Rozdział 15 - Good ending

692 75 41
                                    

Witam!

Ostatni rozdział... Dziękuje za tak dużą aktywność! Kocham was<33

Rozdział niepoprawiony

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy!

Miłego czytania<33

----------------------------------------

Pov.Carbonara

Niestety minęło już sporo czasu a my dopiero teraz znaliśmy lokalizacje porwanych, każdy miał przydzieloną rolę. Policja w większości będzie wybijać okna i wchodzić przez nie. A my unieszkodliwiamy ochroniarzy z zewnątrz i na wejściu. Funkcjonariusze na początku nie chcieli pozwolić nam brać udziału w akcji, ale doszliśmy do porozumienia. My ubezpieczamy tyły.

Podczas drogi do celu, każdy modlił się. Modliliśmy się o udanie akcji...

Pov. Erwin

Siedzieliśmy cicho. Bo wykańczających nas torturach byliśmy zmęczeni. Nie chcieliśmy umierać, chcieliśmy przeżyć i żyć dalej razem. Ale wykończenie psychiczne i fizyczne bardzo dawało się we znaki.

- Kocham cię - szepnąłem cicho, a echo rozniosło się po pomieszczeniu.

Staraliśmy się wytrzymać wszystko, ale było ciężko. Byliśmy w jednym pokoju co miało swoje plusy i minusy. Plusy są takie, że byliśmy razem i w razie potknięcia psychicznego mogliśmy spojrzeć sobie w oczy i dodać sobie sił. Psychicznych i fizycznych, ale to powoli przestawało działać. Za to minusy są takie, że patrzymy na swoje cierpienie co wywołuje nasze wzajemne krzyki, jęki bólu czy łzy.

Do pomieszczenia wrócili nasi porywacze i znów zaczęło się to samo. Ból i płacz. Nagle nasze tortury zostały przerwane. Dante mocniej przywiązali do krzesła, a mi mocniej zacisnęli kajdanki. Jeden z zamaskowanych mężczyzn wyciągnął nóż, a drugi pistolet. Coś jest nie tak, wcześniej nie wyciągali pistoletu... Zawsze podtapianie, rozcinanie nożem, rażenie prądem, ale nigdy nie strzelali... Na twarzy mojej i Dante pojawiło się zdziwienie i strach.

- Koniec zabawy panowie - powiedział porywacz swoim modulowanym głosem.

- Pobawiliśmy się wami, więc wysłaliśmy podpowiedź waszej grupie, a teraz się zwijamy bo pewnie zaraz tu będą - odezwał się drugi zamaskowany mężczyzna.

- Ale zanim pojedziemy zrobimy jeszcze jedną rzecz - mimo, że nie widziałem twarzy porywacza, wiedziałem, że na jego twarzy widniał uśmiech. - Knuckles - odezwał się i spojrzał w moją stronę. - Jak bardzo ci zależy na tym psie? - zapytał, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.

- Nie rozumiem - odpowiedziałem cicho i lekko zachrypniętym głosem. Gardło strasznie mnie bolało przez wcześniejsze krzyczenie.

- Ile zrobiłbyś dla niego? Ile poświęciłbyś by przeżył? Ile straciłbyś majątku swojego i przyjaciół by go nie stracić?- zapytał porywać, a ja spojrzałem na Dante. Siedział cicho patrząc na mnie z niezrozumieniem i strachem.

- Nie wiem...- szepnąłem

- Wiesz, ale nie potrafisz się do tego przyznać. Przyznać do tego, że byłbyś w stanie poświęcić całą rodzinę dla niego, a może nie? Może boisz się przyznać do tego, że wcale ci tak na nim nie zależy, że nie jest warty tego wszystkiego co masz. Więc jak Erwin? Ile poświęcisz? - ponowił pytanie, a ja spuściłem głowę patrząc na stare drewno pod moimi nogami. Nie wiedziałem ile byłbym w stanie poświęcić... Jest dla mnie ważny, ale czy ważniejszy od rodziny? Chyba tak...- Skoro nie odpowiadasz to nic dla ciebie nie znaczy - zaczął poważnie. Uniosłem wzrok i zobaczyłem wycelowaną broń w Dante.

Bratnia Dusza - Erwin Knuckles x Dante CapelaWhere stories live. Discover now