwie zabójcze spojrzenie. Nigdy nie brała niczego na poważnie.
— Też dostanę od króla jakąś błyskotkę, żeby mnie udobruchać? — Uśmiechnęła się krzywo. — Bo domyślam się, że to oznacza i dla nas jakieś zmiany.
— Przepraszam cię, Rose. I ciebie też, mamo — zwróciłam się do kobiety, która wciąż pozostawała cicho. — Podjęłam taką decyzję dla naszego wspólnego dobra. Naprawdę myślę, że to dla nas ogromna szansa. Na pewno powinnam była to z wami przedyskutować. Jednak wtedy tak wiele się działo, że...
— Nie tłumacz się, kwiatuszku — przerwała mi mama. — Rozumiemy, że przy takich decyzjach nie ma się wiele czasu na wyliczanie wszystkich „za" i „przeciw", po prostu podejmuje się je pod wpływem emocji. Rose może i teraz jest niezadowolona, ale jestem pewna, że wkrótce ci za to obie podziękujemy.
Siostra upewniła się, że obie zobaczymy, jak przewraca oczami.
Nie dałam rady czegokolwiek więcej powiedzieć, bo w naszym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Wszystkie — jak to w końcu na rodzinę przystało — podskoczyłyśmy w tym samym momencie. Poderwałam się z fotela i w kilku podskokach dotarłam do drzwi. Spodziewałam się, kogo zastanę po drugiej stronie i nie myliłam się. Stanęłam twarzą w twarz z Aaronem we własnej osobie.
— Proszę wejść — ukłoniłam się, jednocześnie robiąc mu wejście, aby przeszedł — moja mama i siostra już na pana czekają.
Wampir oczywiście nie przybył sam. Nieodłącznie towarzyszył mu jakiś ochroniarz, a teraz — zapewne ze względu na fakt, że zapuścił się poza bezpieczne mury zamku — było ich dwóch. Jeden z nich podążył w głąb mieszkania za Aaronem, a drugi został przy drzwiach, które zamknęłam za nimi wszystkimi. Gdy tylko to zrobiłam, doradca wręczył mi jakiś pokrowiec i pudełko.
— Jego Wysokość pragnie zjeść dziś z tobą kolację — wyjaśnił, zanim jeszcze zdążyłam zadać jakiekolwiek pytanie. — Kierowca przyjedzie po ciebie o siedemnastej.
Mój żołądek ścisnął się na myśl o spędzeniu wieczoru z królem. Odkąd zgodziłam się zostać jego żoną, nie widzieliśmy się ani razu. Zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Powiesiłam pokrowiec na szafie, która znajdowała się tuż obok wejścia, a pudełko położyłam na komodzie. Później się będę tym martwiła.
YOU ARE READING
II. Pąki Nadziei
FantasyIris zaczęła się rozwijać się niczym prawdziwy kwiat. Dostała szansę od Wszechświata, aby dzięki swojemu małżeństwu z królem zmienić losy swoje i całego królestwa. Była ambitna i zdeterminowana, a przyświecał jej jeden cel - zdobyć jak najwięcej wie...