2.1 Chyba się przesłyszałam

1.2K 81 41
                                    


Rozpuszczone długie blond włosy odgarnęła do tyłu. Wygładziła krótką sukienkę w kwiatki i sprawdziła, czy złote sandałki na jej stopach są idealnie czyste. Złapała jeszcze za torebkę i maźnęła usta malinową pomadką.

Weszła do knajpy o urokliwej nazwie „U Willy'ego". Zmarszczyła nos na widok klienteli, która się tam znajdowała. Nie tego oczekiwała po wykształconym lekarzu. Mimo to, nie zniechęciła się. Praca w trudnych warunkach nigdy nie była dla niej przeszkodą. Rozejrzała się po wnętrzu. Całkiem spory bar, bilard, rzutki. Po drugiej stronie podest z niewielką sceną. Przy ścianach stoły i siedziska po obu stronach. I parę stolików na środku. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, kilku facetów obróciło się w jej stronę.

– Świetnie – mruknęła do siebie. – Pasuję tu jak pięść do nosa.

Szła powoli w stronę baru, zerkając na boki, ale nigdzie nie uświadczyła szatyna ze zdjęcia. Miała nadzieję, że nie na darmo się tak stroiła. Wyraźnie było napisane: co tygodniowy wypad. Podeszła do lady i usiadła na wysokim hokerze tak, żeby mieć wgląd na wejście i salę.

– Co ci podać, złotko? – zapytał barman, facet o długiej brodzie i sporych gabarytach.

– Mrożoną herbatę – palnęła, po czym dopiero po chwili przypomniała sobie gdzie się znajduje. Brwi brodacza poszybowały w górę, jakby zobaczył kosmitkę. Cóż, nie mogła mu przecież wytłumaczyć, że większość zmarłych bardzo źle reagowała na alkohol.

– Herbatę? – powtórzył po niej.

– Herbatę – odparła wyniośle i wyprostowała się na krześle.

– Z cytrynką? – Mogła się założyć, że pod brodą wykwitł mu już ironiczny uśmieszek.

– Poproszę.

Barman odszedł, by przyrządzić napój a ona wróciła do swoich spraw. Teraz, gdy już wiedziała, że Davida nie ma w lokalu, starała się nie przyciągać wzrokiem innych facetów. Nie miała ochoty na pogaduchy z żadnym z tych wąsaczy, znała już każdy rodzaj podrywu. Pod nos właśnie podstawiona została jej szklanka schłodzonego napoju. Smakował wyśmienicie. Dlatego lubiła wracać na Ziemię. W Poczekalni nie jadło się ani nie piło. Nie było wszakże takiej potrzeby, a oni usuwali im z egzystencji wszystko, co niepotrzebne a tym bardziej przyjemne. A ona tak lubiła smaki i zapachy. Nie wiedziała czemu, ale wszystkie zmysły odbierała bardziej i mocniej niż żywi. Może dlatego właśnie iż w Poczekalni wszystko było tak bardzo jałowe.

Kiedy tak oddawała się kontemplacji na temat smaku herbaty, drzwi baru się otworzyły. Do środka weszło trzech, na oko, trzydziestoletnich mężczyzn. Żywo o czymś dyskutowali, śmiejąc się i gestykulując. Luźno ubrani, jednak zdecydowanie lepiej od pozostałych klientów tego przybytku. Kiedy ujrzała w pełnej krasie trzeciego z nich, jej wzrok się zawiesił.

– O kurwa – szepnęła do siebie. Wyglądał jeszcze lepiej niż na zdjęciu. Wysoki, przystojny i... te oczy. Niebieskie, szare, ciemne, głębokie, chłodne... wow. Jego nieco kwadratową szczękę okalał dwudniowy zarost a włosy ułożyły się niesfornie, kiedy próbował je ułożyć palcami.

Był najbardziej wycofany z nich trzech. Jego uśmiech był raczej powściągliwy a mowa ciała nie zdradzała tak dobrej zabawy jak u dwóch poprzednich. Zlustrowała bacznie jego sylwetkę. Był raczej sporym facetem z szerokimi barkami ale wszystko przyjemnie zwężało się ku dołowi. Miał na sobie zwyczajne jeansy i granatową bluzę z kapturem. Nie wyglądał na szanownego lekarza, jak zapamiętała go ze zdjęcia, ale podobał jej się ten niewymuszony luz.

Jak trafić do piekła - 19.04.24Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt