Rozkazy cz.1

19 5 2
                                    

"Pewnego razu byłem świadkiem kiedy dwóch piratów odmówiło wykonania rozkazu. Mieli pozbawić życia dwójkę niewinnych dzieci, a puścili je wolno. Za taki czyn zostali powieszeni. Poświęcili swoje życie dla wolności dzieci "

Wpis w księdze pokładowej.

Alkid

Port Modar na wyspie Azao

Tyron zaraz po śniadaniu poszedł się do portu. Nie spieszyło mu się, ponieważ miał sporo czasu do wypłynięcia. Szedł zastanawiając się, od czego najlepiej byłoby zacząć oprowadzanie księżniczki. Na pewno będzie chciała poznać swoich przyszłych podwładnych i dowiedzieć się, gdzie może znaleźć potrzebne jej miejsca. Pogrążony w myślach królewicz nawet nie spostrzegł, kiedy dotarł na statek. Wszedł na okręt po trapie, wracając myślami do rzeczywistości i zauważył Adriana.

– Bosmanie, stawiam się pod twoje rozkazy – zameldował się panicz.

– Książę, zjawiłeś się trochę zbyt wcześnie – zauważył marynarz, zapinając ostatni guzik odświętnej koszuli.

– Chcę zobaczyć, jak przygotowuje się… jak to będzie w waszej gwarze? Łajbę do rejsu?

– Och, takie słowo z ust panicza! Jak będzie okazja, nauczę panicza innych naszych zwrotów – zaśmiał się bosman, klepiąc księcia po ramieniu, ponieważ do Tyrona i Tynosa poddani zawsze zwracali się swobodniej, chociaż z nie mniejszym szacunkiem niż do króla.

– To prawda, że jesteś prawą ręką Alkida? Czemu Alkid nie zabrał ze sobą swojego statku, który radośnie nazwał  „Przeklęty”? – zapytał go  panicz.

– Nie słyszałem, żeby ktoś mówił, że jestem prawą ręką Alkida. Pełnię tylko funkcję bosmana na jego okręcie. – Adrian wzruszył ramionami, odpowiadając. – A po co miał go zabierać? Przecież niedługo wrócą. Panicz wybaczy, ale za niedługo będziemy wypływać. Opłyniemy wyspę dookoła, żeby sprawdzić, czy wszystko z okrętem jest w porządku.

– Wciągnąć trap, odczepić cumę! – krzyknął bosman stając za sterami. – Wypływamy! Do wioseł!

Wszyscy pospiesznie wykonali rozkazy, a okręt zaczął powoli nabierać dryfu. Ledwie opłynęli dwa wzgórza, a z bocianiego gniazda marynarz krzyknął: „Ster lewo na burt!" Adrian teraz zrozumiał, o co chodzi. W oddali dostrzegł konwój ze złotem. Z jednego okrętu machano flagą oznaczającą zagrożenie.

Odległość między jednostkami szybko się zmniejszała. Wreszcie statki znalazły się na tyle blisko, że ludzie mogli ze sobą porozmawiać. Adrian i Tyron dostrzegli Mehajra.

– Zawracajcie! – krzyknął Mehajro.

– Dlaczego? – zapytał Adrian.

– Mam list do króla, nie wolno wypływać żadnemu okrętowi.

– Ale my płyniemy na spotkanie z królem Kordianem na południe – wtrącił  Tyron.

– Pod żadnym pozorem nie wolno wam tego zrobić. W tej chwili jest zbyt niebezpiecznie. Tylko tyle mogę wam zdradzić – wytłumaczył Mehajro.

– A gdzie kapitan Alkid? – wtrącił się Adrian.

–Teraz to nieistotne – oznajmił zdecydowanie Mehajro. 

Zrezygnowany Adrian polecił zmianę kierunku "ster prawo na burt!". Kiedy zacumowali i Tyron  stanął twarzą w twarz z Mehajrem, mógł przeczytać list od generała Septusa.

– Na zamek, prędko! – zawyrokował w końcu książę.

Biegli po kamiennej drodze. Mehajro złapał zadyszkę i zaczął zwalniać, ponieważ jego poważny wiek lat czterdziestu miał już swoje prawa. Tyron jak wicher minął potężne wrota, zwane przez mieszkańców paszczą lwa, jako że na kratach widniała podobizna właśnie tego zwierzęcia. Zatrzymał się dopiero, kiedy całym ciałem uderzył w dębową powłokę drzwi. Był tak zdenerwowany, że nie mógł sobie poradzić z ich otwarciem. Z pomocą ruszył mu jeden z wartowników. Kiedy tylko strażnik umożliwił mu wejście, wpadł do środka, ślizgając się po podłodze. Nie utrzymał równowagi i uderzył w drzwi prowadzące do sali tronowej. Słyszący to odźwierny i Dorian postanowili zobaczyć, co się dzieje. Sługa otworzył wrota, i jakie było jego zdziwienie, kiedy zobaczył klęczącego na podłodze panicza. Zaraz zjawił się król, w tej samej chwili wbiegł Mehajro. Opierał się o posąg, żeby nie mogąc złapać tchu.

