3

1.2K 71 38
                                        

Nie mam problemów z agresją. Nie jestem też nadpobudliwy. Ale najbardziej na świecie cenię sobie moją przestrzeń osobistą i święty spokój.

Spokój, który został zaburzony przez ostatnie godziny.

Szarpnąłem blondyna w swoją stronę tak, że nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. To znacząco odwróciło uwagę od reszty moich działań. Zwinnie wykręciłam jego rękę za plecy, a nadgarstek zamknąłem w mocnym uścisku. Pchnąłem go na kanapę i przygniotłem swoim ciałem. Blondyn syknął z bólu. Pewnie nie tego się spodziewał.

- Nie zapominaj się - nachyliłem się do jego ucha. - Jesteś w moim domu. Panują tu pewne zasady, a jedna z nich jest taka, że rządzę tu ja.

- Każdego tak traktujesz?  - dotarł do mnie jego stłumiony głos. - Nie minął nawet pełny dzień, a drugi raz używasz na mnie przemocy.

- Jak widać. Ty też mógłbyś się czegoś w końcu nauczyć. Dwa razy unieruchomiłem Cię w ten sam sposób. - prychnąłem. - W świecie, w którym żyję, nie przeżyłbyś doby.

- Skoro jesteś tego świadomy, to tym bardziej musisz mi pomóc.

- Nic nie muszę, ewentualnie mogę. A mi się nie chce. - mruknąłem i zacisnąłem mocniej dłoń na nadgarstku.

- Ała! To boli! Przestań!

Irytował mnie. Był tak samo zawzięty i nie rozumiał słowa ,,nie" jak ten debil, który zniknął. Mam dość.

- Nie przeszkadzam Wam? - w futrynie stanął Zhongli z założonymi rękoma. - Chciałeś, żebym go jak najszybciej odebrał, a widzę, że spędzacie sobie quality czas. 

- Bzdura. - warknąłem, puszczając Aethera. Mężczyzna od razu zaczął rozmasowywać swoje nadgarstki. Przeniosłem wzrok na bruneta. - Jak tu wlazłeś?

- Dałeś mi klucze. Nie pamiętasz? - uniósł brew. Faktycznie. Nie pamiętam.

- Nie ważne. - westchnąłem.

Chwyciłem swoją skórzaną kurtkę. Muszę stąd jak najszybciej wyjść. Kaeya ma dla mnie nową robotę. Nie mogę siedzieć bezczynnie. 

Spojrzałem kątem oka na blondyna. Siedział zgarbiony i wyraźnie nie był zadowolony z faktu, że nie chcę mu pomóc. Wyglądał, jakby lada moment miał się rozpłakać. Przejechałem dłonią po swojej twarzy. Dlaczego mnie to spotyka?..

- Zhongli. - stanąłem przed mężczyzną. - Słyszałeś może najnowsze wiadomości z obszaru X?

- Chodzi o to morderstwo?

Chwyciłem go za krawat i pociągnąłem w dół, tak bym mógł dosięgnąć do jego ucha. Minusy mojego wzrostu.

- Jeśli nie chcesz skończyć jak Pan Louis H. z kulką we łbie, to wracaj do swojej zasranej firmy, a temu męczydupie daj podwyżkę. - wyszeptałem niskim tonem tak, by blondyn nie mógł mnie usłyszeć. Brunet obdarował mnie przerażonym spojrzeniem. 

- Ty... 

- Ja. - uśmiechnąłem się głupawo i spojrzałem na Outlandera. - Tyle mogę zrobić.

Wyminąłem Archona, kierując się do wyjścia z domu. 


***


Po spotkaniu z Kaeyą udałem się na zwiad. Zasada pierwsza: upewnij się, że cel jest winny zbrodni. Tutaj udowodnienie winy było tylko kwestią formalną. 

Hell's Comin' With Me  | XIAO & AETHER |Where stories live. Discover now