Jedyną osobą wobec której odczuwała głębokie zrozumienie był profesor Snape. Stanowił on jedyny głos rozsądku w tym, co szybko zamieniało się w placówkę Świętego Munga.

Sześć miesięcy nauczania wystarczyło, by przekonać ją, że dzieci są głupie i irytujące, jej koledzy durni i wkurzający, a na domiar złego, nie wolno jej było odbierać im punktów.

Jeśli Harry nie zabije Voldemorta w ciągu najbliższych kilku tygodni, sama to zrobi.

Albo dołączy do niego, jeśli pozwoli jej sprzątnąć Dumbledore'a.

Upomniała się stanowczo, że to tylko żarty i spojrzała na zegar. Północ. Czas przetrząsnąć szkołę w poszukiwaniu bezecników. Dzika orgia odliczania punktów była właściwie jedyną przyjemnością, jaka jej pozostała. Biada każdemu, kto po ciszy nocnej wpadnie jej w ręce.

Postanowiła rozpocząć swój patrol od boiska do Quidditcha - ulubionego zakątka amorów, zwłaszcza tych bardziej leniwych, którym nie chciało się wspinać na Wieżę Astronomiczną.

Gdy spostrzegła ciemną sylwetkę leżącą na środku boiska pomyślała, że to jeden z siódmorocznych wracający z popijawy w Hogsmeade. Już układała w głowie listę wykroczeń, które mógł popełnić - zawsze był to chłopiec, dziewczyny miały więcej rozsądku i do wioski po alkohol wysyłały chłopców, w zamian za mgliste obietnice satysfakcji seksualnej - i już osiągnęła imponującą sumę punktów do odjęcia, kiedy zdała sobie sprawę, kto to jest.

Wiedziała, że Voldemort często wzywał profesora Snape'a i słyszała o okrucieństwach, którym ten był poddawany z rąk swego pana. Poppy odmówiła komentarza na temat jego obrażeń zasłaniając się tajemnicą lekarską, co jedynie potęgowało otaczającą go atmosferę tajemniczości i zagrożenia.

Miała tylko nadzieję, że jest gotowa poradzić sobie z poturbowanym i rannym Profesorem.

~~~~~~~~~~~~~~

Severus zdążył już ochrzcić ziemię swoją przyjaciółką. Nie chciał się z nią rozstawać. Osiągnął ten etap upojenia, który najlepiej można określić mianem roztkliwienia, a gleba okazała się wyrozumiałym słuchaczem. Przebrnął przez długą listę niesprawiedliwości, dochodząc do czternastego roku życia oraz wyczerpującego opisu trudów, jakie napotkał w Hogwarcie, kiedy jego wyostrzone zmysły wykryły obecność kogoś innego.

– Witam – powiedział, patrząc prosto w zmartwioną twarz Hermiony.

Hermiona przeżyła szok na widok stanu, w jakim się znajdował. Był pokryty brudem, z jakiejś niewidocznej rany sączyła się krew i zdawało się, że nie może mówić. Jakie trudy musiał znosić dla dobra Zakonu?

– Spokojnie – powiedziała łagodnie, poklepując go po plecach. – Zawiadomię Poppy, ona się tobą zajmie.

Severus w panice chwycił ją za kostkę i nie chciał puścić. Ostatnią rzeczą, której potrzebował była Poppy widząca go w takim stanie. Powiedziałaby o tym Dumbledore'owi, a to oznaczałoby koniec jego wypadów z Chłopcami i ostateczne utknięcie na przyjęciach w Dworze Malfoyów.

– Nie – wymamrotał. – Tylko pomóż mi wrócić do mojej kwatery, mam potrzebne eliksiry pod ręką. Nie chciałbym martwić Poppy.

Nie zrozumiała wszystkiego, co mówił - być może z powodu urazu ust - ale jasnym było, że nie chce iść do Skrzydła Szpitalnego. Nie wiedziała czy to dlatego, że wolał pracować sam, czy też istniało jakieś ryzyko, że zostanie tam zauważony, więc zdecydowała się zachować ostrożność.

Zabierze go z powrotem do jego kwater i tam się nim zajmie. Jeśli po obejrzeniu jego ran stwierdzi, że przekraczają jej możliwości, wezwie Poppy. Wydawało się to rozsądnym kompromisem.

Śmierciożerca - to brzmi dumnieWhere stories live. Discover now