Marzenia...

238 9 7
                                    

- Łapo! Uspokój się! - krzyknął zirytowany już James, próbując uspokoić ubranego już w garnitur przyjaciela. - jestem pewny, że Lunatyk już na nas czeka.

- Nie byłem tak zestresowany nawet w dzień kiedy się oświadczyłem - powiedział Black  nerwowo poprawiając garnitur. - Jesteś pewny, że dobrze na mnie leży? Nie chcę by cały ślub został zepsuty przez mój strój...

- A to podobno ja byłem panikarzem - mruknął zirytowany Rogacz i pociągnął przyjaciela za ramię. - Wyglądasz świetnie, idziemy. Nie możesz się spóźnić na własny ślub.

Kilka minut później Syriusz Black stał przed ołtarzem czekając na swojego narzeczonego. Po chwili ceremonia się zaczęła.

Młodzi obiecali sobie miłość i wierność aż po grób. Że nigdy siebie nie opuszczą.

Już miało padać sakramentalne "Tak", gdy obraz zaczął się zamazywać.

Lupinowi-prawie-Blackowi obraz stawał się coraz mniej wyraźny. Zaczynał przestać słyszeć swojego ukochanego, czuć jego zapach wyostrzonymi przez likantropie zamysłami.

Świadomość rzeczywistości zaczęła wracać. Ślubu nigdy nie było, byli zaledwie zaręczeni. Planowali ślub i wesele, ale wtedy Potterowie zginęli, a Black został zakazany za ich zdradę i zabójstwo Petera.

Lunatyk załamał się. Stracił chęć do życia. Nie mógł się nawet ubiegać o prawa do opieki nad Harrym. Może i w testamencie jego rodziców było napisane że był drugą w kolejce osobą do opieki nad dzieckiem, ale bał się że zrobi małemu krzywdę.

Albo że po którejś pełni przyjdzie opieka społeczna a on nie będzie mógł nawet otworzyć drzwi. Prawda wydałaby się i zabrali by Harrego. Może i nawet zrobili by mu badania czy nie stał się wilkołakiem.

Wtedy został by sam, zmuszony do izolacji.

A Harry trafił by do wujostwa lub sierocińca.

Dlatego kolejny raz spotkał Harrego dopiero jak ten był na trzecim roku. Został wtedy jego nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią, a Syriusz Black uciekł z więzienia.

Wciąż pamiętał jak go spotkał.

Wracał zmęczony po pełni. Był wyczerpany a jego wilcza postać jakimś cudem wydostała się z Wrzeszczącej Chaty i uciekła tak daleko jak tylko mogła pozbawiając go wszystkich sił. Nagle usłyszał skomlenie. Ciche, jakby pełne bólu. Ostrożnie poszedł w stronę z której wydobywał się dźwięk. Odchylił krzewy i zamarł.

Zobaczył psa. Dużego psa o gęstej, czarnej sierści i szarych oczach. Tych oczu nie pomylił by z żadnymi innymi.

- Łapa? Co ty tu robisz? - powiedział a głos mu się łamał. Pies, a właściwie animag miał ranę na boku i wciąż krwawił. Zamerdał jednak ogonem jakby nic mu nie było. Pomimo bólu który jeszcze przed chwilą trawił jego ciało i pewnie wciąż to robił.

Remusowi na ten widok jakby przybyło sił. Wciąż psa na ręce a ten pisnął cicho zaskoczony. Ten nie próbował się jednak wyrywać. Może wiedział że jego narzeczony na dobre intencje, a może nie miał siły. Dał zanieść się do Wrzeszczącej Chaty i opatrzeć swoją ranę.

Potem Łapa polizał Remusa po twarzy. Tęsknił za nim.

-Łapo... Nie. Po prostu nie. I nie przemieniaj się lepiej teraz. Może ci się pogorszyć.

Animag jednak nie posłuchał i po chwili zamiast psa na kanapie siedział zaniedbany czarnowłosy mężczyzna.

Zdaniem Remusa jednak wciąż tak piękny jak dawniej. Jego wilcza postać zwykle skryta gdzieś w środku umysłu ożywiła się czując zapach partnera i widząc go.

Lupin ledwo powstrzymał się od chodziaż przytulenia dawnego przyjaciela. Próbował chodziaż udawać złego jednak miękkł pod wpływem spojrzenia szarych oczu. Spojrzenia pełnego smutku i błagania.

- To nie ja zdradziłem Potterów! - powiedział Syriusz łamiącym się głosem. - Musisz mi uwierzyć!

Błaganie w oczach mężczyzny było wtedy tak duże i wydawało się tak szczere że Remus nie mógł nie uwierzyć Syriuszowi.

Ten zmarł jednak prawie dwa lata później. Dwa lata w których niewiele mogli spędzić ze sobą czasu.

Po jego śmierci Remus upił się. Nie wiedział co się dzieje, młoda Tonks wykorzystała to.  Oddawana podkochiwała się w mężczyźnie i zmieniając się w Syriusza przespała się z nim.

Zaszła w ciążę. Remus zaoferował że wychowa dziecko ta jednak stwierdziła, że tylko jeśli będą małżeństwem.

Remus nie kochał Tonks. Lubił ją tylko. Nie widział w niej nikogo więcej niż znajomą z Zakonu.

A jednak zostali małżeństwem z czym Lupin czuł się okropnie. Unikał małżonki dbając tylko o dobro dziecka.

A o ślubie z Syriuszem śnił regularnie. Jakby cały świat z niego żartował. Wojna skończyła się już dawno. Niestety przeżył tak jak Tonks.

Opiekował się małym Teddym kiedy jego matka balowała. Kiedy był po pełni dzieckiem zajmowała się Narcyza Malfoy.

Remus westchnął cicho zdając sobie że niedługo miał się odbyć ślub Draco i Harrego. Chłopcy dopiero po wojnie mogli się ujawnić.

Ze łzami w oczach spojrzał na powoli wstające słońce.
- Chciałbym by ten sen był prawdziwy - szepnął wilkołak.

- Ja też - odpowiedział stojący po drugiej stronie czarnowłosy mężczyzna. - Niedługo się spotkamy - dodał szeptem choć wiedział, że ten go nie usłyszy.

Że nie słyszysz go ani nie widzi.

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobregoWhere stories live. Discover now