22.01.2017 - Praga, Tipsport Arena

19 3 6
                                    

Do Pragi jechaliśmy tym samym składem co do Berlina, znowu korzystając z Polskiego Busa. Tym razem jednak nie mieliśmy dnia przerwy na spokojną podróż, bo koncert był 22 stycznia, czyli od razu po koncercie w Krakowie. Tym razem jednak byłam wyluzowana, bo nie miałam biletu na Golden Circle, a jedynie na zwykłą płytę. Tylko taki udało mi się kupić, a jeszcze wtedy była mi obca idea jechania na koncert bez biletu. Cóż.

Moi znajomi prosto z autobusu wybrali się pod halę, a ja udałam się na ekspresowe zwiedzanie miasta. Oczywiście nie obyło się bez przygód, bo zapytani o drogę Czesi na dźwięk angielskiego dosłownie wpadali w popłoch. Ostatecznie pod Tipsport Arenę przybyłam w momencie rozpoczęcia wpuszczania. Znalezienie depozytu (który okazał się być na zewnątrz, wtf) i właściwej kolejki okazało się nie lada wyzwaniem. Prędzej trafiłam na gościa, który poczęstował mnie blantem. Close enough.

Po wspaniałych stadionach w Berlinie i Krakowie zderzenie z czeską halą było naprawdę... szokujące. Z zewnątrz budynek przypominał PRLowski dom handlowy. Drzwi wejściowe były drewniane, z gatunku tak ciężkich, że gdyby was uderzyłyby, padlibyście trupem. Podłoga na korytarzu pokryta była płytkami znanymi dobrze ze starych szpitali. Odpadający ze ścian tynk i odłażąca farba przynajmniej pasowały klimatem. Wszędzie śmierdziało tanim fastfoodem i środkiem odkażającym. Nieco przerażona skierowałam się jak najszybciej na płytę, gdzie zastałam... drewnianą podłogę. Taki parkiet jak ze starych sal gimnastycznych. Najniższe trybuny były na wysokości miejsc stojących, najwyższe były może na poziomie czterech metrów. Naprawdę przedziwny obraz.

Na osłodę dostaliśmy genialną setlistę. JAR, Going To Pasalacqua i Waiting! To nie był standard w trasie Revolution Radio. Może wstyd się przyznać, ale na GTP.... Popłakałam się. Ludzie wzruszają się na Still Breathing albo Time Of Your Life. Ja nie mogłam powstrzymać łez na piosence nazwanej na cześć domu pogrzebowego. Może dlatego, że słyszałam ją na swoim pierwszym koncercie GD? Może dlatego, że tak rzadko to grają? A może słowa „Would it last forever? You and I together hand in hand we run away, far away" wydały mi się wyjątkowo adekwatne do całej mojej przygody z Green Dayem? Sama nie wiem.

Miałam nadzieję, że będąc na płycie uda mi się pójść w pogo, ale nic z tego – publika nie była szczególnie energiczna. Bawiąc się, skacząc i drąc ryja, usiłowałam wyszukać wzrokiem kogoś w pobliżu, kto też przeżywał koncert w ten sposób, ale nie wyszło. Pozostało mi pogować w samotności. Był to pierwszy raz, gdy świadomie zrezygnowałam z pierwszego rzędu na koncercie Green Daya – i było to w zasadzie bardzo... odświeżające uczucie.

Pod koniec koncertu, chociaż wzruszenie znowu chwytało za gardło, nie mogłam się nie roześmiać, gdy Billie zapomniał tekstu Ordinary World. Kochany głupek. Chociaż widziałam ich po raz ostatni w tej trasie, nie szalała we mnie jakaś wewnętrzna rozpacz. Po raz pierwszy żegnałam się z nimi jak ze znajomymi, mówiąc "do zobaczenia", a nie "do widzenia". Przecież mieli wrócić do Europy już w czerwcu... 


***

Bum! Ta część była bardzo krótka, bo w sumie prawie nic z Pragi nie pamiętam. Może to przez tego blanta... Nevermind. W każdym razie zbliżamy się do coraz ciekawszych rzeczy! Letnia trasa 2017 była PEŁNA wrażeń. Sami zobaczycie. I coraz też bliżej do Hella Mega Tour, a tam dopiero będę miała co opisywać... Stay tuned! 

Forever Now || Green Day PLWhere stories live. Discover now