Rozdział 1

288 16 19
                                    


Severus czuł ból. Głęboko wierzył, że w swoim długim życiu wypełnionym wyłącznie bólem - dobry Boże, musiał już być konkretnie wstawiony skoro przeszedł w tryb użalania się nad sobą - tylko jeden raz bolało go bardziej. Po tamtym incydencie przerzucił się na rozporek z guzikami; nie warto było ryzykować powtórki z rozrywki.

Kolejne wezwanie na spotkanie z Voldemortem. Kolejny wieczór spędzony na słuchaniu gadaniny zidiociałego psychopaty o dominacji nad światem, kolejny wieczór podczas którego starał się nie rzucać w oczy, jednocześnie próbując zdobyć informacje przydatne dla Zakonu.

Po którym oczywiście dostał zaproszenie do Dworu Malfoyów na after-party, na które składało się głównie prowadzenie nadzwyczaj nudnych i nad wyraz uprzejmych konwersacji z resztą Wewnętrznego Kręgu oraz ich nadzwyczaj nudnymi i nad wyraz uprzejmymi żonami, po których to mógł wreszcie zrzucić kajdany i udać się na porządną balangę.

Dołączył do Śmierciożerców, żeby znaleźć towarzystwo i mieć wpływ na ludzi - przynajmniej połowę udało się zrealizować.

Kiedy już udało mu się uciec z Malfoy Manor pod pretekstem porannych lekcji, udał się na poszukiwanie swoich towarzyszy do obskurnego mugolskiego pubu niedaleko ulicy Pokątnej, do którego zawsze wpadali. Jako stałym bywalcom właściciel nie zadawał im zbyt wielu pytań, a nawet podrzucał darmowe przekąski pod warunkiem, że nie będą się drzeć. I że Smudger nie będzie grał w rzutki.

Zwykle rozsiadali się i narzekali na swoich szefów, Severus wieszał psy na Dumbledorze, a później zrzędzili na Wewnętrzny Krąg i wszystkie idące za nim przywileje - pomijając fakt, że właśnie dla tych korzyści był członkiem Wewnętrznego Kręgu - a potem pili jeszcze parę kolejek i grali w rzutki (oprócz Smudgera).

Pozwolił im nawet nazywać się Snapey.

W rezultacie jeszcze zanim wyszedł z pubu był tak naprany, że nie potrafił wypowiedzieć ani słowa i odruchowo włożył rzutki do tylnej kieszeni spodni. O tym, że nie był to najlepszy pomysł przekonał się dość szybko, gdy poślizgnął się w kałuży czegoś, czego nie chciał nawet identyfikować i wylądował na tyłku.

Udało mu się z pewnym trudem powyciągać rzutki z pośladków; na szczęście nie zdołał ich uszkodzić - w przeciwnym razie musiałby je wymieniać, co byłoby nieopisaną męczarnią. To były mugolskie rzutki - magicznych nie używali od Niefortunnego Incydentu ze Smudgerem w roli głównej.

Poklepał je radośnie, po czym ostrożnie schował do kieszeni płaszcza. Z początku nie zarejestrował przeszywających impulsów bólu, ale w miarę pokonywania kolejnych metrów i ubytku alkoholu we krwi przeszły od lekko uciążliwych do cholernie nieludzkich.

Udało mu się z powodzeniem aportować do Hogwartu, opierając się wyłącznie na zwyczajowym cudzie zsyłanym przez Boga Pijaków - to ten mały zielony cherubinek z nadąsaną miną na odwrocie wielu obrazów olejnych - dla jego wyznawców, aby mogli odnaleźć drogę do domu pomimo tymczasowego upośledzenia funkcji mózgowych. Dotarł do połowy trasy, zanim potknął się o własne nogi, upadł, po czym stwierdził, że ustawienie się w pionie to jednak zbyt duży wysiłek.

Z czułością poklepał glebę, na której wylądował i postanowił iść spać.

~~~~~~~~~~~~~~

Hermiona była znudzona. Została namówiona do powrotu do Hogwartu jako nauczycielka "dla dobra Zakonu". Do tej pory jej obowiązki w swojej uciążliwości nie wykraczały poza wpychanie wiedzy do głów naprawdę głupich dzieciaków.

Z pewnością oni nigdy nie byli tak monumentalnie tępi?

Dałaby sobie rękę uciąć, że ona nie była; ale za to była pewna, że nie po to swoje nastoletnie lata poświęciła zakuwaniu, by teraz całą swoją karierę wyrzucić na śmietnik. Praca w tym miejscu sprawiała, że jego czar coraz bardziej pryskał. Dumbledore ewidentnie wykorzystywał ją jako niewolniczą siłę roboczą i płacił połowę ochłapów zwanych w Hogwarcie pensją należną nauczycielom. Minerwa była przekonana, że Hermiona jest jej nową najlepszą przyjaciółką i cały czas próbowała przekonać ją, że jej przeznaczeniem jest kariera pedagogiczna, a Dumbledore to najprawdziwsza reinkarnacja Króla Słońce. Hooch najwyraźniej miała problem z piciem - jeszcze trochę i sama do niej dołączy.

Śmierciożerca - to brzmi dumnieWhere stories live. Discover now