8. Najlepiej robił to czego najbardziej nienawidzisz, kłamał.

186 7 1
                                    

POV OCTAVIA

Żal. Wracając do Włoch koniecznie chciałam wyzbyć się uczuć. Tłumaczyłam to sobie tym, że zostałam zraniona a to mój mechanizm obronny. Jednak to zadanie stało się trudniejsze niż myślałam. Większą uwagę zaczęłam poświęcać właśnie emocją. Zamiast się ich pozbyć, czułam je ze zdwojoną siłą. Mogłam okłamywać samą siebie, że nauczyłam się mieć na wszystko wyjebane, że nic mnie nie rusza, a ja stałam się zimna i obojętna. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że naprawdę tak jest. Ale prawda jest taka, że kiedy zamknięcie uczuć w szklanej pułapce nie wyszło, nauczyłam się grać. Byłam dobrą aktorką, ale w środku dalej odczuwałam coś za co się ganiłam. Miałam żal do siebie i do innych. Do siebie za to, że dalej pozwalałam się ranić, po to był mój plan, aby więcej nie być słabą. Do innych, bo ciągle robili mi to samo, krzywdzili. A może zrobiłam się sentymentalna przez przyjaciół którzy postanowili mnie odwiedzić? Nie wiem. Natomiast wiem jedno, niczego nie da się zaplanować.

Luca wrócił do Palermo i chce się zobaczyć. Nie mogłam mu odmówić. Nie tylko ze względu na to, że ta sytuacja musiała zostać wyjaśniona i męczyło mnie to, ale nie chciałam aby dowiedział się o moich gościach. Niestety ja postanowiłam być szczera z nim, poznał mnie w takim momencie mojego życia, w którym nie byłam silna. W którym nie chciałam być silna. Dlatego znał powód mojego załamania wtedy. Musiałam się jakoś przemknąć po cichu i wrócić zanim wstaną.

Schodząc na dół trzy razy sprawdzałam korytarz. Nigdzie nie było zapalone światło, a więc wszyscy spali. Ucieszyłam się, że nie muszę nadmiernie kombinować jak wyjść z własnego domu niezauważona. Szłam trochę podenerwowana, nie wiem czym to było spowodowane. To nie ja miałam się z czego tłumaczyć, a może właśnie obawiałam się wyjaśnień. Chciałam zapalić, ale cholera nie wzięłam ze sobą papierosów. Nie miałam nawet jak się odstresować. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Albo to brak nikotyny w moich płucach sprawiała, że mam halucynacje.

- Cześć Matt – stał przed bramkami jak zawsze poważny i siejący postrach. Lecz personalnie był naprawdę ciepłą osobą, wielokrotnie pomagał mi bezinteresownie. Nienawidziłam dodawać mu obowiązków, bo widziałam jak mało czasu miał na spotkania z córką, do której miał wielką słabość. Ale nigdy też nie odmówił pomocy, w pełni był profesjonalistą.

- Dobrze cię widzieć Octavio – w niewielu sytuacjach pozwalał sobie na zdjęcie tej maski bestii, ale mnie zawsze witał uśmiechem.

- Luca u siebie? – wchodziłam po schodach mając nadzieje, że powie mi o jakiejś pomyłce z jego telefonem.

- Tak. Czeka na ciebie – otworzył mi przejście, a ja wzięłam porządny wdech aby w jakimś małym stopniu przygotować się na rozmowę - Nie ma zbyt dobrego humoru – ostrzegł mnie z kwaśną miną.

- Ja też. Więc jak za dziesięć minut nie wyjdę to sprawdź czy ktoś kogoś nie zabił – zaśmiał się, ale mi nie było do śmiechu.

Zostawiłam go przemierzając zatłoczone kasyno. Dzisiaj ludzie najwidoczniej mieli nastrój na tracenie pieniędzy. Tłum głównie mężczyzn siedział zarówno przy barze jak i automatach czy stołach z ruletką i pokerem. Drogę do biura znałam na pamięć. Ostatnie dni nie było mnie tutaj i nie powiem było to miłą odmianą. Już zapomniałam jak to jest mieć przyjaciół i życie, które nie toczy się tylko w celach zemsty. Jednak wszystko ma swój koniec. Telefon chłopaka przywołał mnie do porządku. Choć zdarzały się momenty, że zapominałam o tym całym biznesie przy śmiechach Roni i Scotta, przy głupich dowcipach Huntera, przy zbyt mądrych rozmowach Aleca i plotkach Hannah. Nawet Price... Nawet Price mi nie przeszkadzał. Ale to wszystko było chwilowe, musiałam stanąć na wysokości zadania i wrócić do pracy.

WINNER takes allWhere stories live. Discover now