rozdzial 4

753 20 1
                                    

Moje dzieci są chore, zaczęło się od zwykłych smarków, a skończyło na gorączce. Bo jak się pierdoli to zawsze od poniedziałku.
Teraz siedzę z nimi, ale wieczorem muszę iść do pracy, dzisiaj przyjdą jakieś grube szychy, będą płacić podwójnie.
Bardzo nie lubię zostawiać dziewczynek gdy są chore, jednak żeby wykupić im leki będę potrzebowała pieniędzy. Amanda z nimi zostanie w nocy, zaraz powinna wrócić z pracy, prześpi się trochę i jakoś damy sobie radę.
- AM jeśli cokolwiek się będzie działo, proszę zadzwoń od razu. Podałam im leki więc powinny teoretycznie spać, ale wiadomo jak to jest gdy są chore.
- Alice daj spokój, dam sobie radę, przecież to nie pierwszy raz gdy zostaję z nimi sama, gdy są chore. Nie martw się,  oczaruj tych snobów i wracaj.
- oj AM to nie takie proste, ale postaram się dać z siebie wszystko.
Mam nadzieję, że to się szybko skończy wiesz jak nie cierpię tańczyć a przed jakimiś bogatymi dupkami będzie zapewne jeszcze gorzej.

I faktycznie było gorzej i tylko gorzej... strasznie się zestresowałam, w ogóle nie wiem czemu. Słuchałam muzyki i starałam się jak moglam, ale ciągle widziałam w wyobraźni moje maleństwa, chore i płaczące z gorączki.
Dawałam z siebie wszystko co mogłam, ale czułam, że tym razem nie zarobie tyle ile potrzebuje, trójka dzieci potrzebuje trzy razy więcej leków. O napiwkach mogę pomarzyć. A tych snobów dla których miałam tańczyć wciąż nie było...

Na przerwie zadzwoniła do mnie AM, niestety nie miała dla mnie dobrych wiadomości. Moje dzieci bardzo płakały, miały wysoką gorączkę, a leki przeciwgorączkowe nie bardzo działały.  Musiałam więc pójść do Mary, szefowej która zajmuje się dziewczynami i poprosić o zwolnienie, nie mogę zostawić mojej przyjaciółki samej z moimi dziećmi.
Mary siedziała w gabinecie, nad papierami, było tego sporo. Nic dziwnego, że czasem nie ma humoru, gdybym ja miała ślęczeć ciągle nad papierzyskami, też miałabym dość. Zapukałam w otwarte drzwi.
- o Alice wejdź dziecko, co tam ? Coś nie tak?
- dobry wieczór,  chciałabym prosić o zwolnienie mnie z dzisiejszego wieczoru , moje dzieci są chore ,muszę do nich wrócić.
- o Alice hmm... wiesz, że cię lubię, jesteś najnormalniejsza z tych wszystkich dziewczyn które tu pracują, ale dziś przyjeżdżają ważne osoby w tym szef
- wiem, naprawdę wiem i chciałabym zostać, ale to sytuacja awaryjna. Nie mogę zostać.
- dobrze, zatańcz ostatni pokaz i możesz iść.
- dobrze, dziękuję Mary.

Tańczyłam i już miałam schodzić ze sceny gdy moim oczom ukazał się on... to on mi się śnił przez dwa lata i to jego widzę codziennie w oczach moich dziewczynek. Nie mogę w to uwierzyć.
To nie dzieje się naprawdę. To nie może być on. Czy mnie zobaczył?
Stałam na scenie i wpatrywałam się w oczy które patrzyły na mnie tak jak bite dwa lata temu. W Zielone czeluście piekieł. W ojca moich dzieci.
Muszę uciekać, muszę jak najszybciej stąd wyjść, nie mogę oddychać. Mam  atak paniki, nie mogę oddychać...tylko spokojnie.
Już chciałam zejść ze sceny kiedy ktoś łapie mnie za dłoń. I odwraca do siebie, mrużąc oczy tak jak wtedy, kiedy spotkaliśmy się w męskiej toalecie. Czy on mnie poznaje? Czy wie w ogóle kim jestem? Pewnie przez te dwa lata miał więcej kobiet niż ja mam palców.
- Alice ?
- to pomyłka. Mówię na prędce, nie wiem czemu? Chyba się boję,
- to nie pomyłka, pamiętam cię doskonale, a uwierz mi mam dobrą pamięć do twarzy. Co tu robisz?
- a nie widać? Tańczę
- tańczysz? Na rurze? Wiesz czyj to klub... słonko.
- nie wiem,  skąd mam wiedzieć, ja tu tylko pracuje, a teraz przepraszam, ale skończyłam, muszę wyjść pilnie do domu
- wyjdziesz jak porozmawiamy. Choć do gabinetu. Mamy sobie wiele do wyjaśnienia
- naprawdę nie mam czasu.
- nie interesuje mnie to. Do gabinetu

Kurcze co ten facet sobie myśli, nie będzie mi rozkazywał. Muszę wracać do dzieci, ale nie powiem mu o nich, nie mogę, jeszcze nie teraz.
Mam mętlik w głowie, szukałam go  kiedy zaszłam w ciążę, a kiedy dowiedziałam się, że to trojaczki to w ogóle się załamałam. Nikt nie wiedział gdzie mogę go znaleźć, a tu proszę po 2 latach sam sie znalazł.
Idę za nim posłusznie do gabinetu. Adam rozsiada się wygodnie jakby był tu szefem.
Siadam przy biurku i czekam na to co ma do powiedzenia.
- a więc droga Alice, pracujesz w moim klubie i w dodatku tańczysz? Powiedz mi ile ty masz lat? Bo muszę powiedzieć że bez tony makijażu wyglądasz młodziej. Niż wtedy kiedy widzieliśmy się pierwszy raz. Więc?
- E... no więc... hmm...Mam prawie dwadzieścia lat. Mówię cicho, bo wiem,że w zasadzie jestem wciąż nieletnia, a te parę lat temu miałam podrobiony dokument.
- czyli jak się widzieliśmy to miałaś podrobiony dokument, bo mój klub nie wpuszcza nieletnich. Przeleciałem cię, bylas w sumie jeszcze dzieckiem... choć wyglądałaś na dorosłą.
- no tak, ale chciałam tego i nie żałuję. Nie wracajmy do tego co było, to nie ma sensu. Było minęło.
- mhm... jednak pracujesz teraz na scenie a to także nielegalne. Czemu Mary cię zatrudniła? Hmm. Jaką bajeczkę jej wcisnęłaś?
- szukała kogoś a ja mam całkiem ok cialo i nie pytała się ile mam lat.
- to bardzo nie dobrze, będę musiał z nią porozmawiać. A ciebie niestety zwolnić
- co, nie możesz, potrzebuje tej pracy
- przykro mi, ale to szanujący się klub, nie zatrudniamy tu dziewczyn poniżej pewnego wieku. Jesteś za młoda
- no dobrze ,rozumiem.  Czy mogę już iść.
Skinął głową więc wyszłam, straciłam pracę, nie dobrze, ale teraz nie mogę się tym przejmować, muszę wracać do moich dziewczynek... pracą zajmę się później. Znajdę coś innego.

TO BYŁ BŁĄD...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz