18. Co za Niefart!

Zacznij od początku
                                    

— Nie mam pojęcia - zestresowana nagłym stukaniem jakimś metalem przy drzwiach odpowiedziałam na ostatnie pytanie, które zdołała mi zadać przed utratą przytomności.
Do sali wleźli ci sami dwaj mężczyźni. Napakowani, ubrani w czarne garnitury zupełnie jak mafia. Obstawiali jakiegoś niezwykle niskiego mężczyznę. Miałam wrażenie, że ochrona wprowadziła na salę dziecko. Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się małemu człowieczkowi, zorientowałam się, iż był to po prostu karzeł. Owy karzeł okazał się również głównodowodzącym zgrają kolesi w czarnych uniformach.

— Pfff... - przypadkowo parsknęłam śmiechem. Doskonale wiedziałam, że nie powstrzymanie się od śmiechu będzie mnie wiele kosztować. Mimo to, nie potrafiłam się powstrzymać. Śmieszyło mnie to, jak rośli mężczyźni słuchali się karzełka i chodzili za nim jak cień.

Czasem powinnaś stuknąć się w ten łeb. Skarciłam się w myślach. Karłowaty ruszył w moją stronę. Podszedł dość blisko, mogłam dobrze przyjrzeć się jego plugawej mordzie. Miał wysokie czoło, granitowe oczy i wrednie nastawione brwi. Jego mina nie wyrażała żadnych emocji, no może z wyjątkiem gniewu... Trochę się przeraziłam kiedy stanął tuż przede mną i wlepił we mnie oczy. Jego spojrzenie, aż wypalało we mnie dziurę na wylot. Gwałtownie przyśpieszyło mi serce, a ręce zaczęły się pocić, lecz nie dawałam tego po sobie poznać. Przed oczami zobaczyłam wszystkie wspaniałe chwile przeżyte z Matt'em. Strach sprawiał, że żegnałam się ze wszystkimi w myślach. Nie wiedziałam co mnie czekało, ale byłam pewna, że nic dobrego.

Matt
Niedaleko jej mieszkania wyczułem mieszaninę mocnych zapachów. Bardzo silną woń krwi, jednak nie była to krew dziewczyny. Mimo to, zaniepokojony poszedłem dalej uważnie rozglądając się za jakimiś śladami. Po dosłownie paru minutach do mych nozdrzy doszedł zapach krwi Alison. Rozpoznałbym ją wszędzie. To na pewno była jej krew, gdyż miała specyficzny słodki posmak. Na śniegu dostrzegłem ślady niewielkich ilości czerwonej cieczy, ale ta nie należała do Alis. Nie potrafiłem ułożyć tego w całość. Poszedłem sprawdzić, czy dziewczyna była u siebie. Niestety jej nie zastałem. Po zapachu krwi doszedłem do jakiejś chaty na uboczach lasu. Zapukałem kulturalnie czekając, aż ukaże mi się właściciel. Drzwi otworzył jakiś koleś, u którego wyczułem zapach należący do Alison. Jej zapach rozciągał się po całym jego mieszkaniu. Nie pytając o nic przygwoździłem nieznajomego do najbliższej ściany. Miałem chęć go rozszarpać, a potem spalić i patrzeć jak jego parszywa morda zatapia się w płomieniach ognia. W ostatniej chwili zaczął krzyczeć, wybudzając mnie z transu żądzy krwi.

— Ej, o co ci chodzi!? - próbując mnie nieskuteczne odepchnąć wydukał.

— Gdzie dziewczyna, która u ciebie była?! - jego oczy poszerzyły się gwałtownie na moje pytanie.

— Tylko mi pomogła... Dojść do domu, bo sam nie dałbym rady! - próbował wydukać, kiedy ja ściskałem mu gardło. Starałem się wyciągnąć z wampira jak najwiecej.

— Nogi ci z dupy wyrwali?! - wysyczałem jeszcze bardziej wkurzony, że jednak u niego była.

— Ktoś mnie postrzelił, gdyby nie ona już dawno leżałbym martwy - zdziwiłem się. Przecież czuć było, że facet był wampirem. Ah, Alison... zawsze musiała wszystkim pomagać. Nie potrafiła przejść obojętnie obok osoby, która potrzebowała pomocy.

— Nie umiesz się leczyć? - opuszczając go na ziemię zapytałem.

— Ktoś mnie zaatakował, ale wiedział, że zdoła nas zabić tylko Belladonną

— Cholera, widziałeś kto to? - zdołałem zapytać już nieco spokojnie.

— Niestety nie. Miał zaciągnięty kaptur na głowę i strzelał z łuku

— Wydaje mi się, że ma on coś wspólnego z zaginięciem Alison - zamyślony zacząłem układać wszystko w całość na głos.

— Alison zaginęła?! - zapytał wyciągając mnie z obmyślania. — Pomogę ci ją znaleźć

— Nie dzięki, poradzę sobie

— Ale jestem winien jej przysługę, więc czy tego chcesz, czy nie i tak będę jej szukał - przemyślałem sprawę i pomyślałem o dziewczynie. Nie mogłem myśleć tylko o sobie, dlatego postanowiłem się zgodzić na pomoc wampira. Mogło grozić jej niebezpieczeństwo.

— Okej, zresztą możesz się przydać - przyznałem.

— Wiesz gdzie ostatnio była? - spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.

— Jej zapach unosi się niedaleko i ciągnie za jakimś Van'em - spokojnie  odpowiedziałem. Ruszyliśmy za strugą zapachu słodkiej krwi, która była tak wyrazista, że wiatr jeszcze nie zdołał jej rozwiać. Miałem nadzieję, że nikt jej nie zrobił krzywdy. Zabiłbym każdego, kto byłby w stanie ją skrzywdzić.

HybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz