Rozdział 13

606 73 59
                                    

Witam!

Macie rozdzialik :>

edited by fs_animri <33

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy :3

Miłego dnia<33

-------------------------------------

Pov. Erwin

Pięknie było oglądać ich razem. Szczęśliwi i wiecznie uśmiechnięci, każdy taki był. Ze względu na udaną operację Laboranta, większość ekipy skończyła z napadami. Zostawiliśmy duże napady i tylko trochę przekraczaliśmy prawo małymi występkami - zbyt wysoka prędkość, brawurowa jazda, nielegalne wyścigi i kasetki lub sejfy. Ale to tylko po mały dreszczyk emocji. Woleliśmy odpuścić i wieść spokojne życie.

Dzisiaj postawiłem na spokojny dzień z Dante. Chciałem wyciągnąć go na randkę. Zwykły i prosty pomysł, ale chwila spokoju, aby pobyć z nim sam na sam, bez żadnych utrudnień. Teraz smacznie spał w naszej sypialni, więc to był idealny moment, żeby nikt nie spalił mojej mini niespodzianki. Nie pomyślałem tylko o jednym, musiałem załatwić mu wolne...

Zadzwoniłem, więc do Alexa, szefa policji.

- Halo? - mruknąłem, gdy usłyszałem szmer po drugiej stronie słuchawki.

- Tak słucham? - zapytał Andrews.

- Słuchaj Alex, chciałbym prosić o wolne dla Dante - powiedziałem niepewnie. Jeszcze nie każdy wiedział o naszym związku.

- Jasne, tylko potrzebuje powód. - Czyli trzeba się przyznać... No nic, cała policja już będzie o tym wiedzieć... No trudno...

- Emm, no, chciałbym zabrać go na randkę.

- Dobra ma wolne do środy. - Wiedziałem, że uśmiechał się, mówiąc to.

- Alex, jest poniedziałek - zauważyłem cicho.

- No właśnie, naciesz się nim porządnie - rzucił wesoło, od razu się rozłączając. Dobra...

Teraz tylko przygotować wszystko i będzie dobrze. Niestety, moje plany co do randki są zbyt duże, żeby przygotować je samemu. Postanowiłem, że poproszę swoją pojebaną rodzinkę do pomocy. Będzie ciężko...

Tak jak przewidziałem, było ciężko. Część nie chciała pomóc, a jeżeli już, to za zapłatą. Taki ich mały "podział". Oczywiście, niektórzy pomogli bez zapłaty, ale to były tylko wyjątki. Nie, przepraszam, jeden wyjątek - Ivo. On niczego nie oczekiwał, po prostu chciał pomóc za darmo, w ramach tego, że nie było go tak długo.

Niestety, serie przypadków, w których coś spadało lub było "niechcący" niszczone, zdarzały się często. Tak, niechcący... jasne. Jeżeli takim słowem nazwiemy ganianie się Davida z Carbonarą po całym terenie dachu. Albo robienie głupich wyzwań, typu "Kto stanie bliżej krawędzi" lub "Zrób najwyższą wieże z ludzi". Jak ci idioci spadną, to nie moja wina. Ja za nich i za ich głupotę, kurwa, nie odpowiadam.

- Czy możemy w końcu zacząć to przygotowywać? Zaraz Capela może wstać, a chciałbym jeszcze coś zrobić! - krzyknąłem w stronę tych idiotów.

- Dobra, już - powiedział David, puszczając duszącego się ze śmiechu Carbonarę. W tym momencie, przed moimi nogami upadło pięć osób. Spojrzałem na nich z politowaniem. Niby policjanci, a bawią się w takie rzeczy. No niedorzeczne.

- Dobra przepraszam - wykrztusił leżący na ziemi Gregory.

- To zaczniemy w końcu? - zapytałem zirytowany, pomagając wstać Overowi.

Bratnia Dusza - Erwin Knuckles x Dante CapelaWhere stories live. Discover now