Rozdział XXIV - pobudka

48 5 20
                                    

17 grudnia

MariaAntonina: ZDALAM KURWA!!!!!!!!!!!!

Pavarotti: Nie.

Pavarotii: Nie ma takiej opcji, niemożliwe.

Pavarotti: JAK??!

MariaAntonina: CHLOPIE JA NIE WIEM

Pavarotti: czy twój egzaminator na pewno był trzeźwy?

MariaAntonia: w sumie jak wysiadal z samochodu to sie lekko zataczal XD

MariaAntonin: ale to moglo byc ze stresu

MariaAntonina: typ cala droge ruszal ustami tak jakby odmawial po cichu rozaniec czy cos

Pavarotti: XDDD

Pavarotti: gratuluję, tak czy siak <3<3

Pavarotti: Świętujemy dzisiaj? Kawa?

*wyświetlono*

***

Tośka

    Wysiadłam z samochodu chwiejnym, aczkolwiek dumnym krokiem, w dłoniach trzymając cienką, zadrukowaną w tabelki kartkę, w której prawym dolnym rogu znajdowało się słowo "pozytywny" oraz zamaszysty autograf mojego egzaminatora.

    Ściskam ją mocno w palcach, nie zważając na to, że papier się gniecie - muszę upewnić się jeszcze jeden raz, czy to wszystko nie jest tylko snem.

    – Kurwa mać – szepczę na wydechu, tak że słyszę to prawdopodobnie tylko ja i ewentualnie ta jedna dziewczyna, stojąca kilka metrów dalej, pod drzwiami do WORDu, paląca elektryka i płacząca przy tym cicho.

    Zaczęłam w pośpiechu składać trzymany w dłoni dowód zdanego właśnie egzaminu na czworo - wychodzi mi to jednak nieco niedbale, ponieważ strasznie trzęsą mi się dłonie. Właściwie to chyba trzęsą się one bez przerwy od momentu, kiedy tylko usiadłam dziś za kierownicą.

    Byłam pewna, że w kwestiach radzenia sobie ze stresem jestem już absolutną mistrzynią i że tak na dobrą sprawę nic nie jest mi już straszne. Umiałam opanować tremę; umiałam odciąć się w jakiś magiczny sposób od swojego lęku i skupić tylko i wyłącznie na grze. Teraz, robiąc prawo jazdy, poznałam jednak nowy, kompletnie niezwiązany ze sceną rodzaj stresu, który ewidentne robił ze mną co chciał.

Moje dłonie, którym zdarzało się już drżeć pod wpływem tremy, podczas oczekiwania na werdykt jury, ale także podczas kłótni lub gdy zupełnie nagle przypominała mi się Mama... Teraz trzęsą się z dość specyficznego powodu - a mianowicie z ogromnej ulgi, która zalewa mnie powoli, z każdą sekundą coraz bardziej. Ulgi, że w końcu mam to za sobą, że zakończyłam ten egzamin z wynikiem pozytywnym i - co najważniejsze, ulgi, że nikt nie zginął dziś pod moimi kołami.

Wciskam dokument do swojej torby i szybko wyciągam z niej telefon. Gdy tylko włączam internet, natychmiast przychodzi mi powiadomienie o wiadomości, jaką Adam wysłał mi niespełna godzinę temu, gdy czekałam na swoją kolej.

&quot;Muzyka jest Kobietą&quot;Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