Skoki

106 6 0
                                    

(przepraszam za wszelkie błędy dotyczące jazdy konnej, kiedyś jeździłam ale było to dawno i nie byłam na wysokim poziomie)

Syriusz od kiedy tylko pamiętał jeździł konno w stajni swoich rodziców. Wymagania oczywiście były wysokie.

Niestety Syriusz od pewnego czasu bał się skakać wyższe przeszkody. Jeszcze niedawno bez problemu wraz ze swoją klaczą - Amazonką, skakał czasem nawet ponad dwa metry, teraz cokolwiek powyżej metra sprawiało, że się bał.

A to wszystko przez ostatnie zawody. Miał też przez nie przerwę w jazdach, a potem jeździł na koniach stajennych.

~°~

Syriusz nakierował gniadą klacz na kolejną, ostatnią już, przeszkodę. Szło im świetnie. Mieścili się w czasie oraz bezbłędnie pokonali tor.

Jechali prosto na przeszkodę. Klacz w odpowiednim momencie skoczyła. W pierwszej chwil Syriusz cieszył się ze skoku.

W drugiej leżał za klaczą, która przeraźliwie rżała. Nie wiedział jak spadł. W którym momencie.

Wstał z trudem i szybko poszedł do klaczy próbując ją uspokoić. Próbował nie patrzeć na zakrwawioną nogę klaczy.

- Ciii spokojne mała, napewno z tego wyjdziesz

~°~

Teraz jednak patrzył na młodego wałacha który miał być od teraz jego koniem. Miał zastąpić Amazonkę.

Był to koń trakeński o maści kasztanowatej. Nie miał żadnych odmian ani nic. Miał dopiero 7 lat.

- Matko Amazonka żyje - stwierdził Syriusz mrużąc oczy. Mimo to czule pogładził Lśniącego Płomienia po pysku.

- ale już nie wróci pod siodło. A ty na zawody wrócisz - syknęła kobieta. - Zaraz przyjdzie tu twój nowy trener.

Potem kobieta odeszła zirytowana zachowaniem syna.

Syriusz cicho westchnął i wziął szczotkę z skrzyneczki pod boksem. Potem wszedł do środka i zaczął czyścić konia. Cicho zaśmiał się gdy zaciekawiony koń zaczął patrzeć co on właściwie robi.

- To ty jesteś Syriusz? - spytał ktoś zdziwiony. Syriusz nie przestając czyścić konia spojrzał na swojego rozmówcę.

Był to młody mężczyzna. Miał gdzieś 18/19 lat.  Czyli byli w podobnym wieku bo Syriusz miał lat 18. Włosy nieznajomego były brązowe, a jego oczy zielone. Zdawał się też dość wysoki.

- Tak - odpowiedział ze spokojem. - A ty kim jesteś?

- Jestem Remus Lupin. Twój nowy trener - uśmiechnął się Remus. - Jak podoba ci się Płomień?

Syriusz cicho westchnął i pogładził ręką rudą sierść wałacha.
- Jest piękny ale... Nie jest Amazonką, a nigdy nie będzie lepszego konia od niej - powiedział cicho i wbił wzrok w sierść wałacha.

Remus wszedł powoli do boksu.
-Co się wydarzyło? - spytał ze spokojem.

- Amazonka to moja klacz. Była cudna i świetnie się dogadaliśmy. Podczas ostatnich zawodów złamała nogę. Cudem udało się ją uratować... ale prawdopodobnie już nigdy nawet na nią nie wsiądę. Cudem udało mi się przekonać rodziców by jej nie sprzedali  - powiedział Syriusz a w kącikach oczu pojawiły się łzy. - Stoi na łąkach, razem z paroma innymi klaczami

- może po treningu przejdziemy się do niej? - spytał Remus i zaczął pomagać w czyszczeniu konia. Póki co jego zdanie na temat Syriusza było dość dobre. Miał nadzieję że uda się im zaprzyjaźnić.

- Możemy... - głos Syriusza był dość cichy. Niepewny tego wszystkiego.

Wyczyszczenie i osiodłanie zajęło im pół godziny. Potem zaprowadzili konia na halę gdzie zaczęli trening.

Oczywiście na pierwszy ogień poszła rozgrzewka. Syriusz podczas stępa mentalnie przygotowywał się do skoków. W czasie kłusa skupił się już na koniu.

Zauważył wtedy że jazda na nim jest przyjemna. Wystarczyły lekkie sygnały, a wałach był chętny do współpracy i rozluźniony.

Niestety nadszedł czas na parkur. Syriusz naprowadził konia na przeszkodę. Jechał na nią z każdym krokiem konia coraz bardziej spinając się przez strach. Zatrzymał się w momencie, w którym powinien skoczyć.

- Wszystko dobrze? - spytał Remus zmartwiony.

- Tak - powiedział Syriusz chociaż nie brzmiało to zbyt pewnie. Lśniący Płomień stał, przyglądając się przeszkodzie jakby zastanawiając się co w niej jest takiego strasznego.

- to spróbuj najechać jeszcze raz - powiedział ze spokojem Remus.

I Syriusz posłusznie wykonał polecenie. Przejechał cały parkur, bez zrzutki chociaż z każdą przeszkodą był coraz bardziej spięty i nerwowy.

- Rozstępuj go i kończymy - powiedział Remus, a Syriusz czuł lekkie niezadowolenie w jego głosie. Posłusznie zaczął roztępowanie wałacha.

Remus zaczął iść obok niego.
- Boisz się skakać. Czemu mi nie powiedziałeś? Zaczęlibyśmy od czegoś mniejszego, albo pojechalibyśmy na płasko - powiedział ze spokojem.

- Wystydzę się tego - mruknął cicho Syriusz wybijając wzrok w dłonie. - Niektórzy są mieli gorsze wypadki a wciąż skaczą.

- Ludzie się od siebie różnią - powiedział ze spokojem Remus. - Nie możesz skakać jeśli się boisz.

- Muszę. Rodzice tego wymagają - stwierdził szorstko Syriusz i odruchowo pogładził konia. Zawsze to go uspokajało.

Remus westchnął cicho.
- Jutro zrobimy pracę z ziemi. Ustale nowy plan treningowy. Zaczniemy niskie przeszkody i będziemy powoli zwiększać wysokość i przeplatać to pracą z ziemi lub na płasko. Okej? - chłopaka spojrzał na niewiele młodszego od siebie jeźdźca. Ten skinął głową zgadzając się.

Salve!
Więc jak widać udało mi się coś napisać. Chociaż skończyłam w dziwnym momencie. Możliwe że będzie druga część. Niczego nie obiecuje.
Tak więc kończę.
Zapraszam do komentowania.

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobregoWhere stories live. Discover now