7. Chcesz ją odzyskać?

193 9 1
                                    

POV CALLUM

Bezsilność. Odkąd wczoraj znalazłem się w jej domu nie opuszcza mnie ta emocja. W każdy kurwa możliwy sposób znaczenia tego słowa. Nie wychylałem się, bo to nie miało sensu. Nie byłem tutaj mile widziany. Jadąc tutaj zdawałem sobie z tego sprawę, ale nie postąpiłbym inaczej. Mój przyjazd miał tylko jeden cel: sprawdzić czy jest bezpieczna.

Zobaczenie jej było czymś ponad... wszystko. Oni wierzyli, że kiedyś wróci do Pasadeny, ja tą wiarę dawno straciłem. I byłem świadom, że to moja wina iż ich tęsknota za nią będzie wieczna. Lecz kiedy widziałem jak silną kobietą jest, jak hardo wysoko trzyma głowę byłem z niej dumny. Kurewsko dumny. Martwiła mnie jedna rzecz, jak zamknięta na emocje się stała, obawiałem się, że zmieniła się w starą wersję mnie tylko w żeńskiej postaci. Usilnie udawała, że mnie tutaj nie ma. Ale byłem i nagle droczenie się z nią stało się moim priorytetem. Tylko wtedy coś do mnie mówiła, tylko wtedy zauważała, że też tutaj jestem. I szukałem każdej możliwej sytuacji, aby się do mnie odezwała, żebym usłyszał jej głos.

Ktoś dał mi nagrodę. Zobaczyłem ją jak wchodzi do kuchni, a ostatnią osobą, którą się spodziewała byłem ja. Byłem totalnym śmieciem, bo nie potrafiłem oderwać wzroku od jej długich nóg, na których miała pieprzone krótkie spodenki a bluzka ledwo zasłaniała brzuch. Teraz dostrzegłem jak bardzo schudła, ale to nie zmieniło tego, że dalej była piękna. I znowu mogłem ją usłyszeć, pierwszy raz sam na sam. Nie uciekła co mnie nieco zdziwiło, ale byłem wdzięczny. Cholernie. Jej chęć dowalenia mi nawet trochę mnie bawiła. Wiedziałem, że ona mnie nienawidzi, ale ona nie zdawała sobie sprawy, że ani na moment ja nie przestałem jej kochać.

Kiedy dmuchnęła mi prosto w twarz dymem miałem ochotę wziąć tą paczkę papierosów i wrzuć pod kran z wodą, aby nie dostała ani jednego więcej. Jednak pamiętałem od czego zależy jej ilość wypalonych paczek. Zero to znaczy, że ma bardzo dobry dzień, jeden coś ją zdenerwowało, ale tyle ile pali teraz to znaczy, że nie jest dobrze. Jej słowa powinny mnie ranić i robią to, ale wiem też, że sobie na to zasłużyłem. Najbardziej martwi mnie ten cały Matt. Jeśli to on zrobił jej krzywdę przysięgam nie ręczę za siebie. Kiedy mówiła mi jak ją dotykał skręcało mnie w żołądku. Miałem ochotę zwymiotować, a uszy zatkać i nie musieć nigdy więcej tego usłyszeć. Ona jest moja... była moja i straciłem prawo do tego, aby ją tak nazywać. Ale kiedy mnie dotykała chciałem, aby tu została, bo tu jest jej prawidłowe miejsce. Ja zdążyłem tylko musnąć jej policzek, dalej miała tak gładką i ciepłą skórę. Ale to było zakazane. Ona i ja nigdy nie wrócimy do tego co było kiedyś, nie po to tutaj jestem. Nie widzę szans na odzyskanie mojej malutkiej Octavii Capone.

A teraz mogę się na chwilę zdrzemnąć. Kolejna noc pilnowania domu i jej za mną. Zaczęło świtać więc nic nie powinno się już wydarzyć. Lekki sen abym wszystko słyszał. Wyśpię się w grobie. Dla niej mogę zarwać i tysiące nocek.

***

Pomysł z plażą nie należał do moich ulubionych. Tym bardziej kiedy masz takich przyjaciół, że robią z tego wypad jakby mieli nigdy więcej nie wrócić do domu. Jednak zwróciłem w małym stopniu honor osobie, która na to wpadła. Octavia zaprowadziła nas w miejsce, gdzie można było dostrzec tylko nieliczne grupki ludzi zapewniając nam komfort. Zdjąłem koszulkę, pozostali również postanowili postawić na stroje kąpielowe.

- Hannah posmarujesz mnie? – Hunter wyciągnął w jej stronę jakiś krem, pewnie nie chciał się spalić. Idiota czasem potrafi pomyśleć.

- Widzisz chyba, że sama muszę się posmarować – przewróciła oczami, a ja zaśmiałem się pod nosem z jego reakcji.

- No weź. Te słońce mnie spali – jednak żartowałem z tym intelektem.

- Nic ci się nie stanie jak poczekasz pięć minut.

WINNER takes allWhere stories live. Discover now