rozdział pierwszy.

153 7 0
                                    

Na dworze było zimno, a deszcz spadał z nieba ciężkimi kroplami. Duża bluza Yoongiego zdecydowanie nie była odpowiednim odzieniem, ale jemu zdawało się to nie przeszkadzać. Zacisnął usta i z kapturem nasuniętym na ciemne włosy, parł do przodu. Schylony, wpatrywał się w swoje białe buty rozchlapujące wodę w licznych, utworzonych na chodniku przez kolejne krople deszczu kałużach.

Mokre kosmyki włosów wpadały mu do oczu, ale nie odgarniał ich. Zmarznięte dłonie wciąż trzymał w kieszeniach bluzy zabranej z szafy starszego brata, kiedy Geumjae był akurat na jednym z przyjęć, w które owocowało jego studenckie życie.

Yoongi nie był jeszcze studentem. Kończył ostatnią klasę liceum, a co za tym idzie, zbliżały się jego egzaminy końcowe. Rodzice wymagali, by spędzał na nauce jak najwięcej czasu — najpierw w szkole, od ósmej do piętnastej trzydzieści, a potem w hagwonie, od szesnastej trzydzieści do dwudziestej. Do domu wracał przed dziewiątą wieczorem, jadł niedużą, przygotowaną przez mamę kolację i uczył się dalej, chcąc być przygotowanym na następny dzień zajęć.

Codziennie powtarzał sobie, że jeszcze tylko trochę i w końcu będzie wolny. Wyjedzie do stolicy, albo gdziekolwiek indziej, z dala od rodziców i ich ciągłego porównywania go do Geumjae i najstarszej kuzynki Haneul.

Jeśli późnymi wieczorami nie był tak zmęczony, że zasypiał, przykładając tylko głowę do poduszki, rozmawiał ze znajomymi poznanymi w internecie. Nie wszyscy tak jak on byli z Korei, ale Yoongiemu to nie przeszkadzało. Powtarzał sobie, że rozmawiając z nimi ćwiczy angielski, z którego egzamin będzie musiał zdawać na Suneung. Miał kontakt z jednym chłopcem z Korei, takim, jak on sam, ale starszym o rok. Jeongguk studiował w Seulu grafikę artystyczną, a Yoongi poznał go w komentarzach pod wpisem na jednym z blogów o grach komputerowych, który oboje regularnie czytali. Kiedy okazało się, że w życiu codziennym przywdziewają bardzo podobne maski, Yoongi poczuł, że znalazł w Jeongguku swoją bratnią duszę.

Starał się wejść do mieszkania najciszej, jak potrafił, żeby siedząca w kuchni mama go nie usłyszała. Zsunął ze stóp buty, schował je w przeznaczonej do tego szafce i w mokrych skarpetach, na palcach, udał się do swojego pokoju. Otwierał już białe drzwi, kiedy usłyszał znajomy głos matki i zawrócił, zagryzając wargi.

— Przywitałabyś się chociaż, Sooyun — powiedziała kobieta, kiedy wszedł do kuchni i schylił głowę.

— Przepraszam, mamo — wymamrotał, a ona westchnęła głośno. — Więcej nie będę.

— I tak robisz to za każdym razem — przygryzł język, żeby powstrzymać się przed komentarzem. — Siadaj, dziecko, musisz zjeść.

Yoongi usiadł, a ona podniosła się z kuchennego krzesła, zostawiając na blacie stołu czytaną wcześniej książkę. Po chwili podała mu miskę z dakgalbi, a obok ryż i kimchi. Jadł w ciszy, a matka wróciła do lektury, nasunąwszy na nos okulary do czytania.

Skończył szybko, żeby tylko móc wyjść z kuchni. Kiedy czyścił miskę w zlewozmywaku, matka zdawała się go nie zauważać. Wyjął z lodówki butelkę wody i mleko bananowe, które schował w kieszeni wciąż mokrej bluzy.

— Zadbałabyś o swoje ubrania, Sooyun — powiedziała tylko mama, kiedy wychodził już z kuchni. — Spódnicę masz całą pogniecioną, a ta bluza wygląda okropnie.

Zignorował ją, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Nie potrzebował kolejnych komentarzy dotyczących swojego wyglądu, którego sam dostatecznie nienawidził.

Jak najszybciej zrzucił z siebie szkolny mundurek i narzucił na chude ciało dużą koszulkę, suchą bluzę i spodnie dresowe. Mokre ubrania rozwiesił w łazience, walcząc z chęcią zwinięcia ich we kulę i rzucenia w kąt pokoju, byle nie musiał dłużej na nie patrzeć. Włosy związał z tyłu głowy i schował pod kapturem, tak jak robił to zawsze, kiedy tylko nie był w klasie, albo nie spędzał czasu z rodzicami.

dzieci, które dorosły || yoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz