Wyspa Azao. Port Modar
Okręty zbliżały się do portu.
– Królu, to okręt króla Kordiana – rzekł Regor, patrząc na morze.
– A jednak Septus miał rację! Chodźmy do zatoki, niedługo tam będą – zarządził Dorian.
Na pomoście stał Tynos wpatrzony w morze.
– Cieszę się, że dołączyłeś do mnie, ojcze – odezwał się książę na widok króla.
– Septus miał rację, widział z Agoj królewską banderę. – Król podrapał się po brodzie. – Mam nadzieję, że są cali.
– Jeszcze chwila i wszystko będzie jasne! Widać ich, zaraz będą cumować – odezwał się Regor.
Dwa królewskie okręty nareszcie dotarły do macierzystego portu. Załogi powoli schodziły na ląd. Wszyscy byli zmęczeni i wyczerpani ucieczką przed nieznanym wrogiem.
– Witaj, panie. – Septus ukłonił się przed Dorianem.
– Witaj, Septusie. Co tam się stało? I gdzie jest Alkid? – niecierpliwił się król.
– Uratowaliśmy córkę króla Kordiana. On sam chyba nie żyje. Nikt nie przeżył. We wraku nie było żadnego ciała. Mamy okręt nieprzyjaciela. Na pokładzie są zwłoki ludzi i dziwnych istot, których w życiu nie widziałem. W ładowniach wraku tych bestii znajduje się pełno złota, broń i różne inne rzeczy. A Alkid został na morzu i czeka na małej łódce na flotę. On oszalał całkowicie – wytłumaczył pokrótce rzeczowym tonem Septus.
- Opowiesz mi później resztę. Kapitan da sobie radę, my bierzemy się jak najszybciej za rozładunek – oznajmił Dorian.
W porcie Septus nadzorował rozładunek obcego okrętu. Robotnicy wynosili skrzynie pełne złota, rozmaitą broń pochodzącą z każdego zakątka świata. Ciała obcych stworzeń, a raczej to, co z nich zostało, układali na pokładzie.
– Przedmioty zanieście do magazynów portowych – powiedział dowódca.
Dorian mógł dokładnie przyjrzeć się bestiom, a raczej temu, co z nich zostało. Jeden ze stworów wyglądał jak robak skrzyżowany z człowiekiem. Miał urwany odwłok, poszarpane odnóża, brakowało mu również utraconej podczas walki ludzkiej głowy. Jego pancerz był twardy jak głaz, a szczypce zaciśnięte mocno niczym imadło.
Następne stworzenie było podobne do wilka, ale wielokrotnie większe. Resztę szczątków trudno było zidentyfikować. Stos części przeróżnych stworzeń oraz kości i czaszki piętrzył się wysoko. Z kolei w skrzyniach znajdowała się broń, zbroje, tarcze należące do ludu Erytów z zachodu.
– Septusie, dlaczego wcześniej nie słyszeliśmy o czymś takim?
– Nie wiem, panie – westchnął Septus. – Atakują i nie pozostawiają nikogo żywego, o czym świadczą ciała na statku. I jeszcze jedno: nikt z ludu Erytów nie handluje z nami i my się tam nie zapuszczaliśmy.
– Ciekawe, jak daleko na zachód dotarli. Jeśli wymordowali Erytów, to teraz kolej na nas - stwierdził gorzko Dorian.
– Królu, my jesteśmy na granicy i strzeżemy północy, to dlatego nas teraz atakują. Jeszcze zostaje południe.
– Musimy wysłać kogoś, żeby się dowiedział, co tam się dzieje.
– A co ze wschodem?– dopytywał Septus.
– Tam żyją przeważnie plemiona barbarzyńskie. Mnie one nie interesują. Gdyby mogli, to wymordowaliby nas wszystkich – powiedział król, jednak Septus się z nim nie zgodził:
YOU ARE READING
Jedno Królestwo
FantasyFan drużyny AC Milan. Ojciec dwóch córek, wymyślających niestworzone rzeczy. Uczący się polskiej gramatyki. Czytając opowiadanie oceniam fabułę jak i styl pisania. A o gramatyce nie wspomnę. Współpracuje z autorką Izą Grabdą. Ulubiony pisarz to Tol...