– Tyron? Mehajro Co tu robicie? – zapytał władca.

– Tato, mam dla ciebie list od generała Septusa – odpowiedział Tyron, podnosząc się.

– Aż tak ci się spieszyło z doręczeniem listu, że wylądowałeś na podłodze? – odparł zdziwiony władca.

– Masz i czytaj, ojcze, to sam się przekonasz.

Król rozwinął kawałek zmiętego papieru.

“Królu, na południe od Agoj dostrzegłem okręt o czarnych żaglach bez załogi. Legendy, o których słyszeliśmy okazały się mówić prawdę. Wypływam sprawdzić swoje domysły i przekonać się na własne oczy, czy tak jest w rzeczywistości."

Dorian zgniótł list i zaczął rozmyślać. Podniósł głowę spoglądając na wizerunki rzeźbionych w drewnie królów. W jego myślach toczyła się bitwa. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić w chwili, w której okaże się, że mity o widmowych statkach są prawdziwe. Z założonymi za sobą rękami ruszył w głąb sali tronowej. Za nim jak cienie szli Tyron i Mehajro, jednak żaden nie  przerywał ciszy. Władca kręcił złotą obrączką, którą nosił na palcu. Czynność ta przypominała mu jego piękną i mądrą żonę. Zastanawiał się, co ona by zrobiła. Spojrzał na swoje odbicie w idealnie wypolerowanym złocie. Pewnego wieczoru, kiedy leżeli wtuleni w siebie, ujęła jego dłoń i powiedziała: „Gdy twoje myśli przysłoni cień, pokręć obrączką kilka razy". I gest zawsze mu pomagał, więc w tej sytuacji też musiał zadziałać. Zdecydowanym krokiem poszedł się do małej komnaty, w której Falk spał w najlepsze. Dorian obudził go lekkim szarpnięciem za ramię i adiutant spojrzał na władcę.

– Panie wybacz, ale przygotowania do balu są bardzo męczące – odparł zaspany.

– Nic się nie stało – uśmiechnął się Dorian. – Wezwij do mnie Regora.

Falk podniósł się i ruszył wypełnić rozkaz. W tym celu musiał pójść do warowni, która znajdowała się na głównym placu. Jednak nie zastał tam dowódcy straży królewskiej, ani nikogo, kto mógłby pomóc mu w odnalezieniu Regora. Kiedy zastanawiał się, gdzie on może być, usłyszał hałasy ze stajni, więc zajrzał przez uchylone wrota. Regor z czterema podwładnymi uspokajał ogiery, które rżały, uderzając kopytami w zagrodę. Falk zawołał Regora, ale przez panujący hałas nikt go nie słyszał. Postanowił wejść do środka. Nim zdążył dojść do celu, pośliznął się na końskich odchodach i wpadł na plecy generała.

– Zgłupiałeś do reszty Falk?! Nie widzisz, że jestem zajęty? – ofuknął go Regor.

– Król cię wzywa – odparł Falk.

– Najpierw muszę uspokoić rumaki. Poczekaj przy wejściu.

Służący patrzył z podziwem, jak dowódca spokojnie głaszcząc i mówiąc, ujarzmia konia. Po opanowaniu zwierząt Regor minął Falka, wyszedł na zewnątrz i skierował się do stojącej beczki z wodą. Umycie się zajęło mu chwilę. Założył zbroję, podszedł do służącego.

W oczekiwaniu na podwładnego Dorian siedział na stopniu podwyższenia tronu. Obok niego siedzieli Tyron i Mehajro. Królewicz nie krył zdenerwowania, a Mehajro wyraźnie emanował spokojem, jako że miał już nieco czasu na przetrawienie szokującej informacji. Syn wiedział, że nie można przeszkadzać ojcu, zanim ten czegoś nie postanowi. Nagle ich uszu dobiegły stanowcze kroki Regora. Im znajdował się bliżej, tym wyraźniej słyszeli pobrzękiwanie jego miecza, który obijał się o zbroję.

– Wzywałeś mnie, panie – przywitał się dowódca.

– Tak. Masz tu dwa listy. Jeden przekaż Adrianowi, a drugi generałowi Aklisowi – odparł z chrypką w głosie Dorian, podając dowódcy dwie koperty.

– Niezwłocznie wykonam twój rozkaz, panie.

Regor wrócił tą samą drogą, którą przyszedł. Kiedy minął bramę zamku, dołączyło do niego dwóch podwładnych. Będąc w porcie skierował się w kierunku chat marynarskich. Stając przed drzwiami Adriana, Regor mocno zastukał w drzwi. Po chwili pojawił się w nich młody mężczyzna.

Jedno KrólestwoWhere stories live. Discover now