rozdział drugi.

56 6 1
                                    

Skłamałby, gdyby powiedział, że nie czekał na sobotę — jedyną perspektywę wyrwania się z wykańczającej go powoli rutyny, nad którą sam nie potrafił zapanować. O wyjściu z przyjacielem i jego starszym bratem już wcześniej opowiedział Jeonggukowi, który kazał mu przesłać sobie zdjęcia mrożonego jogurtu w ramach dowodu, że Yoongi naprawdę odpoczął.

Z Taehyungiem i Seokjinem umówił się przy wejściu do centrum handlowego, w którym lubili kupować jogurt. Kiedy tam dotarł, oni już czekali — Taehyung taki jak zawsze, w czerwonym swetrze i narzuconej na wierzch jeansowej kurtce, a Seokjin jakby zmieniony, a jednak wciąż taki sam. Miał inaczej podcięte włosy, które wydawały się też jaśniejsze, ale Yoongi nie był pewny, czy to farba, czy po prostu inna odżywka. Sam nigdy nie farbował włosów, oprócz jednego razu, kiedy pozwolił Jieun zrobić sobie fioletowe pasemka, które mama kazała mu później zakryć czarną farbą jak tylko wrócił do domu.

Pomachał im, a Taehyung szeroko się do niego uśmiechnął i podbiegł, żeby go objąć. Yoongi poklepał przyjaciela po plecach, a kiedy ten się odsunął, spojrzał na jego starszego brata. Uśmiechnął się delikatnie i grzecznie ukłonił, ale Seokjin roześmiał się tylko i poklepał go po ramieniu.

— Nic się przecież nie zmieniłem, Sooyun-ah, nie musisz być aż tak poważna — powiedział, a Yoongi kiwnął głową z wdzięcznością. — To co, idziemy? Ja płacę, tylko nie dokładajcie sobie za dużo dodatków. Wciąż jestem tylko studentem.

— A nie masz przypadkiem współlokatora, hyung? Nie powinieneś mieć więcej pieniędzy? — wymamrotał pod nosem Taehyung, a Seokjin zaśmiał się po raz kolejny.

— Może i nie mieszkam sam, ale wyprowadziłem się z akademika, więc tylko dzięki mieszkaniu z drugą osobą jestem w stanie połączyć koniec z końcem. Rodzice Namu pomagają, jeśli mamy pod koniec miesiąca problem, ale to tylko krótkoterminowe pożyczki. A ja wciąż nie dostałem jeszcze wypłaty, więc potrzebuję, żeby zostało nam chociaż na ryż — stwierdził, przepuszczając ich w drzwiach. — Chyba, że ty chcesz fundować mi jedzenie, Tae? — parsknął, a jego młodszy brat przewrócił oczami.

— Gdzie pracujesz, oppa? — zapytał Yoongi.

— Udało mi się dostać trzy czwarte etatu w spożywczaku niedaleko mieszkania mojego i Namu — spojrzał na niego, łagodnie się uśmiechając. — Jakoś udaje mi się to połączyć to z zajęciami, chociaż potem mało czasu mam na życie towarzyskie.

— Chciało ci się wyjeżdżać, hyung — wtrącił Taehyung, a Seokjin zaśmiał się głośno, tak jak miał to w zwyczaju.

— Seul ma swoje plusy i minusy, Tae-yah — powiedział. — Nie muszę na przykład słuchać twojego chrapania zza ściany.

— Wcale nie chrapię głośno! — oburzył się Taehyung. — Powiedz mu, Soo.

— Trochę chrapiesz, Tae — odparł Yoongi.

— Nie wierzę, wszyscy przeciwko mnie! — Taehyung udał oburzonego, ale zaśmiał się po chwili. — Chodź, Soo, musimy się dołożyć do bankructwa hyunga.

Pociągnął go za sobą w stronę sklepu z mrożonym jogurtem, a Yoongi pobiegł za nim, wesoło się śmiejąć. Miło było nie musieć myśleć o szkole, egzaminach i tak naprawdę wszystkim, co tylko wywoływało płacz i niekończące się zestresowanie.

Ostatecznie Taehyung wcale nie nałożył sobie tyle dodatków, ile zapowiadał. Oboje wzięli swoje zwykłe zamówienia — Tae truskawkowy jogurt z kawałkami pokruszonych oreo i polany dodatkowo sosem (też truskawkowym), Yoongi klasyczny jogurt z jagodami i czekoladą. Seokjin dla siebie wziął malinowy z granolą i rzeczywiście zapłacił za nich wszystkich.

dzieci, które dorosły || yoonseokWhere stories live. Discover now