2

1.3K 78 58
                                        

Droga do domu nigdy nie była tak męcząca, jak ta dzisiejsza. Jak tylko znalazłem się w salonie, rzuciłem zdechłego blondyna na kanapę. Nawet go to nie ruszyło. Obrócił się na drugi bok, zwijając w kłębek. Skoro ma tu zostać nawet przez jedną noc, to muszę posprzątać w paru miejscach. Nie mogę ryzykować, że przez przypadek trafi na jedną z moich broni. 

Przeszedłem się po mieszkaniu, zbierając z różnych zakątków pochowane noże, shurikeny i kastety. Wszystko upchałem do plecaka, w którym była moja rozłożona na części snajperka. Później będę musiał z powrotem wszystko powsadzać na swoje miejsce. Nie potrzebna robota. Strata czasu. Po co mi to?

Plecak wraz z zawartością zamknąłem w specjalnie przeznaczonym do tego pokoju na klucz, który z kolei zabezpieczyłem we własnej sypialni. Odetchnąłem głośno ze zmęczenia. Nie dość, że dziś już swoje odpracowałem, to jeszcze muszę się użerać z obcym typem pod jednym dachem. Jakbym miał mało na głowie... 

Childe nadal nie został odnaleziony, a ja nie mogę wyjść poza miasto, żeby go poszukać. Jest to dla mnie podwójny cios. Pierwszy, ponieważ jako zwiadowca, pierwszy raz nie jestem w stanie odnaleźć kogoś w mniej niż tydzień. Mężczyzna zapadł się pod ziemię, jakby w ogóle nie istniał. Drugi, martwię się o mojego przyjaciela i chociaż chcę pomóc, to nie mogę.. Jest to irytujące.

Zszedłem po schodach do salonu, gdzie znajdował się blondyn. Pochyliłem się nad nim. Mogłem mu się teraz na spokojnie przyjrzeć. Miał długie blond włosy zaplecione w niezdarnego warkocza, który sięgał mu do łopatek. To jakaś nowa moda, że wszyscy zapuszczają włosy? Mnie by tylko przeszkadzały. Swój wzrok przeniosłem na jego bladą twarz o delikatnych rysach. Oddychał spokojnie przez lekko uchylone, malinowe usta. Nie wiem, co robił, żeby doprowadzić się do takiego stanu. Ale na pewno nie wyglądał, jakby właśnie wyszedł z biura. Ubrany był w dres i kilka rozmiarów większą bluzę. Ostatnim razem, gdy go widziałem, był ubrany w schludny garnitur. Zgaduję, że nie jest zbyt zbudowany. Można się tego spodziewać po pracowniku biurowym. Jednak jeśli dobrze zapamiętałem z jego uścisku - dłonie ma dosyć kościste. Pod tą warstwą ubrań musi być naprawdę szczupły. 

Odskoczyłem, gdy poruszył się, opatulając swoje ciało rękoma. Jest Ci zimno? Na fotelu obok, był koc, którym zwykle zaścielałem kanapę. Chwyciłem materiał i starannie przykryłem nim  mężczyznę. Nie zaboli mnie, jak okażę mu trochę dobroci. Już i tak wiele przeszedł przez tego jełopa, co zrzucił na niego brudną robotę. Facet nie miał wyjścia i szukał pomocy. Pech chciał, że padło na mnie.

- Zabiję... Cię...

Stanąłem nieruchomo. To było do mnie?

-  Archon... Ty chuju... 

Na te słowa parsknąłem pod nosem. Najwyraźniej musiał śnić o czymś bardzo ciekawym. 

- Jeśli go mordujesz w swoich snach, to mogę Ci pomóc. - zaśmiałem się, odgarniając z jego czoła niesforne kosmyki. 

W jednej chwili opamiętałem się i zabrałem swoją dłoń. Xiao.. co ty robisz?

- To przez to, że już dawno nie miałem nikogo nieproszonego na chacie. Wszystko ze mną w porządku.. - mruczałem do siebie, dalej obserwując smacznie śpiącego blondyna. - Wszystko z Tobą w porządku, debilu. Na chuj gadasz do siebie. 

Opadłem na fotel. Co się ze mną dzieje? Muszę być zmęczony tym wszystkim. Zmęczony mordowaniem, szukaniem i ukrywaniem się. Gdyby tylko mógł cofnąć czas i się z tego wyrwać. Może moje życie wyglądałoby inaczej. Nachyliłem się do przodu, chowając twarz w dłoniach. To wszystko jest skomplikowane.

- Gdzie jesteś...?


***

Hell's Comin' With Me  | XIAO & AETHER |Where stories live. Discover now