Rozdział 6

347 31 11
                                    

Dodaję coś na osłodę ostatniego dnia wakacji :-)

A tak w ogóle, to "Czujesz miętę?" wyjdzie mi dużo dłuższe, niż zakładałam. Chciałam zrobić opowiadanie coś jak "Wakacyjny klimat", ale Naruto i Sasuke się mi trochę zbuntowali. Zwłaszcza Naruto jest zdania, że jego wspaniały charakter będzie miał za mało rozdziałów, by się w pełni pokazać.

Co ja mogę w takiej sytuacji? Nic.

*

            Naruto wyszedł spod prysznica, przegarniając palcami mokre jeszcze włosy. Umówili się z Shikamaru, że spotkają się w barze o osiemnastej. Naruto był lekko zmęczony po całym dniu pracy, ale na myśl o imprezce wstępowała w niego nowa energia. Po tym, jak odstawił Sasuke do pana Tazuny, sam rzucił się w wir pracy. Jak wasze było tyle do zrobienia, kupę towaru do wniesienia i rozpakowania, tyle osób do ogarnięcia, tylu pracowników, którym przydałaby się druga para rąk. Hotel nigdy nie stał w miejscu, nigdy się nie zatrzymywał, goście przyjeżdżali i odjeżdżali i wszystko musiało działać perfekcyjnie, aby każdy klient był zadowolony.

Naruto lubił pracować. Lubił działać, lubił pomagać, ale też przyzwyczajony był, że może liczyć tylko na siebie, że tylko sobie może zaufać, że ma tyle, na ile sam, własnymi rękami zapracuje.

Zaczął grzebać w swojej torbie, szukając jakichś nadających się na wieczór ciuchów. Wygrzebał granatowe, opinające się na tyłku spodnie oraz białą, przewiewną, lnianą koszulę. Ledwo zdążył to na siebie włożyć, drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie, a w progu stanął niezbyt zadowolony współlokator.

- Wiem, co usiłujesz zrobić! – warknął od progu Sasuke.

Naruto obrócił się, by stanąć przodem do Uchihy i uniósł jedną brew. Sasuke nie wyglądał już tak wspaniale jak rano, długie do ramion włosy związał z tyłu, a część opadających kosmyków przykleiła mu się do lekko spoconego czoła. Trzy górne guziki jego koszuli były rozpięte, Naruto dostrzegł krople potu również na torsie.

Uśmiechnął się.

- Gorąco? – zapytał.

- Nie wkurwiaj mnie, dobrze! Wiem, co usiłujesz zrobić! Wiem, że chcesz mnie stąd wykurzyć, specjalni dałeś mi robotę w tym cholernym słońcu, żebym godzinami przycinał jakieś zasrane żywopłoty albo przesadzał kwiatki! Ale wiesz co? Nie uda ci się! Nic nie wskórasz, nie wywalisz mnie stąd!

Naruto splótł ręce na piersi. Nie przypuszczał, że jego współlokator będzie miał taki charakterek. Z drugiej jednak strony Sasuke nie wiedział, jaki on ma charakter, jak uparty potrafi być i jak lubi stawiać na swoim. Nie wzruszał go los Uchihy, facet był pasożytem, którego Naruto chciał się pozbyć.

Zacmokał.

- Sasuke, Sasuke, świat nie kreci się wokół twojego pępka. Pan Tazuna potrzebował pomocy, a ty jesteś nowy, nie dałbym ci odpowiedzialniejszej pracy na start. Spisz się w ogródku, to dostaniesz lepsze zajęcie.

- Akurat, bo ci wierzę – prychnął Sasuke, kierując się w stronę łazienki. – Idę pod prysznic, a ty posprzątaj ten chlew! – wydarł się jeszcze, zanim zatrzasnął za sobą drzwi.

Naruto zaśmiał się, zadowolony, że jego plan zdenerwowania współlokatora zbiera pierwsze żniwo. Nie miał zamiaru ogarniać, skoro to także drażniło Sasuke. Nigdy nie miał ręki do porządków, ale potrafił utrzymywać dyscyplinę i czystość, jeśli tego od niego wymagano. Nauczono go tego, wpojono mu to, niejeden raz za pomocą tęgiego lania.

Naruto nie zdzierżał Sasuke, bo mężczyzna zabrał mu jego bezpieczną przestrzeń, wkradł się jak złodziej do jego azylu i odebrał mu wolność, którą Naruto czuł zawsze, gdy tu był. Uzumaki nie mógł pozwolić, żeby ciemnowłosy pasożyt tu został!

Czujesz miętę? | NaruSasuWhere stories live. Discover now