21. Krwawa jatka!

Start from the beginning
                                    

— Czego tu szukacie? - zapytał wkładając w usta cygaro. Jeden z dobrze zbudowanych kolesi pożyczył mu ognia.

— Gdzie jest dziewczyna?! - zapytałem wściekły.

— Mamy tu wiele dziewczyn - równocześnie, jak na rozkaz zaśmiali się. Karzeł zaciągnął się cygarem i ze świstem wypuścił dym w naszym kierunku. Jego zachowanie świadczyło, że nie zamierza nam po dobroci udzielić żadnej istotnej informacji o miejscu pobytu Alison.

— Chodzi nam o człowieka - dodałem z lekkim warknięciem.

— Nie trzymamy ludzi - syknął, a jego plugawa morda przybrała gniewny wyraz.

— łżesz! Dobrze wiesz, że nas nie oszukasz... - zaskoczony dał znać swoim ludziom, aby nas zabili. Nie miał pojęcia z kim zadzierał. Może nasza grupa była znacznie mniejsza, jednak my nie byliśmy zwykłymi ludźmi. Ten istotny fakt stawiał nas w lepszym świetle wygranej.

Rozpoczęła się istna wojna. Uwolnione przez Carlosa i resztę, wampiry przyłączyły się do nas. Nasza grupa znacznie się rozrastała. Już byliśmy zwycięzcami. Nadprzyrodzeni za wszelką cenę chcieli odegrać się na swoich oprawcach.
Moi bracia przybrali postać wyrośniętych wilków, ja natomiast zacząłem się zmieniać niczym podczas pełni. Czułem jak coś rozdzierało mnie w środku. Niewytłumaczalna siła znów zmieniała mnie w tą bestię, która pragnęła mną zawładnąć. Nagły napływ gniewu powodował uczucie, jakbym palił się od środka. Moja skóra przybierała czarno-fioletowy kolor. Bolało mnie całe ciało, wszystkie kości i naczynia krwionośne, które rozszerzały się pompując o wiele większą ilość krwi. To jeszcze bardziej dawało mi "kopa" do walki. Wściekłość i żądza krwi rozpierała mój umysł. Nie myślałem o niczym innym, jak o zemście. Miałem wrażenie, że została mi wstrzyknięta cała fiolka adrenaliny. Byłem nadzwyczaj pobudzony i chętny do wyrządzenia krzywdy. Widziałem jedynie tych, których chciałem zabić. Moje mięśnie były spięte i w stanie gotowości. Przeobraziłem się w coś potwornego. Nie było we mnie człowieka, który mógłby jeszcze to powstrzymać. Nie było już mnie.

Wszyscy zaczęliśmy atakować przeciwnika rozrywając go na strzępy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wszyscy zaczęliśmy atakować przeciwnika rozrywając go na strzępy. Wampiry spragnione krwi zaspakajały swój głód na każdej swojej ofierze. Strach nieprzyjaciela był coraz bardziej wyczuwalny. Byli na tyle przerażeni naszą rzeźnią, że oddawali nam przysługę strzelając sobie w łeb. Wszędzie była krew.
Ukradkiem dostrzegłem, jak karzeł próbował chytrze się wymknąć pozostawiając swoich na polu walki. Paru dobrze zbudowanych kolesi strzelało na oślep tak, aby mały mógł bezpiecznie dojść do wysokiego, czarnego samochodu. O krok od auta zdążył mi posłać spojrzenie zemsty. Ruszyłem za nim, mimo wielu kul lecących gdzie popadnie, jednak ten drań zdążył odjechać. Jego smród było czuć na dalekie kilometry. Jeszcze cię znajdę...
Wydawało mi się, że to nie koniec. Wróciłem do hangaru i nie bardzo pamiętałem, co się ze mną działo. W tamtym momencie byłem jak maszyna do zabijania. Pochłonęła mnie żądza krwi i gniew, że tak po prostu dałem mu uciec. Tak bardzo pragnąłem ich wszystkich zabić. Nie mogłem się opanować. Było coraz gorzej. Czym ja jestem? Czułem jak z każdą chwilą traciłem nad sobą kontrolę, jak stawałem się czymś innym... Alison! To dzięki niej byłem w stanie trzymać ostatkami sił kontrolę nad rozumem i ciałem.

HybrydaWhere stories live. Discover now