Rozdział 5

772 14 2
                                    

- Nie wiem, jak dotarłam do pokoju. - parsknęła śmiechem Molly na moje słowa. - Nie śmiej się ze mnie! - starałam się zachować powagę, ale w obecnej sytuacji nie było to łatwe. Na usta próbował wkraść mi się uśmiech. 

    - Już się nie śmieję. - robiła dziwne miny, by ukryć jakoś swój drwiący uśmieszek.

    Przewróciłam oczami na jej dziecinne zachowanie i spojrzałam w kierunku okna. Pogoda po raz kolejny dopisywała. Było gorąco, świeciło słońce, a ja miałam wakacje i na dodatek znajdowałam się w najpiękniejszym miejscu na Ziemi, o którym inni mogli tylko pomarzyć. 

    Tego dnia dość późno, bo dopiero około jedenastej obudziły mnie promienie słońca i hałas dochodzący z zewnątrz. Jak tylko zaspanym wzrokiem spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, którą wskazywał godzinę, obudziłam Molly, która podobnie jak ja odsypiała całonocną zakrapianą imprezę i zaczęłyśmy pośpiesznie się ogarniać, by zdążyć załapać się jeszcze na jakieś resztki ze śniadania.

    - No już dobra, już się nie śmieję, choć trochę to zabawne, że spędziłaś kilka ładnych godzin sam na sam z kolesiem, w którym się podkochiwałaś jako małolata.

    - Nadal w to nie mogę uwierzyć. Jak do tego doszło? - zadałam to pytanie na głos, starając się równocześnie znaleźć na nie odpowiedź.

    - Alkohol łączy ludzi. - pomogła mi w tym Molly, która jak zawsze zarzuciła jakąś dobrą poradą.

    - I to jest najwyraźniej znak od niebios, że muszę przestać pić, a szczególnie w takich ilościach.

    - Przynudzasz... - przewróciła oczami. - Powinnaś się cieszyć faktem, że miło spędziłaś czas. Bo spędziłaś, prawda? - wbiła we mnie wzrok.

    - No tak. - nie było sensu jej okłamywać. - Dobrze się wczoraj bawiłam, ale czy powinnam tak się czuć, wiedząc, że między nami w przeszłości tyle się wydarzyło?

    - No przecież wspólnie ustaliliście, że łączy was przyjaźń. Sama mi nie tak dawno powiedziałaś, że się zgodziłaś na znajomość.

    - Owszem, ale...

    - Żadne ale... - przerwała mi. - Jeśli jesteście znajomymi, macie pełne prawo do tego, żeby się spotykać i rozmawiać, jak normalni ludzie, zwłaszcza że spędzacie razem wakacje.

    Słowa przyjaciółki sprawiły, że musiałam się raz jeszcze nad wszystkim zastanowić, by na końcu przyznać jej rację. Co, jak co, ale Molly dobrze mi radziła. Faktycznie odbyliśmy w nocy z Loganem dość szczerą rozmowę, na której oboje przyznaliśmy, że zapominamy o przeszłości i pozostajemy znajomymi. Łączyć nas miały takie same relacje, jakie miałam z Naomi, Amandą, czy Tonym. A to również dawało mi pozwolenie do tego, by móc zwyczajnie z nim porozmawiać, jak znajomy ze znajomym i nikt nie powinien widzieć w tym niczego złego, a już zwłaszcza ja. To było zwyczajne miłe spotkanko ze znajomym, na którym piliśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy i rozmawialiśmy. Nic więcej. Nic też nadzwyczajnego. Nic, co miałoby to spotkanie wyróżniać na tle innych, jakie prowadzą ze sobą kumplujące się osoby. 

    - Chodźmy już. I tak już zjadłyśmy. Reszta pewnie jest już o tej godzinie na plaży. - podniosła się z krzesła. - Mam tylko nadzieję, że zarezerwowali dla nas leżaki. - podniosłam się ze swojego krzesła i ruszyłam za przyjaciółką w kierunku wyjścia.

    Krocząc po piaszczystej plaży, rozglądałyśmy się za znajomymi twarzami. O tej porze plaża była pełna turystów. Na nasze szczęście plaża, która była najbliżej hotelu należała wyłącznie dla hotelowych gości, dzięki temu nie musiałyśmy pokonywać setki kilometrów w celu znalezienia jakiegoś wolego kawałka na piasku. Prywatna plaża była na tyle duża, że ze spokojem każdy hotelowy gość znalazłby dla siebie miejsce, jeśli nie na leżaku, to z pewnością na kocu, czy ręczniku. 

NIE ULEGAJ POKUSIEWhere stories live. Discover now