Rozdział 7

750 74 120
                                    

Witam!

Z tym dniem rozpoczynamy dzienne wstawianie rozdziałów! Tak dobrze zrozumieliście, rozdziały będą pojawiać się codziennie :3

Postanowiłam podjąć taką decyzje przez bardzo dobry odbiór tej książki, ale są też złe wieści - nie wszystkie rozdziały są poprawione, więc te ostatnie rozdziały będą "surowe". Oczywiście gdy animri poprawi resztę rozdziałów będę je aktualizować. Powiadomię was w danym rozdziale czy jest poprawiony.

Ale mogę obiecać, że ten rozdział wam się spodoba :>

edited by fs_animri <33

Zapraszam was do komentowania, gwiazdkowania i zaobserwowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy :3

Miłego czytania <33

------------------------------------

- No cóż... Niech go pocałuje - usłyszałem cichy głos Kylie.

- No, słyszałeś stary, pocałuj go - powiedział Carbonara, a ja wiedziałem, że na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Pojebało was - warknąłem, lekko niedowierzając. To nie czas na żarty czy zabawę w swatki!

- Podważasz zdanie mojej żony, chuju? - zapytał Carbo, z udawanym wkurwieniem.

- Nie czemużby, po prostu nie widzę w tym sensu. Co ma atak paniki do całowania się?! - krzyknąłem, lekko unosząc ton swojego głosu.

- To, że pomożesz uspokoić mu oddech, zabierając mu jego dopływ - odparła spokojnie Kylie, próbując jak najszybciej mi wytłumaczyć o co chodzi.

- Okej... Tylko to mu pomoże, tak? - westchn​​ąłem, ociągając się. Nie chciałem całować go bez jego zgody.

- To najszybszy sposób - rzekła.

- Powodzenia Erwin - powiedział Nicollo, zanim się rozłączyłem.

Czyli nie ma innego wyjścia... Pomogę mu, robiąc to, co rozpoczęło tą sytuację, cóż za ironia. Złapałem go za ramiona, próbując zwrócić jego uwagę na sobie. Widziałem, że starał się to zrobić, ale szło mu to dość opornie. Złapałem go za policzki i skierowałem jego głowę w moją stronę. Patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem, a ja przybliżyłem się, wzdychając ciężko. Chciałem tego, nawet bardzo... ale nie tak...

Szybko przybliżyłem nasze twarze do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku. Lekko poruszałem wargami, czekając na oddanie pocałunku, które nie nadchodziło. Speszyłem się lekko i gdy już chciałem się odsunąć, gdy Dante niepewnie oddał pocałunek. Jedną rękę przeniosłem na jego kark, przybliżając go jeszcze bardziej do siebie i wznowiłem tym razem pewniejszy pocałunek. Nasze wargi poruszały się w tym samym tempie, nie chcąc zwalniać ani przyspieszać. Po zakończonym pocałunku, rozchyliłem wcześniej przymknięte powieki i spojrzałem w jego piękne oczy. Dante spuścił wzrok, speszając się, ale szybko przeniosłem rękę lekko łapiąc go za podbródek. Uniosłem jego twarz, by spojrzał mi w oczy.

- Hej, spójrz na mnie - szepnąłem. - Jest dobrze - Przeciągnąłem palcem po jego policzku, cały czas trzymając na nim rękę. Wtulił się w nią.

- Możemy się stąd nie ruszać? - zapytał szeptem. - Po prostu tak zostać... - Nie odpowiedziałem, nie widziałem sensu. Mogłem tu zostać, odpowiadało mi to. - Nie chcę cię stracić - szepnął tak, jakby miał się zaraz rozpłakać. Po jego policzku ponownie spłynęła łza, którą szybko starłem.

- Zostanę tu kochanie - mruknąłem w jego wargi, po chwili, zostawiając kolejny krótki pocałunek na jego ustach.

- Nie nienawidzisz mnie? Nie czujesz obrzydzenia, albo nie chcesz mnie znać? - zapytał, a mnie zamurowało. Miałbym go nienawidzić? Za co?

Bratnia Dusza - Erwin Knuckles x Dante CapelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz